Rozdział 13: Przemiana część 2

4.4K 316 34
                                    

Minuty lecą powoli, nie wiem nawet, ile czasu minęło. Wzdrygam się na każdy podmuch wiatru wprawiający drzewa w ruch, obracam niespokojnie głową, słysząc najdrobniejszy dźwięk z głębi lasu. Zaczynam popadać w obłęd. Oczami wyobraźni widzę dwa wilki biegnące w stronę miasta, rozrywające na strzępy niewinnych ludzi napotkanych po drodze. I to wszystko wydarzyłoby się przeze mnie. Bo jestem na tyle głupia, że poszłam za wilkołakami podczas pełni. Kto normalny by tak zrobił? Co ja sobie myślałam?

Z początku wydaje mi się, że przez strach słuch płata mi figle. Gdy dźwięk się jednak powtarza, a niedalekie wycie staje się wyraźne, podnoszę się gwałtownie, podpierając o drzewo. Słyszę dzikie ujadanie i przez chwilę mam wrażenie, że bicie mojego serca jest od niego głośniejsze. Cofam się, niemal potykając o wystający korzeń. W ciemności oświetlanej jedynie światłem księżyca przebijającym się przed wysokie drzewa, widzę dwa wilki biegnące w moim kierunku. Jeszcze jakiś czas temu, zanim odkryłam nadprzyrodzony świat, strach by mnie sparaliżował, a dzikie zwierzęta rozszarpałyby mnie jak kiedyś. Z teraźniejszą wiedzą nie zastanawiam się nad tym co robić, po prostu biegnę w stronę klifu, odciągając likantropy jak najdalej od miasta.

Furiackie ujadanie staje się coraz głośniejsze, niemal czuję gorący oddech na łydkach oraz dotyk ostrych kłów. Może i byłam szybsza, gdy Theo nie był przemieniony, teraz jednak depcze mi po piętach, a ja jestem na przegranej pozycji. Enzo jest zaraz za nim.

Serce wali mi jak młotem, bo nie mam pojęcia, jak ujarzmić oba wilkołaki. Zaciągnę ich na urwisko, ale co wtedy? Mam pozwolić się pożreć? Zaczynam przeklinać swoją lekkomyślność. Zostanę zjedzona przez wilki tylko dlatego, że chcę jednemu z nich udowodnić, że wcale się go nie boję.

Odskakuję w bok, kiedy nagle potężna błyskawica uderza tak blisko nas, że wprowadza ziemię w drżenie. Nie zatrzymując się, zerkam w górę. Chwilę temu czyste niebo teraz spowite było ciężkimi, burzowymi chmurami. Wybiegam na puste pole prowadzące prosto w przepaść i zatrzymuję się kilka metrów przed krawędzią. Czuję, że serce za moment wyskoczy mi z piersi. Adrenalina bijąca w żyłach zmusza mnie do szybkiej reakcji, przywołuję do siebie pioruny i kieruję je w stronę wilków, kiedy te szykują się do skoku.

— Nie miejcie mi tego za złe — mówię cicho, a oddech mi drży z nerwów.

Przyglądam się, jak Theo i Enzo powoli wracają do swoich ludzkich postaci. Mocny ból potrafi hamować przemianę, a nawet ją cofnąć. Nie miałam pewności, czy się uda, ale oddycham z ogromną ulgą, widząc oskarżycielskie spojrzenie Hagginsa. Jęczy z bólu, obracając się na plecy.

— To bolało. — Podnosi się chwiejnie, a ja staram się nie gapić na jego nagość. Zapomniałam, że przemieniając się, nie mają na sobie żadnych ubrań.

Spoglądam w stronę Theo. Wygląda dobrze, nie zrobiłam mu dużej krzywdy, widząc jednak jego minę, obawiam się, że będę musiała połaskotać go prądem po raz kolejny. Podchodzi do mnie pewnym, gniewnym krokiem z tak ostrym spojrzeniem, że mam ochotę zapaść się pod ziemię. Pierwszy raz czuję się mała, gdy ktoś staje na przeciwko mnie. Tym razem nie mam nikogo, kto by mnie obronił.

— Co to, kurwa, miało być, co?! — krzyczy, a ja pierwszy raz się wzdrygam. Próbuję wytrzymać jego spojrzenie, ale nie daję rady, spoglądam na Enzo, jakby mógł mi w jakiś sposób pomóc. — Przez twoją głupotę mogliśmy kogoś zabić. Jeszcze chwila i pobiegłbym do miasta. Myślisz, że udałoby mi się pohamować? Nie miałem nad sobą kontroli! Mogłem kogoś rozszarpać, a gdybym to zrobił, to byłaby to tylko i wyłącznie twoja wina. — Jego słowa wbijają się w moje serce jak małe igiełki. Muszę zacisnąć mocno zęby, aby się nie rozpłakać. Wiedziałam, że moja decyzja nie należała do mądrych, teraz jednak dotarło do mnie, jakie konsekwencje mogła przynieść. — Pieprzona kretynka... — Pogarda w jego spojrzeniu dotyka mnie głęboko. Czuję wstyd i czuję go, bo wiem, że ma rację. Próbowałam udowodnić coś sobie i im, kierowały mną uczucia, które nie miały nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.

WatahaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz