Rozdział IV

28 2 0
                                    

I rozpoczął się bal. Wszyscy zebrali się na arenę, gdzie czekał już Denis. Kiedy zobaczył jak arena jest pełna, wygłosił przemówienie, w którym uwzględnił bitwę. Zapewniał, że niepotrzebnie się boją. Mówił, że uda im się wygrać.  Rose stała z Lisą, uśmiechając się szeroko. Wyglądały ślicznie. Lisa trochę bardziej poważnie, ale Rose nie mniej cudownie.   W końcu przeszli do poloneza, co było zaskoczeniem dla Rose. Odwróciła się, kiedy ujrzała przed sobą Natana. Ubrany był w czarny garnitur, pod spodem miał białą koszulę, oraz do tego eleganckie buty. Wyglądał bardzo przystojnie. W jednej sekundzie Rose poczuła cudowne bicie serca. Miłe uczucie, czuła jakby go znała już od dawna, ale te uczucie szybko zniknęło, usłyszała jego głos. Nie odpowiedziała od razu, bo zamarzyła się, lecz po chwili się ocknęła.    Co takiego mówiłeś? Przepraszam zamyśliłam się. - rumieńce pojawiły się na jej policzkach. Nic nie szkodzi, chciałam tylko zapytać czy zatańczymy ?   Chętnie, tylko ja nie umiem tańczyć. A ponadto poloneza ostatnio tańczyłam parę lat temu już nie pamiętam kroków, i nie wiedziałam, że dziś go będziemy tańczyć. Nie ma sprawy to nic trudnego, zobaczysz nauczysz się w trakcie. Ustawmy się w kolejce.  Mimo jej protestu, pociągnął ją za rękę i przyprowadził ją na miejsce, w którym znajdowało się około 500 par, wszyscy wyglądali tak pięknie. Można byłoby się zakochać chociażby w ich kreacjach. Świat Nieśmiertelnych wydawał się być coraz piękniejszy. Ludzie, którzy za 5 miesięcy, będą bezlitośnie zabijać obce istoty, teraz byli sobie bardzo bliscy. Kiedy Rose pierwszy raz tu przybyła, była przerażona. Pierwszy trening był czymś strasznym. A teraz wydawać jej by się mogło, że już tu kiedyś była, że zna te miejsce jak nikt inny. A Natana znała na tyle dobrze, że mogła mu zawsze ufać, bez względu na to co każdy mówi, gdy tu trafisz. Zwykła metafora. Pomyślała. A wtedy włączono muzykę.    Krótki, długi, długi. Zapamiętaj. Jasne.  Po woli każdy się ruszał do przodu. Największy problem sprawił jej most, pod którym przechodzili w trakcie tańca. Była bardzo zawstydzona, nigdy nie miała talentu do tańca, tak chociaż przypuszczała, bo przecież zostały jej odebrane wspomnienia. Po skończonym tańcu, zrobiło jej się smutno.  Pamiętasz kiedy mówiłam, że jesteś wyjątkowy ? - spytała Natana. To nie jest komplement Rose. Sądzę, że lepiej jest być indywidualistą niż kimś wyjątkowym. Najlepiej nie zaliczać się do reszty.  Chciała mu odpowiedzieć, ale on jej przerwał, i to nie byle jak. Przerwał jej pocałunkiem. Rose uderzyła wielka fala wspomnień jak co wieczór, kiedy jedno z nich znikało. Zobaczyła jak siedzi w parku, i całuje chłopaka, wyglądał jak Natan. Jednak nie przerwała pocałunku. Myślała, że minęła wieczność, a to był tylko moment. Odsunęła się kawałek. Spojrzała mu w oczy. Malutkie błękitne oczy wydawały jej się tak piękne. Jej małe serce przyspieszyło. Podeszła do niego bliżej i oddała mu pocałunek.    Dziękuję, za uratowanie życia Natan. - powiedziała cichutko, tak, że ledwo ją usłyszał. Nie ma za co Rose. Tak właściwie co oznacza Rose? Róża. Wiedziałem. Więc dlaczego o to zapytałeś? Chciałem się upewnić, że to wiesz.  Resztę wieczoru spędzili tańcząc, i spędzając miło czas w gronie przyjaciół. Natan zapoznał dziewczynę z jego przyjacielem Thomasem, był on umięśnionym blondynem, o bujnych lokach. Po północy chłopacy odprowadzili ją do pokoju, gdzie w kącie siedziała Lisa. Skulona, patrzała raz na książkę, raz na okno. Rose dosyć zdziwił widok wojowniczki z książką w rękach, ponadto wyglądała na bardzo zaciekawioną lekturą. Dziewczyna przywitała się z nią, ale nie otrzymała odpowiedzi. Była tak wpatrzona  w książkę. Rose po cichu podeszła, aby zobaczyć co nieśmiertelna czyta. Na książce widniał napis ,,Demon". Można było się domyślić, że to jakaś strategia do bitwy. Lisa była bardzo zaciekłą wojowniczką, nie była taką, która tak łatwo się podda.    To ty czytasz książki ? - znów zapytała Tak. To moja ulubiona zabawa. - oznajmiła  W takim razie nie przeszkadzam, powiedziała Rose, ale dziewczyna jej nie usłyszała. Była zbyt wpatrzona w słowa napisane na kartkach papieru. Rose postanowiła więc, że pójdzie do łazienki, aby przebrać się w piżamę i położy się spać, lub może również poczyta.    Stanęła przed lustrem, gdy już myła zęby. Przypomniały jej się słowa Natana ,, Szczere słowa są lustrem, widzisz w nich tylko to co masz w sobie".Uśmiechnęła się sama do siebie, na myśl o chłopaku. Spędziła najlepszy wieczór najprawdopodobniej w swoim życiu, a na pewno przebywając w bazie nieśmiertelnych. Zdziwiło ją tylko to dlaczego widziała w swoim wspomnieniu, chłopaka podobnego do Natana, czy tak naprawdę, to był on, czy znali się już wcześniej ? Nie mogła powstrzymać myśli, postanowiła się położyć. Sen również nie przyszedł szybko. Pod poduszką miała coś co służyło tutaj jako telefon, spojrzała na niego, była tam jedna nieprzeczytana wiadomość od Natana :  ,, Śpisz" ? Szybko odpisała, że nie. ,,Przyjdź proszę chciałbym ci coś powiedzieć.    Rose wymknęła się z pokoju niczym myszka, ponieważ bardzo nie chciała obudzić Lisy. Zapukała do Natana, stał już przed drzwiami i szybko ją wpuścił.    Miałem zły sen i pomyślałem, że może zostaniesz tu na trochę ze mną ? - spytał zażenowany tym co powiedział. No jasne.  Położyła się obok niego na łóżku. Wpatrzeni byli w sufit, nikt nie miał odwagi zacząć rozmowy, ale skoro Natan ją tutaj przyprowadził to on zaczął.    Mogę Ci zdradzić sekret?  Rose odwróciła głowę, po czym machnęła głową. Usiedli i Natan zaczął mówić.    Każdy człowiek rodzi się z sercem oraz połową, która jest schowana wewnątrz niego, dlatego ludzie go nie widzą. Kiedy ludzie robią eksperymenty, nie widzą tej części w środku, bo gdy umierają ich serce idzie do innej osoby. Misją każdego człowieka, jest odnaleźć druga połówkę, aby serca się złączyły i powstała miłość. Sądzę, że ratując Ci życie, odnalazłem połowę mojego jednego serca. Natan. Myślisz, że wygramy tę wojnę ? Razem przetrwamy wszystko, nieważne co się stanie. Musisz mi tylko zaufać. Ufam ci od momentu, gdy powiedziałeś, że nie można nikomu ufać. Mądra dziewczynka. Dobranoc. Myślałam, że chcesz abym została. Bo chcę.    To było wbrew zasadą, ale chyba nic nie powstrzyma, jak można było wywnioskować trzech serc. Natan mocno przytulił Rose. Wyglądał na przestraszonego, widocznie każdy miał tutaj złe sny. Dziewczyna również postanowiła zasnąć, wtulając się w jego dłoń. Gdy miał zamknięte oczy wydawał się być taki słodki. Potrafił przybierać wiele twarzy, niczym każdy tutaj.  Obudziło ich głośne pukanie, byli zbyt zaspani by otworzyć. Ktoś wyważył drzwi, był to Denis. Jego wzrok mówił sam za siebie, ktoś musiał powiedzieć o tym co się stało. Nigdy nie dopuściłby do czegoś takiego, chociaż dobrze wiedział, że do niczego nie doszło. Po prostu nie chciała by ogarnął ich strach. Natan, który niczego się nie bał niczym Lisa, przez jeden sen stał się bezsilny, a pomóc mu mogła tylko miłość.  Co wy sobie wyobrażaliście?!!! - wrzeszczał na cały sektor Denis. Ależ Denis, do niczego nie doszło, ja po prostu się bałem. Nie jesteś stworzony do porażek, rozumiesz?! Poniesiecie wielkie konsekwencje swojego czynu. Nie idziecie na bitwę a od teraz trenujecie osobno, ponadto bierzecie dzisiaj..  Przerwał mu Natan  Denis za tobą uważaj !!!  Jednak było już za późno, demon wbił szpony w Denisa wyrzucając go jednocześnie w ścianę. Natan szybko wstał i chwycił za sztylet podbiegając do potwora i zabił go tylko jednym uderzeniem. To było niemożliwe, nikt jeszcze nie dokonał takiego czynu. Szybko podbiegł do Denisa, przy którym była już Rose,  Denis nie !! Pewnego dnia i tak będę musiał odejść Natan. Nie pozwolę na to.  Wybiegł z pokoju, i wrócił z jakimś czarownikiem, który podał Denisowi miksturę leczenia. Łzy ściekały po policzkach Natana, Rose obserwowała je dokładnie. Serce waliło mu z całych sił, a gdy Mag oznajmił, że wszystko będzie z nim dobrze, chłopak zaczął się modlić. Można by rzec, patrząc na niego, że popada w depresję, ale nic z tych rzeczy. Podszedł do demona, z którego został tylko ryj.  Nie masz serca. -  i wyrzucił głowę przez okno.  Wspólnie z Rose wynieśli z pokoju Denisa, inni szybko im pomogli, i zanieśli go do szpitala. Natan kazał czekać dziewczynie aż wróci w jego pokoju.    Wrócił, a nie minął nawet kwadrans. Po jego wyrazie twarzy nie można było nic poznać. Nie był ani smutny, ani wesoły. Był nijaki. Rose chciała go chociaż trochę pocieszyć,  aby zobaczyć jego szeroki uśmiech, jego wyraz twarzy, który sam za siebie mówił o pogodnym człowieku, wesołym, nieskorym do płaczu. Silnym oraz odważnym jak nigdy. Ale teraz wyglądał jakby ktoś zranił go mocno w serce. Na włosach miał nawet krople krwi po ostatniej walce z demonem. Na szczęście był na tyle przy zmysłach, że zabił go szybko. A teraz runął na łóżko, ukrywając twarz w poduszce. Rose stała i przyglądała się mu trzymając rękę na sercu, ale gdy runął na łóżko, od razu do niego podbiegła.  To co się stało już nigdy się nie powtórzy. Nie martw się. - powiedziała. Wiesz, że Denis cię nienawidzi ? Wiem. Przepraszam, widocznie uratowałeś złą osobę. Miłość, chociaż nie wiem czy można nazwać tak uczucie między nami powinna zgasnąć.   Nie chcę tego Rose. Nie obchodzi mnie w tej chwili jakiś koleś. Kocham Cię za wszystko, za każdy gest, każde słowo, tak po prostu. Natan powinieneś się położyć. Dobrze, ale przed snem chce ujrzeć jeszcze raz twój uśmiech.  Dziewczyna uśmiechnęła się i odeszła, aby zobaczyć co u Denisa. Zeszła po schodach na parter, przyspieszyła tempo, aż zaczęła biec. W zaledwie trzy minuty dotarła do szpitala. Nie musiała się długo zastanawiać gdzie leży Denis, ponieważ kupa wojowników stała przy pierwszej sali. Musiała się jakoś przez nich prześliznąć, aby w końcu stanąć przed nim . Już nie czuła przerażenia, odkąd Natan, który zawdzięczał mu życie powiedział, że on nic dla niego nie znaczy, nawet szeroko się uśmiechnęła patrząc na jego ból, ale szybko się opanowała.    Przepraszam Denis, zleciłeś mu złe zadanie. To nie ja Rose. To los. Życie to loteria, po prostu ja znam jego los. Wierz, to nie w porządku, ale cieszę się, że nic ci nie jest. Proponuję ci sojusz, wiem, że nie jestem idealna. Ale chociaż udawaj, że mnie lubisz. Postaram się, ale na bitwę i tak nie pójdziecie, nie chcę więcej zgonów.  W jakimś sensie uraziło ją jego słowo. Bezczelnie stwierdził, że nie dadzą sobie rady. Oni, którzy razem mogli stworzyć coś więcej niż tylko jedno marne uczucie. Wróciła szybko do chłopaka. Leżał, ale nie spał. Spojrzał na nią, doskonale wiedział gdzie była.  Chodź bliżej. Widzisz to ? Nie. - odpowiedziała.  Pocałował ją szybko.  A teraz widzisz? - znowu zapytał. - To się nazywa miłość.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 03, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The World Of The ImmortalsWhere stories live. Discover now