Rozdział 1

4.1K 271 35
                                    

Wita. Tak oto nadszedł czas na oczekiwaną przez wielu drugą część "Tenshi". Mam nadzieję, że opowiadania sprostuje waszym oczekiwaniom. Miłego czytania ;)

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                Obudziło mnie dzwonienie budzika. Sennym ruchem ręki próbowałem go znaleźć. Dłonią przeszukiwałem poduszkę obok mnie, gdzie powinien on leżeć. Gdzie on jest?! Podniosłem się i otworzyłem lekko oczy. Rozejrzałem się po dookoła. Nie ma go. Z westchnieniem wstałem i zacząłem poszukiwania. Obszedłem łóżko wokół i znalazłem. Budzik zrobił sobie wędrówkę i znalazł się na podłodze po drugiej stronie łóżka. Wyłączyłem go i położyłem tam gdzie jego miejsce.

- Która godzina?- Mruknąłem zaspany do samego siebie.

Zerknąłem na zegar. Co, już po ósmej?! Zaraz się spóźnię! Szybko zacząłem szukać czystych ubrań. W moim pokoju panował coraz większy bałagan. Nadal nie mogłem się do końca pozbierać po wydarzeniach minionych wakacji, co przejawiało się zaniedbaniem domu. Udało mi się znaleźć jakąś czystą koszulę i dżinsy. Jeszcze tylko bielizna i będę gotów. Po chwili znalazła się również i ona. W kuchni chwyciłem w rękę jabłko i wybiegłem z domu. Pędziłem przez pół miasta. Przed samą dziewiątą udało mi dotrzeć do kwiaciarni. Otwieram drzwi i wpadam do środka.

- Ktoś cię gonił czy co?- Spytał szef śmiejąc się.

- Nie chciałem się spóźnić- wytłumaczyłem.

- Nic by się nie stało jakbyś przyszedł parę minut później. Poradziłbym sobie.

- Przepraszam, ostatnio słabo się wysypiam- mówiłem rozmasowując obolały kark.

Uśmiechnąłem się do niego i udałem się na zaplecze, by się przebrać. Szef był dla mnie naprawdę wyrozumiały. Nic nie mówił, kiedy spóźniałem się parę minut do pracy oraz pozwalał mi czasami wyjść wcześniej, nie robiąc mi później żadnych problemów. Mimo to nie lubiłem nadużywać mojej swobody. Zawsze starałem się stawiać punktualnie w pracy, a wychodziłem wcześniej, kiedy miałem naprawdę dobry powód.

Przebrałem się i wróciłem do szefa, by pomóc mu w układaniu kwiatów. Lubiłem go. Nigdy nie gadał za dużo. Nie zanudzał mnie różnymi opowiadaniami. Wyznawał zasadę: „Mów tylko tyle ile potrzeba".

- Co słychać u...?- Zapytał w końcu.

- Bez zmian.- Odpowiedziałem zanim zdążył dokończyć pytanie

Codziennie to samo pytanie i codziennie ta sama odpowiedź. Każdego dnia miałem nadzieję, że będę mógł mu udzielić innej, lecz nic z tego. Za każdym razem, gdy przychodziłem go odwiedzać, lekarze potwierdzali tylko, że jego stan nie ulega zmianie.

Po pewnym czasie szef udał się do swoich niedużych rozmiarów gabinetu, a ja zostałem sam w sklepie. Ruch był dzisiaj nieduży. W ciągu godziny wpadało tu może dziesięć osób, z czego tylko połowa decydowała się coś kupić. Przed porą obiadową wpadł do mnie mój przyjaciel Masami. Był to chyba mój jedyny prawdziwy przyjaciel, ale nawet z nim nie spędzałem dużo czasu. Byłem typem samotnika i większość czasu spędzałem samotnie. Jedyna osoba, z którą mógłbym spędzać dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu była...

- Cześć, jak się masz?- Spytał witając się ze mną.

Był on niewiele mniejszy ode mnie, ale starszy o dwa lata. Miał krótkie czarne włosy i ciemnobrązowe oczy, które niektórym mogły się wydawać niemal czarne. W przeciwieństwie do mnie był duszą towarzystwa. Często chadzał na jakieś imprezy.

Owari [yaoi]Where stories live. Discover now