15

6.9K 263 18
                                    

Życzę miłego czytania :* kocham mocno ♡ i dziękuję za pozostawiony komentarz czy gwiazdkę, dziękuję za wyświetlenie :* i ogólnie za wszystko i zostawcie komentarz z shippname naszego rodzeństwa no bo trzeba ich jakoś nazwać :* - tak nadal ten temat.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

-Jak długo zamierzałeś to przede mną ukrywać? -wskazałam na artykuł w gazecie, kiedy tylko Luke usiadł na krześle.
-Ale o co ci chodzi?- spojrzał na mnie i wyrwał papier z rąk. -A... o to... Nie chciałem ci nic mówić, tylko moja mama o tym wie jak na razie nawet Rufus o niczym nie ma pojęcia...-słuchałam tego co do mnie mówił i nie mogłam w to uwierzyć.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? -patrzył na mnie z niewielkim uśmiechem.
-Miałem ci powiedzieć o czymś co się jeszcze nie wydarzyło? -chwycił moją dłoń i zaczął pocierać kciukiem o moje knykcie.-Nie chce Cię martwić niepotrzebnie, chce przy tobie być, a jeżeli coś się uda i pojedziemy w trasę ty pojedziesz z nami. -uśmiechnęłam się ciepło do niego, a on przesunął się bliżej mnie i pocałował.
-Skąd wiesz, że Rufus się zgodzi? W sensie no mój ojciec, zgodzi się na to żebym wyjechała wami w trasę? -Luke tylko zaśmiał się pod nosem i wrócił na swoje miejsce.
-Uwierz moja mama ma takie metody przekonywania, że okręci sobie twojego ojca wokół palca w ciągu pięciu minut.-zaczęłam się śmiać, racja Liz miała coś takiego w sobie co sprawiało u niej wrażenie, że stawała się inną osobą podczas rozmowy na ważne tematy, rozpoczynała w jej czasie hipnoze, podczas której manipulowała drugą osobą. Miałam nadzieję, że i z moim ojcem będzie podobnie.

Zjedliśmy obiad razem z Lukeyem i udaliśmy się do naszego ulubionego miejsca, siedzieliśmy na skarpie, dokładnie w tym samym miejscu jak tego dnia kiedy Luke zabrał mnie tu po raz pierwszy.
-Pamiętam, jak poznaliśmy się z Calumem... nigdy nie pomyślałem, że potem dołączy do nas ktoś taki jak Mike i Ashton... W sumie gdyby nie Michael nie byłoby zespołu, to on wypalił z takim pomysłem, krzyknął "Hej załóżmy zespół, będzie fajnie!" A my sie zgodziliśmy i o to jestem,

Jestem, który jestem Hemmings co?

Tutaj w tym miejscu, razem z kimś dla mnie ważnym. Ta osoba jest śliczna, mądra, pociągająca i strasznie mnie podnieca...
-Ej, ej Hemmings czy ktoś tu jest oprócz mnie? No bo czuje się jakbyś nie mówił o mnie tylko o kimś innym. -zachichotałam a on przybliżył swoje wargi do moich i złożył na nich delikatny pocałunek.
-Jesteś tylko moja, nie dam Cię nikomu skrzywdzić. -Zaczęłam pogłębiać pocałunek, Luke zawisł nade mną i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, było idealnie. Jednak wszystko musiał ktoś spieprzyć. Ktoś odepchnął ode mnie Luke'a i chwycił mocno za ramię.
-To boli! -krzyknęłam i obróciłam głowę w stronę mojego oprawcy.

To nie możliwe...

-Ma boleć, rozumiesz? -spojrzałam w zielone tęczówki Alexa, a Luke podniósł się z ziemi.
-Zostaw mnie! Nie wrócę do tego! Mam co kurwa przeliterować?!- puścił moje ramię i zdzielił w policzek. Upadłam, a Luke wręcz rzucił się na niego z pięściami. Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie... Alex znany był ze swojej przebiegłości i z tego jaki potrafił być zaborczy, kiedy nie dostał tego czego chciał. Kiedy byliśmy jeszcze w naszym zawodzie, pamiętam jak nazywali go Kobra albo Wasabi, wszystko z powodu jego zachowania. Potrafił zabić drugiego z zimną krwią i jeszcze spojrzeć mu w oczy kiedy konał. Bałam się o Lukeya, zielonooki zawsze nosił ze sobą nóż, zastanawiałam się czy teraz tez bo ma. Jak to mówią stare przyzwyczajenia nigdy nie opuszczą człowieka.
Odwrociłam na moment wzrok od tej dwójki, nie wiedziałam co tak naprawdę mam zrobić, jedyne co przychodziło mi do głowy to krzyk i płacz, ale pokazałabym jaka jestem bezsilna i jak bardzo się zmieniłam. Otarlam moje oczy, które zaczynała ogarniać mgła i wróciłam wzrokiem do chłopaków. Zobaczyłam jak Luke szarpie się z nim nad skarpą, muszę szybko coś wymyślić...

Myśl Renee, myśl!

-Ej! Alex! -idę w jego stronę pewnym krokiem, a on odrzuca Luke'a obok.
-Czyżby wracała panna nieustraszona?- drwił ze mnie, a ja czułam jak moje serce zaczyna walić jak młot, mój oddech stawał się nierównomierny, a w moim gardle pojawiła sie gula, którą probowałam przełknąć.
Stałam z nim twarzą w twarz, klatka w klatkę, a z boku patrzył na nas Luke.
-Myślisz, że się poddam? Nigdy! Odczep się ode mnie raz na zawsze. -prychnął z tym swoim uśmieszkiem, którego nie znosiłam.
-Maleńka, życie nie jest kolorowe, a ja chce zapłaty.-pogładził mój policzek w który przed momentem wymierzył cios.
-Oddałam ci wszystko, Co do grosza! Niczego nie dostaniesz. - obróciłam się tak, aby zasłonić Lukeya.

Ten idiota serio myślał, że nie widzę noża?

Podszedł do mnie i przejechał żelaztwem po moim policzku, zatrzymując się z nim na moim brzuchu.
-Wiesz czego chce? Ciebie, żywej albo... martwej.-ostatnie słowo wypowiedział prosto do mojego ucha, pchnął nożem w moje ciało, a ja poczułam ogromny ból. Chwyciłam się za krwawiące miejsce i upadłam na ziemię, a  ten dupek uciekł.

-Renee, Boże musimy szybko jechać do szpitala..-spojrzałam na twarz blondyna, w jego oczach był strach i smutek. Pogładziłam jego policzek i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Zabierz...zabierz mnie do domu...-powiedziałam szeptem a on podniósł mnie w stylu panny młodej i pobiegł do naszego gniazdka. Tam wszystko działo się szybko. Luke zabrał kluczyki do samochodu i kilka potrzebnych rzeczy. Ucisnął moją ranę, aby zahamować krwawienie, a sam pobiegł po telefon. Nim zdążyłam otworzyć oczy, czułam jak mnie unosi i sadzana tylnym siedzeniu. Szybko odpalił silnik, i zaczął wybierać w pośpiechu numer.

-Rufus?! Jedziemy do szpitala...Tak... Renee została ugodzona nożem...szybko...piętnaście.......-traciłam świadomość,  miałam ciemne plamy przed oczami, kręciło mi się w głowie. A jedyne co zdążyłam usłyszeć to słowa Lukeya.
-Wytrzymaj skarbie, jeszcze tylko kilka minut... -odpłynęłam, nie wiem co się potem ze mną działo, chodziłam po czarnej otchłani z białym światłem na końcu, do którego za żadne skarby nie chciałam zmierzać. Nigdy przenigdy! Nie zostawię Luke'a. Słyszałam piski maszyn, czyli tak skończę? Zwyzywana od nieudaczniczek, bez rodziny, zostawiając chłopaka z marzeniami o naszym wspólnym domu? O wspólnej trasie o tym co będzie potem... nie poddam się bez walki. Siłą chce wygrać!

Boże daj mi siłę nie pozwól mi odejść, nie teraz...

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Hejka naklejka ;*
Możecie mnie zabić za to pozwalam... Renee ;-; przykro mi ;-; płacze jak to czytam... ale co myślicie? Czy dziewczyna się podda?
Kocham was i dziękuję :*

- Katie ♡

DESIRE | L. HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz