03 - Wielkie nadzieje

590 75 29
                                    

Wielkie nadzieje, kiedy odpuszczasz, wychodzisz i zaczynasz od nowa.

Wielkie nadzieje, kiedy to wszystko zmierza ku końcowi

Świat wciąż się kręci...

Tak, świat wciąż kręci się wokół... — śpiewał głos Scarlett Bray w radiu.

Jim zaparkował swoim czerwonym samochodem na parkingu przed restauracją Vivenne Classic, gdzie, według informacji, których udzieliła mu sekretarka pana McBerry'ego, Scarlett Bray miała udzielić wywiadu. Nie miał pojęcia, czy dziewczyna już się tam znajdowała, ale planował wejść do środka budynku, udając zwykłego chłopaka i to sprawdzić.

Zdążył jeszcze pomyśleć, że wręcz śmiesznym zbiegiem okoliczności w radiu puścili piosenkę tej młodej piosenkarki właśnie w takiej chwili. Swoją drogą, musiał przyznać, że była ona posiadaczką naprawdę ładnego, czystego głosu. Podobała mu się także sama piosenka i jej tekst.

Już miał wychodzić z pick—upa, kiedy jakiś ruch przykuł jego wzrok. Popatrzył w stronę drzwi restauracji. Oto sama Scarlett Bray stamtąd wychodziła, a właściwie wybiegała. Z jej twarzy można było wyczytać, że jest nieźle wkurzona.

Brunet pomyślał, że los się do niego uśmiechnął. Czym prędzej złapał aparat leżący na siedzeniu obok niego i wyszedł z samochodu. Celowo nie zamknął od niego drzwi, chowając się za nimi i przykucając z urządzeniem w dłoniach, skąd miał doskonałą perspektywę na wejście do restauracji.

Szybko włączył aparat i zaczął robić zdjęcia. Cyk, cyk. Scarlett dalej szła, wściekła na coś lub na kogoś. Cyk, cyk. Wydawało mu się, że zrobił kilka dobrych zdjęć uchwycających jej gniew.

Nagle z Vivenne Classic wyszła blondynka w średnim wieku, elegancko ubrana.

— Zaczekaj! A co z wywiadem? — krzyknęła, na co dziewczyna odwróciła się gwałtownie do niej i powiedziała coś, czego Jim nie zdołał usłyszeć.

Cyk, cyk. Robił kolejne fotografie uwieczniające tę sytuację. Szef będzie z niego zadowolony.

Chwilę potem obok Scarlett i kobiety pojawił się umięśniony mężczyzna, który już z daleka wyglądał groźnie. Krzyknął on coś do blondynki, a ona odwróciła się i po prostu sobie poszła. Jim od razu zorientował się, że był on najprawdopodobniej ochroniarzem młodej piosenkarki.

Mężczyzna skierował się w stronę czarnej limuzyny, stojącej niedaleko obok nich, a Scarlett szła przy nim. Wsiedli do niej i niemalże natychmiast odjechali z piskiem opon.

Kiedy limuzyna wyjechała z parkingu i znalazła się na drodze, Jim podniósł się do pozycji stojącej i rozejrzał się dookoła. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek go widział. Świetnie.

Wsiadł do swojego pick—upa i przejrzał zdjęcia, które wykonał. Idealnie obrazowały one poszczególne sceny, których był świadkiem. Jim miał pewność, że wystarczy tylko odpowiednio dobrana historia, a do tego te fotografie i powstanie artykuł, na który ludzie będą się dosłownie rzucać, tym samym podnosząc sprzedaż i popularność magazynu Stars.

Był zadowolony z siebie, że wykonał te zdjęcia, które z pewnością zadowolą pana McBerry'ego. I choć wciąż gdzieś tam w głowie kołotały mu się lekkie wyrzuty sumienia, to jednak starannie je ignorował. Obiecał sobie przecież, że nie będzie do tego zadania przywiązywać takich uczuć.

Tymczasem w samochodowym radiu zaczęła lecieć jakaś piosenka z wyraźną wzmianką o poczuciu winy. Większego zbiegu okoliczności już nie mogło być, pomyślał Jim i zirytowany je wyłączył, by mieć święty spokój.

Paparazzo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz