Chapter Four

4.6K 248 13
                                    

Dzisiaj rozdział jest wyjątkowo długi ;) Miłej Lektury.

Siedziałem w ławie z adwokatem i czekałem na ogłoszenie postanowienia. Sędzina pytała się mnie o każdy najdrobniejszy szczegół, musiałem przedstawić dokument o nie karalności. Było to trudne ale jakoś udało mi się zataić najmniejsze szczegóły. Zeznawała też moja Grace, przyjaciółka mamy Jenna oraz wujek Sam, mówili same dobre słowa. Że w dzieciństwie byłem bardzo opiekuńczy w stosunku do siostry, pomagałem jej zawsze w lekcjach, nawet kiedy rodziców nie było w domu całe dnie. Cieszyłem się że to ja walczę o opiekę nad nią. Nasi dziadkowie byli zbytnio schorowani i nie mogli się nią zajmować, a wujek Sam nie miał nawet własnego mieszkania.
- Musi się pan uspokoić. - z rozmyśleń wyrwał mnie adwokat. - Sąd na pewno wyda pozytywne postanowienie.
- Zastanawiam się tylko czemu Bryane nie przesłuchiwali?
- Może chcieli jej zaoszczędzić tego. - odpowiada. W sumie dobrze że Bryana nie musiała zeznawać, stresowała się bardzo.
Strażnik oznajmił że są idzie, wstałem i czekałem na postanowioną decyzję.
- Sąd Najwyższy w stanie Virginia w Richmond w składzie tu obecnym oznajmia że Riley Tucker lat 23 zostaje prawnym opiekunem Bryany Tucker urodzonej 17 sierpnia 1995, postanawia także... - wsłuchiwałem się w to co mówi sędzia. Cieszyłem się jak dziecko że zostałem jej prawnym opiekunem, kątem oka zobaczyłem że Grace uśmiecha się od ucha do ucha. Podziękowałem adwokatowi i podszedłem do niej.
- Gratuluję mój kochany. - pocałowała mnie w kącik ust.
- Dziękuje, chodźmy. Czeka przed nami godzina jazdy do Baltimore. - złapałem dziewczynę za rękę. Wyszliśmy z sądu. - Czas przekazać Bryanie dobrą wiadomość.

Perspektywa Bryany

Siedziałam na sali i czekałam na zajęcia. Dzisiaj pierwszy raz będę ćwiczyć z moją grupą, w rękach cały czas trzymałam telefon. Riley nie dawał mi żadnego znaku życia, żaden telefon czy sms. Nawet ja nie mogłam się do niego dodzwonić.
- Bryana. - dosiadła się do mnie Kelly. Była znajomą z moich zajęć, jedynie z nią rozmawiałam na tych zajęciach. - Wracasz wreszcie do nas?
- Tak, stęskniłam się za wami. - odparłam. Ostatni raz spojrzałam się na telefon i go odłożyłam. Chwilę porozmawiałam z Kelly kiedy przyszedł trener. Zdziwił się na mój widok, uśmiechnęłam się do niego. Ustawiłam się na swoim miejscu. Pierwsze zajęcia uważam za udane.

Wyszłam właśnie z treningu. Skręcałam w kierunku przystanku usłyszałam trąbienie. Odwróciłam się i zobaczyłam znajomy mi już samochód. Podjechał obok mnie, wysiadł z niego Riley. Miał kamienny wyraz twarzy.

- Riley. - zaczęłam pierwsza. Ramiączko od torebki powoli zaczęło mi się zsuwać, po chwili spadło na ziemię z torbą. - Riley! Powiedz mi do cholery co postanowili. - podniosłam głos. Z samochodu wysiadła dziewczyna, za pewne to Grace.
- Powiedz jej wreszcie. - odparła. Miała piękny głos, podobny do naszej mamy.
- No dobra. - odparł. - Zostałem twoim prawnym opiekunem. Jutro zaczynamy...- nie dałam mu dokończyć bo rzuciłam mu się na szyję. Łzy spływały mi po policzkach, żołądek ściskał mi się z radości.
- Wreszcie mnie nie opuścisz. - mówiłam przez szloch. Głaskał mnie po włosach, uspokajał ale sama nie mogłam. - Chce już dzisiaj, dzisiaj do ciebie jechać.
- Jest noc. - spojrzał mi prosto w oczy. - Twoja opiekunka z ośrodka została powiadomiona o decyzji sądu. Jutro z samego rana przyjdę i spakujesz się.
- Dziękuję, dziękuję. - pocałowałam w policzek. Zaczęłam skakać z radości, Riley uśmiechnął sie. Wreszcie będę mieszkać z bratem.

Następnego Dnia

Obudziłam się o 8 jeszcze przed Haley. Szczęście które było e mojej krwi było nie do opisania, zrzuciłam z siebie kołdrę i poszłam wziąć prysznic. Podśpiewywałam sobie szczęśliwie pod nosem myjąc włosy. Użyłam przypadkowo szamponu Haley, mam nadzieję że wybaczy. Umyta, pachnąca i z ręcznikiem na głowie wyszłam z łazienki.
- Nie dało się dłużej? - odparła i wpadła do łazienki. Zerknęłam na zegarek telefonu, brałam prysznic dwie godziny. Biedna Haley. Zdjęłam ręcznik z włosów, zaczęłam je rozczesywać. - Czy ty używałaś mojego szamponu? - wyszła z łazienki.
- Przepraszam. - odparłam. Dziewczyna uśmiechnęła się i znikła ponownie w łazience.
Dyrektorka przyniosła mi dwa kartony, bym spakowała swoje najdrobniejsze rzeczy. Haley wyparowała po śniadaniu a teraz zbliża się pora obiadowa. Wkładałam ostatnie książki gdy rozległo się pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam.
- Cześć Bryana. - przywitała się że mną z Grace, dziewczyna mojego brata. - Czy mogę wejść?
- Proszę. - odeszłam kawałek i zaprosiłam ją gestem ręki. Weszła. - Nie miałaś przyjechać z moim bratem?
- Przyjechałam, Riley jest u dyrektorki. - odpowiedziała i usiadła na moim łóżku. - U nas będziesz miała większy pokój.
- Nie potrzebuje apartamentu. - odparłam. - Ważne żeby pokój miał cztery ściany, nic mi do szczęścia nie jest potrzebne. - zakleiłam ostatni karton. - Gotowe, spakowana. - spojrzałam się na siedzącą Grace. Uśmiechała się od ucha do ucha. - Czas na znoszenie. Ostatni raz jestem w tym pokoju. - stanęłam na samym środku i zakręciłam się dwa razy. - Wreszcie będę miała prawdziwy dom.
- Dom pełen wariatów. - odparła Grace. Chciałam się zapytać o co jej chodzi źle nie dane na było. Do pokoju weszła dyrektorka a zarazem moją była opiekunka i Riley. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
- No Bryano, czas wracać do domu. - odpowiedziała. Oderwałam się od brata i przytuliłam się do niej. - Brat ma wszystkie twoje dokumenty, pozostaje tylko znieść twoje bagaże. - odpowiedziała. Riley zabrał kartony a ja z Grace zabrałam walizkę i jedną torbę. Przed budynkiem spotkałam Haley.
- Grace, dasz radę z walizką i torbą? - spojrzałam na dziewczynę.
- Jasne. - wzięła ode mnie torbę i poszła.
- Co się stało Haley? - popatrzyłam na nią. Miała łzy w oczach, objęłam ją za szyję. Złapała mnie w pasie. - Będę wpadać i cię odwiedzać.
- Dobrze, nie zapomnij o mnie. - szlochała mi w ramie. Zobaczyłam że z Riley do mnie macha.
- Muszę jechać. - odpowiedziałam. Dziewczyna dała mi ramkę z naszym wspólnym zdjęciem. Podbiegłam do brata. - Prosto do nowego domu?
- Zahaczymy po drodze gdzieś. Wsiadaj. - otworzył mi drzwi. Wsiadłam i zapięłam pasy, Riley zamknął drzwi i wsiadł za kierownicę. Siedziałam z tyłu samochodu, próbowałam oddychać spokojnie i nie dawać żadnych oznak. Riley uruchomił silnik i ruszył spod ośrodka.
W czasie drogi zaciskałam dłonie w pięści, bałam się jazdy z tyłu. W lusterku widziałam że Riley spogląda się na mnie, wzrok odkręcałam w drugą stronę. Zatrzymaliśmy się pod znajomym dla mnie domem, pierwsza wysiadłam. Był to niebiesko biały domek na przedmieściach Baltimore. Tutaj wychowałam się od urodzenia do śmierci rodziców, czyli do moich siedemnastych urodzin. Łzy momentalnie mi się zaszkliły.
- Bryana. - przede mną zjawił się Riley. - Dobrze się czujesz?
- Tak, raczej nie. - odpowiedziałam. - Ostatnim razem tutaj byłam jak wjeżdżaliśmy na moje uro... uro... - próbowałam wydusić z siebie jakie słowo ale nie potrafiłam. Riley złapał mnie za rękę i zaczął iść w w kierunku wejścia, Grace została przy samochodzie. Brat wyjął z kieszeni klucze i przekręcił je w zamku, drzwi lekko zaskrzypiały a po chwili się otworzyły. Ścisnęłam mocniej dłoń brata i weszliśmy do środka, wszystko było na swoim miejscu. Książki, telewizor a nawet pranie z tego dnia. Nikt tego nie ruszał od wypadku. - Riley?
- Co jest siostra? - odparł.
- Możemy zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i iść stąd? - popatrzyłam się na niego.
- Jasne, znajdę jakieś kartony i pakujemy. - pocałował mnie w czoło. Zaczęłam wyjmować z szafek albumy zdjęć, z szafek podejmowałam ramki zdjęć. Riley przyniósł mi karton i mogłam zacząć je chować. Zawijałam ostatnią figurkę w gazetę kiedy do domu wszedł ponownie Riley. - Możemy już iść?
- Tak, zajrzę tylko do pokoju po jedno zdjęcie. - uśmiechnęłam się do niego. Pobiegłam do swojego pokoju. Był pusty, tylko same meble. Weszłam do łazienki i otworzyłam szafkę, lekko podważyłam lusterko i wypadło posklejane zdjęcie. Byłam na nim ją mająca roczek i Riley miał wtedy siedem lat. Podarłam je kiedy wyjechał, byłam wtedy na niego wściekła, mama to widząc zabrała mi je i skleiła. Zamknęłam szafkę i zbiegłam na dół. Ostatni raz popatrzyłam się na dom i wsiadłam do auta brata. - Teraz do nowego domu? - zapytałam się ich. W ręku cały czas trzymałam zdjęcie.
- Tak Bryana, tylko że nie do takiego domu jak twój brat ci mówił. - pierwszą zaczęła Grace.
- Jak to? Riley! - wychyliłam się do niego. Zakręciło mi się w głowie, w szybkim tempie wróciłam do swojej pozycji. - Wytłumacz mi.
- No dobra. - odpowiedział. Cały czas wzrok miał wlepiony w ulice. - W kawiarni jak się pierwszy raz spotkaliśmy nie powiedziałem ci jednej prawdy. - zaczął. - Nie mieszkam w skromnym domku z Grace, tylko...
- Sześcioma innymi chłopakami. - dokończyła za niego. - Istny dom wariatów Ci mówię.
- Grace! - upomina ją. Po chwili kłócą się i wypominają sobie wszystko. Ściskał mocniej zdjęcie i gapie się na szybę. Jedziemy może z kilkanaście minut, mijamy po drodze moją szkole. Wjeżdżamy w dzielnice willową, a moje oczy są szeroko otwarte.
- I następne kłamstewko? - spoglądam na niego. Grace uśmiecha się szeroko,a Riley puszcza mi oczko. Podjeżdża pod bramę, wystukuje pin i wjeżdża. Widzę piękny miały nowoczesny dom . - Musiał dużo kosztować. - powiedziałam wysiadając. Obok domu stał bardzo duży garaż, za pewne na samochody innych chłopaków.

