Rozdział 11

7.8K 380 11
                                    

Przez pięć minut przyglądałam się Carterowi jak stał w miejscu i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Byliśmy na skraju polany. Była otoczona z każdej strony lasem. Przez środek przepływała mała rzeczka. Słońce świecące ponad drzewami w cudowny, wręcz magiczny sposób przedostawało się na polane. To miejsce wyglądało jak z bajki. Gdy byłam mała często przychodziłam w to miejsce z rodzicami i udawałam, że to miejsce wróżek. 

-Jak tu pięknie.-Carter nareszcie odzyskał zdolność mowy.

-Wiem, często lubię tu przyjeżdżać. To miejsce pozwala mi się zrelaksować i zapomnieć o wszystkich problemach. 

Staliśmy w miejscu i nic nie mówiąc zachwycaliśmy się przyrodą. Po kilkunastu minutach odezwał się Carter.

-Chyba musimy już wracać.

-Yyy... no tak.- Odpowiedziałam ze smutkiem w głosie. Nigdy nie lubiłam opuszczać tego miejsca, ale teraz nie miałam wyboru. Wróciliśmy do samochodu.

-Teraz ja poprowadzę. Mam zamiar cię gdzieś zabrać.

-No dobrze.

Trochę żałowałam, że już nie poprowadzę tego cudownego samochodu, ale nie mogłam się sprzeciwiać. Wyjechaliśmy na autostradę i skierowaliśmy się w stronę miasta. przed samym wjazdem do miasta stała przy drodze mała restauracja. Tam właśnie się zatrzymaliśmy. Bardzo mnie to zaskoczyło bo restauracja nie wyglądała jak miejsce spotkań biznesmenów. W środku sprawiała dużo większe, ale przestronnej. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Zaraz podszedł do nas kelner i podał nam menu. Zaczęłam przeglądać kartę. Mimo, że byłam bardzo głodna wybrałam sałatkę, ponieważ była najtańsza. Inne dania były bardo drogie. Wiedziałam, że jak pozwolę sobie na coś droższego to przez tydzień będę głodować. Podszedł do nas kelner.

-Czy państwo już wybrali?

-Allie?

-Ja poproszę sałatkę szefa kuchni.

-A ja wezmę befsztyk z grilla. Do picia poproszę wodę.

-Dobrze.

Kelner odszedł, a ja dyskretnie sprawdziłam ile kosztował obiad Cartera. Prawie mi oczy wyszły z orbit jak zobaczyłam cenę. Czekając na posiłek rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Dowiedziałam się, że Carter ma własną firmę zajmującą się telefonią. Pochodzi z Los Angeles, ma dwie młodsze siostry. Ja nie miałam co opowiadać o sobie, więc tylko słuchałam. Po posiłku chciałam zapłacić, ale Carter nie chciał mi na to pozwolić. No tak musi pokazać jaki jest bogaty. Udaliśmy się do samochodu i poprosiłam Cartera o odwiezienie mnie do domu. 

-Dziękuje za mile spędzony czas.

-Nie to ja dziękuje, że pokazałaś mi to cudowne miejsce.

Chciałam już wysiąść, ale Carter przytrzymał moją dłoń. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Wiedziałam czego ode mnie oczekiwał. Szybko dałam mu buziaka w policzek. Zamykając drzwi widziałam rozczarowanie w jego oczach. Po chwili odjechał, a ja skierowałam swoje kroki w stronę mojego bloku. Przed drzwiami zobaczyłam trzech napakowanych, ubranych na czarno gości. Już wiedziałam, że czekają na mnie.

-------------------------------------------

I już mamy drugi rozdział maratonu. Jak myślicie o co może chodzić z tymi facetami? kolejne rozdziały pojawią się później, bo muszę się uczyć.

Aluska14

Dziewczyna milionera {ZAWIESZONE} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz