TRZY

2.2K 102 10
                                    

- Cholery żabojad! Cholerny ślimakożerca! Cholerny patafian! - mruczałam pod nosem obsypując Benzeme różnymi określeniami, które niekoniecznie przypadłyby mu do gustu. Rzuciłam klucze od domu na małą szafkę i wściekła jak osa ruszyłam w kierunku kuchni.
- Hola! Co damisela taka nerwowa? - od razu poznałam melodyjny, ciepły głos narzeczonej mojego taty- Eleny. Prawdę mówiąc tylko do niej od jakiegoś czasu donosiłam się z szacunkiem.
- Przepraszam - mruknęłam wtulając się w piękną, dojrzałą Hiszpankę, która pogłaskała mnie po włosach.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona nalewając mi kawy do kubka.
- Karim - mruknęłam zatapiając usta w ciepłym napoju. Na twarzy wybranki mojego ojca pojawił się grymas złości.
- Kochanie moje. Ten facet na Ciebie nie zasługiwał. - posłała mi pokrzepiający uśmiech. Co ja mogłam na to, że kochałam tego Królewskiego jak nikogo innego? Odstawiłam pusty kubek do zlewu. Praktycznie znikąd w kuchni pojawił się tata.
- Moje panie! Dzisiaj świętujemy! Chłopcy przyjadą na piwo i kolacje - krzyknął posyłając narzeczonej buziaka w powietrzu. Zaśmiałam się pod nosem na widok zaistniałej sytuacji. Każda inna nastolatka robiłaby wielki problem z tego, że jej ojciec jest z inną kobietą, ale ja pokochałam Elene jak własną mamę.
- Widzisz jak to jest? Chłopaki wpadają i tyle, a ja musze stać nad garami - mruknęła "nurkując" w lodówce. Nie chciałam jej przeszkadzać więc ruszyłam do swojego pokoju. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromna suczka rasy doberman wylegującą się na moim łożku.
- Ty to masz dobrze - zaśmiałam się drapiąc ją za uchem. Wyciągnęłam z szafy za dużą koszulkę, włosy związałam w kitka i z książką w ręce wyłożyłam się na łożku. Nawet nie wiem w którym momencie zmorzył mnie sen. Obudziłam się, a raczej zostałam obudzona przez Neymara, który rozwalił się na mnie. Z daleka szło wyczuć jego perfum zmieszany z zapachem alkoholu.
- Jesteś pijany - mruknęłam zrzucając Brazylijczyka na poduszkę obok.
- Nie tylko ja - cmoknął mnie w nos i zniknął za drzwiami sypialni. Zaciekawiona stanem pozostałych zeszłam na dół. W salonie siedziała wyjściowa jedenastka Barcy. Na stole stały w połowie puste butelki po wódce.
- Moja gwiazdunia - ryknął Dani obejmując mnie wytatuowanymi rękoma w pasie. Przejechałam wzrokiem po twarzach piłkarzy. Byli niezłe wstawieni! Najbardziej zaniepokoił mnie stan dupka ter Stegena. Niechętnie ruszyłam w jego kierunku. Blondyn spał z głową na stole. Kiedy zobaczyłam go w takim stanie poczułam nieprzyjemne uczucie w sercu. Powiem wam, że dawno nie odczuwałam czegoś takiego.
- Budzimy się zarozumialcu - szturchnęłam go w ramie, ale nie zareagował, więc musiałam zmienić taktykę. Poklepałam go delikatnie po poliku, na co w końcu zareagował. Nie zważając na to, że ledwo kontaktuje próbował zgarnąć butelkę wypełnioną alkoholem. W porę odczytałam jego zamiary i schowałam ją za plecy.
- Oddaj mi to blondi - mruknął przepitym głosem.
- Nie - warknęłam wylewając zawartość szklanej butelki do doniczki. Marc zerwał się z miejsca i ruszył w moim kierunku. Instynktownie dałam nogi za pas i zwiałam do łazienki.
- Masz trzy sekundy, żeby otworzyć te drzwi - uniósł głos, a mnie przeszedł zimny pot. Drżąca dłonią przekręciłam zamek. Marc spojrzał na mnie zimnym wzrokiem zmniejszając dystans między nami. Moje nogi automatycznie zaczęły wykonywać kroki w tył. Niestety na swojej drodze napotkałam pralkę. Bramkarz wyciągnął ręce w moim kierunku, a ja przymknęłam powieki. Poczułam, że siedzę na czymś twardym. Odtworzyłam oczy i zobaczyłam Niemca stojącego parę centymetrów ode mnie.

One Smile || Marc-André ter Stegen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz