jeden

2K 147 17
                                    

Czasami fascynuje mnie klej. Nikomu nigdy nie przychodzi do głowy zapytać klej, jak się trzyma. Czy nie czuje się zmęczony sklejaniem różnych rzeczy albo czy się nie boi, że się rozpadną, albo czy się nie zastanawia, z czego zapłacić rachunki.

Czułam się zdecydowanie zbyt szczęśliwa. W żaden sposób nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje usta. Przez chwilę przyglądałam się swoim przyjaciołom, którzy piętrzyli się przy stoliku, a następnie przeniosłam wzrok na swoje piwo. Okej, dokumentnie przesadziłam z ilością alkoholu. Po raz pierwszy w moim osiemnastoletnim życiu nie miałam ochoty ich wszystkich udusić; wprost przeciwnie, pragnęłam ich bardzo mocno przytulić. Powinnam wiedzieć, że połączenie piwa, drinków, shotów i znowu piwa nie plasowało się w rankingu moich najlepszych pomysłów. I gdybym myślała odrobinę rozsądniej to zrezygnowałabym z kolejnej dawki napoju procentowego, zważywszy na kaca, który czekał mnie kolejnego dnia. Albo chociaż ze względu na godność, którą przeczuwałam, że zgubię. Niestety w tamtej chwili nie mogło obchodzić mnie to mniej. Moje rozważania o niczym przerwała Bryana, a raczej jej głos, którym wypowiedziała moje imię. Przynajmniej wydawało mi się, że to było moje imię. Uniosłam głowę, próbując skupić na niej swoje spojrzenie.
- Powiedz mu, że Megan tu jest - rzuciła wesoło dziewczyna w stronę Ashton'a. Chłopak trzymał w ręku telefon, przez który, jak się domyślałam, rozmawiał. Chwilę później powtórzył słowa blondynki, która z podekscytowaniem się we mnie wpatrywała. Nie miałam pojęcia co było grane.
- No nie, siedzimy na dole, przyjdź do nas - oznajmił Irwin osobie, z którą gawędził. - Już mówiłem, że jest Megan, Bry, Michael i Josseline. - Przerwał na moment i przewrócił oczami. - Tak, jesteśmy w tym barze obok.
- Z kim on rozmawia? - zapytałam zaciekawiona. Bryana prychnęła, jakbym pytała o kompletną niedorzeczność.
- Z Luke'iem.
Luke. Niewątpliwie skądś znałam to imię, aczkolwiek moje zamroczenie alkoholowe nie pozwalało mi przypomnieć sobie skąd. Zmusiłam do pracy resztę swoich szarych komórek i nagle w mojej głowie pojawił się obraz chłopaka. A raczej chłopca, bo właśnie takiego go pamiętałam. Chuderlawy blondyn, którego śmiało można określić mianem zniewieściałego. Wiedziona nagłym impulsem wyrwałam Ash'owi telefon z ręki.
- Hej, Luke - rzuciłam nieco spitym głosem. Cholera, miałam nadzieję, że nie bełkotałam za bardzo. Rozmawiałam z nim pierwszy raz od jakichś trzech lat i to byłoby niezręczne, gdyby od razu usłyszał mnie w niekoniecznie dobrym stanie.
- O, cześć, Megan. Fajnie cię znowu słyszeć - powiedział. Uśmiechnęłam się wesoło.
- Słyszałam, że jesteś gdzieś niedaleko i nie chcesz do nas przyjść. - Dobra, wiem, że to kłamstwo, bo tak naprawdę to nie mam pojęcia gdzie on się znajdował, ale coś musiałam powiedzieć.
- Nie to, że nie chcę, ale jestem w szpitalu. Mówiłem dla Ashton'a, że mam kroplówkę i nie mogę - oznajmił. Prowadzona moją alkoholową intuicją wiedziałam, że kłamał.
- To bierz tą kroplówkę ze sobą. Naleję ci tam wódki, będzie fajnie, zobaczysz.
Luke wybuchnął śmiechem.
- Okej, zobaczę co się da zrobić.
Jeżeli kilka minut temu wydawało mi się, że już szerzej uśmiechać się nie mogłam, to właśnie zaskoczyłam samą sobie. Zakończyłam połączenie i posłusznie oddałam telefon dla Irwina.
- Co ty masz na twarzy? - zapytał Michael, który siedział na przeciwko mnie. Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.
- Uśmiech?
- To dziwne - skrzywił się. - Jesteś pewna, że nie masz jakiegoś skurczu mięśni?
- Dupek - odpowiedziałam, choć jego uwaga wcale mnie nie ubodła. Może gdybym nie była tak pijana to postarałabym się o bardziej ciętą ripostę, ale w tym wypadku to musiało wystarczyć.
Sięgnęłam po swoje piwo i upiłam kilka łyków. Smakowało równie paskudnie co wcześniej, ale kto by się przejmował, skoro działało dokładnie tak, jak miało działać. Pomińmy fakt, że takie samo dostałabym w sklepie, trzy razy tańsze i nierozcieńczone z wodą.
- Tak w ogóle skąd znasz Luke'a? - zapytałam, próbując zrobić mądrą minę, ale chyba mi nie wyszło, bo Bryana parsknęła śmiechem. Irwin zmarszczył brwi.
- Pracuję z nim od roku - odparł. - Bry nic ci nie mówiła?
Zerknęłam na przyjaciółkę, która nagle oderwała się od swojego drinka.
- Oczywiście, że ci mówiłam. Dwa miesiące temu byłam z nimi na imprezie integracyjnej. Nie pamiętasz? - rzuciła oskarżycielsko. Może coś mi świtało, ale raczej niespecjalnie. Mimo to pokiwałam głową, jakby ta informacja rzeczywiście tylko mi umknęła.
- Ej, widziałyście nowy teledysk One Direction? Harry wygląda tam tak seksownie - wtrąciła się nagle Josseline. Chłopcy tylko przewrócili oczami.
- Oglądałam go chyba milion razy - odpowiedziałam podekscytowana.
- Nawet dla Michael'a się podobał - oznajmiła entuzjastycznie Jo.
- Wcale nie - naburmuszył się Clifford. - Czy ja ci wyglądam na geja? 
- Oczywiście, że nie, misiu pysiu - zaśmiała się dziewczyna i cmoknęła go w policzek.
Wyciągnęłam telefon ze swojej torebki w celu, o którym zdążyłam zapomnieć i odblokowałam go. Na krótką chwilę wróciłam spojrzeniem do swoich przyjaciół; Jo przyssana była do twarzy Michael'a, Bryana zawzięcie dyskutowała o czymś z Ashton'em, a ja poczułam się wyjątkowo samotna. Nabrałam ochoty, żeby do kogoś zadzwonić. Przejrzałam spis swoich kontaktów aż nagle nadziałam się na numer Luke'a. Zdezorientowana, próbowałam sobie przypomnieć skąd on się, u licha, tam wziął aż doszłam do wniosku, iż jego właściciel sam mi go podał. To wydarzyło się jakiś rok wcześniej, w Święta Bożego Narodzenia. Hemmings napisał do mnie na Facebook'u, złożył mi życzenia i chciał umówić się na piwo. Doszłam wtedy do wniosku, że się ze mnie nabijał, skoro nie mieliśmy kontaktu od dłuższego czasu i zwyczajnie się do niego nigdy więcej nie odezwałam, co nie zmieniło faktu, że numer zapisałam. Oh, jak dobrze się złożyło.
Odebrał po kilku sygnałach.
- Lu, ile można na ciebie czekać? Streszczaj się. Nie jesteś papieżem, żeby mieć tak zawalony grafik - powiedziałam, patrząc z niesmakiem na moich przyjaciół.
- Aha, moment, zaraz przyjdę - oznajmił. Pokiwałam głową, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, iż on nie widział mojego gestu i zakończyłam połączenie. Miałam nawyk kończenia rozmowy bez uprzedniego pożegnania.
Gdybym tylko wiedziała czym poskutkuje jeden telefon to prawdopodobnie nigdy bym go nie wykonała. A może jednak? Przecież od zawsze lubiłam dwie rzeczy: wyzwania i popełniać błędy. W końcu czego można spodziewać się po osobie, której hobby jest platoniczna miłość?

Catch 22 || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz