Dopiero teraz, podczas nieplanowanego, zakrapianego wieczoru z Elisą, Joanna poczuła, że w istocie bardzo brakuje jej tegowoż szaleństwa, o którym na tak długo zapomniała. Stanowczo za długo! Była więc współlokatorce ogromnie wdzięczna za podejście jej tą lampką wina, by wprowadzić ją w miły nastrój i obudzić w niej na nowo, śpiacą twardym snem, chęć zabawy, wygłupów i wszelkich wariactw. W mig zapragnęła wyjść do klubu nocnego, tańczyć tak długo, jak tylko będzie miała siłę, poznawać nowych ludzi, śmiać się i robić wszystko to, co w danej chwili jej się podoba. Tak, istotnie, zapragnęła być ponownie sobą, tą samą Joanną, którą była kiedyś. Elisa miała więc bardzo ułatwione zadanie, gdyż nie musiała jej do nieczego namawiać. Joanna bowiem sama z siebie rzuciła się w górę kolorowych fatałaszków oraz różnorakich gadżetów, spoczywających na krzesłach. Miała to być impreza kostiumowa, nosząca nazwę „Szalone lata 80.". Odpowiedni strój musiał więc charakteryzować się jaskrawością, kiczowatością oraz kunsztowną tandetnością. Należało więc puścić wodze fantazji w doborze garderoby i wykonaniu odpowiedniego makijażu. Elisa wskoczyła w czarną, krótką, dość wydekoltowaną sukienkę z rękawem do półramienia, przedłużonym do łokcia doszytą ażurową tkaniną, wykończoną jaskrawymi różowo – zielonymi lamówkami i wyszytym w tych samych kolorach geometrycznym wzorem wokół talii. Na nogach miała ażurowe, czarne trykoty, siegające tuż za kolana, czarne, również ażurowe skarpetki zakończone falbanką oraz cukierkoworóżowe szpilki. Nie zapomniała też o dodatkach – kilku różowych i zielonych bransoletkach z plastiku oraz okrągłych, dużych kolczykach i naszyjniku do kompletu. Na głowe zaś nałożyła czarną u nasady i jaskrawozieloną na końcach perukę ze zmierzwionego włókna, sięgającą długością tuż za uszy. Joanna natomiast ubrana była w dopasowaną, brudnoróżową sukienkę, pokrytą panterkowym nadrukiem, wykończoną kilkuwarstwową tiulową falbaną w barwach od blado do jaskraworóżowej oraz czarnej koronki na wierzchu. Na nogi naciągnęła cienkie, czarne leggingsy do pół łydki i wskoczyła w czarne, lakierkowe szpilki. Na dłoniach miała koronkowe rękawiczki bez palców, wykończone finezyjną falbanką tuż nad nadgarstkiem. U uszu wisiały spore, srebrne obręcze, szyja zaś przyozdobiona była skórzaną obrożą nabitą ćwiekami. Całość dopracowana była długości ramion oraz postrzępioną grzywką i czubkiem, nastroszoną, bladoróżową peruką z czarnymi i jaskraworóżowymi pasemkami. Do wykonania pozostał im więc już tylko makijaż. Joanna często obserwowała poczynania stylistyczno – wizażowe Mili, której niestety nie było teraz w pobliżu, zatem uznała, że nadszedł moment, by spróbowała własnych sił. Położyła na powieki Elisy krzykliwy odcień zieleni, rozpuszczając go tuż pod linią brwi, dolne powieki pociągnęła ciemnozieloną kredką, przeciągając kreski nieco w stronę skroni. Obowiązkiem tej nocy było przyklejenie długich, sztucznych rzęs, co również nie sprawiło jej zbytniego problemu. Policzki koleżanki z kolei pokryła pastelowym różem. Sama natomiast obrysowała swe, uprzednio pomalowane czarnym i różowym cieniem oczy czarną kredką, przedłużając linię górnej powieki ku górze. Tuż pod brwiami naniosła pędzelkiem nieco mieniącego się, opalizującego brokatu, po czym również przykleiła do obu powiek firanki sztucznych rzęs. Na koniec podkreśliła swe kształtne policzki mocnym różem i zabrała się za malowanie paznokci koleżanki czarnym lakierem.

- Nie miałam pojęcia, że taka z ciebie artystka – pochwaliła Joannę Elisa, nie mogąc przestać zerkać w lusterko – Marnujesz się, moja droga.

- Lata podglądania mojej przyjaciółki, wizażystki – Joanna uśmiechnęła się, popijając kolejny łyk wina. Siedziały jeszcze przez chwilę przy stole, w pełnym rynsztunku, czekając na wyschnięcie lakieru na paznokciach, po czym dopiły pozostałe w kieliszkach resztki wina i wyszły z domu, pędząc do stacji metra.

Kiedy tylko odzyskały zasięg po wyjściu ze stacji Shepherd's Bush, usłyszały dźwięk telefonu Elisy.

- Ocho, może chłopaki dzwonią, żeby jednak dołączyć do nas. Pewnie ta ich impreza jest na maxa beznadziejna, zaraz sie pośmiejemy! – chichotała Elisa. Istotnie, telefonował jeden ze współlokatorów, Karim. Włoszka odebrała telefon, przełączając go od razu na tryb głośnomówiący tak, by Joanna też mogła słyszeć całość rozmowy. – Halo?

Gra warta świeczkiWhere stories live. Discover now