Laughing Jack x Reader~ Zacne oko, czyż nie?

8.6K 441 88
                                    

Zapukałaś do pokoju Jacka. Ostatnio coraz częściej miał w zwyczaju tam przesiadywać.
Pomieszczenie to nie było duże – wiele brakowało, by mogło być określane takim mianem. Jednak małe również nie było, idealnym opisem będzie w sam raz, w sam raz, by zmieścić wszystkie zabawki, przyrządy, narzędzia tortur, które tak uwielbiał, w sam raz, by jego trucizny oraz składniki nie stały jedna na drugiej, w sam raz, by nie zabrakło dużego, dwuosobowego łóżka, w sam raz, byście mogli razem u niego przesiadywać... To był dobry pokój, przywoływał wspomnienia.

Żadnej odpowiedzi.

Zdziwiło cię to, zapukałaś ponownie. Nic.

Nie było go? Po tak nostalgicznym opisie jak bardzo ten pokój jest zajebisty go nie ma!?

Na szczęście, Puppeteer przelatywał obok.

– Puppet, widziałeś L.J.? – zagadnęłaś.

– L.J.? Znajdziesz go w piwnicy... – odpowiedział.

– W piwnicy? Co on robi w piwnicy? – Popatrzyłaś na niego zdziwiona.

– On... Um... Jesteś jego dziewczyną, zrozumiesz. – Tyle usłyszałaś, odleciał.

– Huh?

Nie pozostało nic innego, jak zejść do piwnicy. Już przy schodach prowadzących na dół to usłyszałaś - przeraźliwe krzyki bliżej nieokreślonego mężczyzny, błagające o pomoc i litość.

Głos Jacka również. Śmiał się.

Zeszłaś do ciemnego, przyglądając się obu zza rogu.

Było to małe pomieszczenie, niezawierające wielu mebli – stary stół z najróżniejszymi narzędziami tortur oraz krzesło, do którego przywiązany był nieznany ci mężczyzna. Kilka kroków obok niego stał L.J., obrócony do ciebie tyłem, w rękach trzymał nóż, był czysty, co oznaczało, że zabawa się jeszcze nie zaczęła.

–Hej! Ty! Pomóż mi! – Przyszła ofiara zauważyła twoją obecność.

Przynajmniej się starałaś...

– Och, witaj [Twoje Imię]! – powitał cię Jack – Przychodzisz w odpowiednim momencie! Chcesz popatrzeć, jak wygląda prawdziwa zabawa? – zachichotał, zasłaniając ręką usta.

– To psychol! To pierdolony psychol! – krzyczała ofiara.

– Och, nie zwracaj uwagi. Myślisz, że to idealna pora, by pozbawić kogoś języka? – Sprawdził godzinę. – 2:38! To dobra godzina na taki zabieg – stwierdził.

Postanowiłaś podejść bliżej. Oparłaś się o stolik z narzędziami.

– Ty pieprzony sukinsynu! A ty!? Jesteś jego pierdoloną dziwką!?

Jack był spokojny, do chwili, gdy usłyszał wyzwisko kierowane w twoją stronę. Zaczął nucić coś pod nosem, raz po raz zaśmiewając się.

Wepchnął swoją długą rękę do ust mężczyzny i wyciągnął jego język na zewnątrz, ten mógł jedynie wydawać błagające jęki, podczas gdy Laughing Jack usilnie starał się je ignorować. Nożem, który trzymał w ręku, zaczął go powoli odcinać, napełniając usta oraz gardło ofiary krwią i sprawiając, że ledwo się nią nie udławił.

Chwilę później L.J. miał świeżo zdobyty język. Nie zainteresowało go to na tyle, by nie wyrzucić go w kąt pokoju.

– Nah – skomentował.

Po chwili się zorientował.

– Nie zapytałem o imię! Teraz będę musiał do ciebie mówić... Zygfryd. Pasuje?

Znowu jęki, kręcenie się.

– A więc – zachichotał – może teraz popracujemy nad kierunkiem, w który się patrzysz...

Odwrócił wzrok od ciebie i popatrzył na Roześmianego ze strachem.

Ten wepchnął swoje długie, ostre palce do jego lewego oczodołu. Chwycił jego gałkę oczną i mocno pociągnął.

Zaczęła dyndać bezwładnie zawieszona na nerwie wzrokowym.

Podśmiechując się pod nosem odciął je od ciała.

– [Twoje Imię], prezent~ – Wyciągnął do ciebie rękę, w której trzymał oko „Zygfryda".

– O-oko? – Nie byłaś pewna, czy mówi na poważnie.

– Yhym! – potwierdził, rozwiewając twoje wszelakie wątpliwości.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że normalnie dziewczyny dostają kwiaty?

– Każdy głupi może kupić kwiaty! – zauważył. – A nigdy od nikogo nie dostaniesz oka.

– A teraz! Czas kontynuować! – Kopnął krzesło tak mocno, że przewróciło się na ziemię.

Kucnął nad nim, cały czas śmiejąc się pod nosem rozciął mu brzuch, nadal ignorując błagalne jęki. Wyciągnął kilka metrów jelita cienkiego.

– Musisz koniecznie powiedzieć mi, jakie jest twoje ulubione zwierzę lub kształt... – Zwrócił się do więźnia. – A nie! Przecież pozbawiłem cię języka, ahahahahaha!

Postanowił ułożyć kwiat. Nadmuchał organ i zaczął bawić się nim, niczym balkonikiem.

– Ta-da! – krzyknął triumfalnie gdy skończył. Zauważył, że Zygfryd odpływa. – Nie! Nie możesz jeszcze zasnąć, rozkręcam się. – Wziął ze stolika strzykawkę z przezroczystym płynem.

Wstrzyknął zawartość w rękę więźnia. W jednej chwili jego mięśnie naprężyły się, a naczynia krwionośne stały się widoczniejsze, zwłaszcza te, w okolicach skroni.

– Adrenalina? – domyśliłaś się.

– Och, och, znamy się na tym? – zapytał Jack, szczerząc swoje ostre zęby.

– Każdy głupi to wie – zaprzeczyłaś.

Postawił krzesło do pionu.

L.J. zrobił jeszcze wiele ciekawych rzeczy...

Podciął mu kostki. Odciął narządy słuchu i równowagi. Przystawił do jego otwartego brzucha wiadro pełne karaluchów, podgrzewając je. Biedne stworzenia szukając drogi ucieczki rozlazły się na całej powierzchni ciała. Nie chciałaś wiedzieć, jak głęboko i daleko zaszły... Próbował bawić się w Jeffa, wycinając mu uśmiech, a następnie w Clockwork, zszywając go. Do tego liczne rany cięte i kłute, specjalnie omijające witalne punkty, raz po raz posypywane solą.

By zakończyć jego cierpienia, dumnie wyrwał mu bijące wówczas serce. Trzymał organ w swojej wielkiej łapie, przyglądając mu się z uwagą.

– Hahahahahaha! – Podsumował cały czas spędzony z Zygfrydem histerycznym śmiechem.

Po chwili się uspokoił.

– To co... [Twoje Imię], chcesz cukierka? – zapytał.

– Tak – odparłaś.

– No to, zapraszam do siebie~ – zachichotał.

– Mogłam się tego spodziewać...

– Zaciągnę cię siłą – oświadczył.

– Tak, wiem, wiem...

– Jesteś moja – zachichotał. – Oko schowajmy na pamiątkę – zaproponował.

– Dobrze. – Uśmiechnęłaś się do niego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To pierwszy opublikowany przeze mnie one-shot... Tak, to trochę bardziej rozwinięty i zmieniony wynik z Selekcji #4.

Pozdrawiam 2016.

Creepypastowe One-Shoty || Character x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz