Rozdział 6

629 3 0
                                    

Jego wolne, rytmiczne ruchy unosiły moje ciało i popychały na koc. Nie cisnął mnie ciałem. Mogłam swobodnie włożyć rękę i ogarnąć nią resztę, co się nie zagłębiła. Delikatnie dociskał moją pięść. Pod palcami czułam jego tętniące pożądanie. To co dotąd uważałam za orgazmy, dawno już przeminęło. Wcale jednak nie przyniosło rozładowania, tylko ogarniało ciało jakimś piekielnym ogniem i huczało dzwonami w uszach. Moje i jego napięcie stawało się nie mieć granic i było nie do zniesienia. Naraz poczułam jakieś obce, krótkie ruchy, palce na jego korzeniu rozrywało coś eksplodującego i coś gorącego zaczęło przeciskać się ku górze po ściankach napiętej jamki. To był jego koniec. To był mój pierwszy wytrysk do środka. Nie bałam się tego. Z rozkoszą tajemną myślałam, że tak oto poczyna się nowe życie. Nigdy dotąd nie myślałam przy tym w taki sposób. Moja falująca rozkosz trwała na szczytach i już dalej posunąć się nie mogła. Wysuwał się z mojego wnętrza jakby miększy, choć wciąż jeszcze duży w objęciu palców. Usiadł dotykając mojego rozedrganego spazmami ciała. Leżałam bez ruchu, maleńka, a jakby duchem ogromna w dawaniu szczęścia. On milczał, a tak pragnęłam, by coś do mnie mówił, żeby pogłaskał piersi i brzuch. Sama ujęłam jego rękę i położyłam na podrygującej cipce. A nie będziesz się na mnie gniewać? - zapytał, a za co miałabym się gniewać - przecież sama tego chciałam - przeleciało mi przez myśl. A on znowu jęknął - a czy używasz jakieś środki? - czyżbym wyglądała na narkomankę?. Nie chciało mi się odpowiadać - przeżywałam to cudowne otępienie "po".

WspomnienieWhere stories live. Discover now