- Bryana, weź jeden karton a ja wezmę dwa pozostałe. Grace weź walizkę. - powiedział. Dziewczyna wzięła walizkę i weszła do środka, wyjęłam karton i stanęłam przed drzwiami. Wpatrywałam się chwilę kiedy Riley mnie zawołał. - Bryana, wchodź już. - stał w drzwiach. Weszłam po schodach do domu. W środku było wszystko urządzone nowocześnie. - Daj karton, zaniosę do twojego pokoju. - wziął ode mnie i podszedł na gore. Grace złapała mnie za rękę i wprowadziła do salonu, siedziała chyba cała ich banda. - Chłopacy, to jest Bryana. - wskazała na mnie. - Bryana poznaj Zack'a, David'a, Lewis'a, Paul'a i Kevin'a.
- Cześć wszystkim. - odpowiedziałam niepewnie. Każdy po kolei mnie przywitał uściskiem, usiadłam między Paul'em a Kevin'em. Grace dała mi piwo bez alkoholowe. Niepewnie brałam łyki, Riley musiał gdzieś zniknąć.
Kiedy wszyscy usłyszeliśmy pisk opon za oknem, odwróciłam się i zobaczyłam chłopak wysiadającego z auta.
- Nie odzywaj się jak będzie coś mówił. - poinformował mnie Kevin. Pokiwałam głową. Wtedy drzwi mocno trzasnęły i w salonie pojawił do ten chłopak. Był wysoki, na całych rękach był pokryty tatuażami a w dolnej wardze po prawej stronie miał kolczyk. Lekko przygryzłam wargę. Cholera jest nieziemsko boski.
- Co ta dziewczyna tutaj robi? - krzyczał i wskazał na mnie. Wszyscy spuścili głowę, Grace chciała coś powiedzieć.
- Andy. - odparła. Tak ma na imię? - Riley tobie to wszystko wytłumaczy.
- Co że sprowadził następną dziewczynę do domu!? - wydarł się na cały głos. Serce zaczęło mi szybko bić, byłam wściekła. Nie jestem tym kim powiedział ten Andy. Wstałam i podeszłam do niego. Było ode mnie wysoki o głowę, wylałam na niego całe piwo.
- Jestem Bryana. - odpowiedziałam i odeszłam. Chcąc już wchodzić na górę ktoś mnie obrócił i przycisnął do ściany.
- Bryano, źle zaczęliśmy. - odpowiedział. - Może pójdziemy do mojego pokoju i się zabawimy? - położył mi jedną dłoń biodrze i przysunął do siebie. Po co ja wylałam na niego te cholerne piwo? Teraz mam przesrane.
- Zostaw moją siostrę Biersack w spokoju. - Riley stanął w drzwiach. Miał spojrzenie jak by chciał nas oboje zabić.
- Twoją siostrę?

~*~*~

I rozdział jest.
Oficjalnie przedstawiam wam Riley'a.
Co sądzicie o ich pierwszym spotkaniu?
Zachęcam do pozostawienia komentarza i gwiazdki.
Pozdrawiam, LaGata22

Gangster's Sister ||  Andy Biersack✔Där berättelser lever. Upptäck nu