Chapter 8

33 5 0
                                    

Wyszłam na ulicę, słońce świeciło mi w oczy. Początek maja dawał swe znaki. Poprawiłam swój plecak i wsiadłam do autobusu. To był intensywny miesiąc. Po tej całej strzelaninie nasze liceum jest lepiej strzeżone, jednak mimo to uczniowie zwyczajnie się boją. Macy do tej pory jest w śpiączce, a Victoria była w zbyt wielkim szoku, po tym całym zajściu by móc powiedzieć kto mógł być sprawcą tego krwawego zajścia. Usiłowałam na własną rękę dowiedzieć się kim byli ci mordercy (bo chyba po tym co zrobili mogę ich tak nazwać), ale zrozumiałam, że bez jakichkolwiek wskazówek, to nie ma sensu.

Autobus zatrzymał się na przystanku pod moją szkołą. Wysiadłam i zaczęłam się kierować do wejścia, ale wtedy jeszcze raz spojrzałam na autobus. Mogę tam nie iść. Mogę zmienić szkołę i na zawsze zapomnieć o tym co miało tu miejsce. Przecież nie będę jedyna. Połowa uczniów zrezygnowała. Ale wtedy zrozumiałam, że są zwykłymi tchórzami. Muszę stawić czoło mojemu strachowi i odkryć na czym miała polegać ta zbrodnia. Odwróciłam głowę i już pewnym krokiem, ruszyłam w kierunku liceum. Zaczęłam trochę przyspieszać, a zaraz nawet biec. Kiedy znalazłam się w budynku odetchnęłam z ulgą. Opanowałam się trochę i ruszyłam w kierunku mojej szafki. Wyciągnęłam potrzebne książki i wtedy po mojej prawej stronie, w końcu korytarza zobaczyłam jego. Stał otoczony tłumkiem dziewczyn, a nawet chłopców. Jego uśmiech był wręcz porażający. Przeczesał dłonią swoje niebieskie włosy i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wtedy nasze oczy się spotkały. Jego zielone tęczówki pochłonęły mnie całą, niemalże zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Uśmiechnął się do mnie i szedł w moją stronę. Oparł się o moją szafkę, znów przeczesał włosy dłonią i poruszył uwodzicielsko brwiami.

- Hej mała wyskoczymy gdzieś ? - zapytał i przejechał językiem po swoich ustach. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę jak to wyglądało. Co ja najlepszego wyrabiam ? Zagapiłam się patrząc na CLIFFORDA ?!!!

- Chyba śnisz królewno - odparowałam i zatrzasnęłam drzwi swojej szafki.  Wtedy zrobił smutną minę i wyciągnął do mnie ręce. 

- Ktoś się chyba dzisiaj ze mną  nie przywitał...  - zaczął Michael

- Kto ? - udawałam, że nie wiem o co chodzi

- No chodź tu! - krzyknął i już miałam uciekać, kiedy objął mnie od tyłu. Zaraz potem zaczął mnie łaskotać.

- Przestań Mikey ! - mówiłam dusząc się ze śmiechu. Ale on nic sobie z tego nie robił. Nagle pojawiła się Alex a on natychmiast odsunął się ode mnie.

- Hej... - powiedziała i spojrzała na nas dziwnie. - Jasmine chyba musimy już iść no wiesz ... do biblioteki.

- Aaa no tak. Pa Mike widzimy się później. 

- yyy... no pa - odpowiedział i poszedł sobie.

Alex zmroziła mnie wzrokiem. Czułam, że szykuje się ochrzan.

- Co ty wyrabiasz Jas ? Przecież jesteś z Calumem !!! 

- Wiem o tym i co z tego ? Przecież nie robiliśmy nic złego. Ja i Ashton zawsze się tak bawiliśmy, ale... pewne rzeczy uległy zmianie. 

- Okej niech ci będzie. Tylko...nie rób nic głupiego ok ?

- W porządku. 

Właściwie to trochę tęskniłam z Ashem. Odizolował się od nas wszystkich. Odkąd Courtney go rzuciła, chłopak stracił całkiem ochotę do życia. Nie śmiał się, nie chodził z nami na miasto i rzadko bywał w szkole. Mimo to codziennie wchodziłam do niego do pokoju i dawałam mu lekcje od kolegów, pytałam o niego, rozmawiałam bo tego właśnie potrzebował. Myślę, że mam nadzieję, że on jeszcze kiedyś "wróci".

If you remember...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz