Prolog

98 7 5
                                    


Wychudzona dziewczynka siedziała skulona w kącie jednego z opuszczonych budynków mieszkalnych. Pomieszczenie oświetlało jedynie nikłe światło księżyca. przytrzymując się brudnej ściany, podniosła się z ziemi. Ledwo utrzymując równowagę, podeszła do okna, a właściwie do tego co z niego zostało. Wypatrywała jak co noc swojego ojca który powinien wrócić z jedzeniem, lecz i tym razem nie wracał. Czekała na niego już drugi dzień, tydzień, miesiąc, a on nie wracał. Wiedziała co to oznacza, mimo swojego zaledwie 7 letniego życia była bardzo dojrzała, zresztą okrutny los nie pozostawił jej innego wyboru niż dorosnąć wcześniej od innych rówieśników. Pojedyncza łza spłynęła po policzku małej dziewczynki. Wcześniej nie chciała przyjąć do wiadomości tego że jej tata już nie wróci, powoli ona sama traciła rachubę w tym, jak długo za nim czekała, a może nigdy go przy niej nie było? Wymyśliła go sobie aby jej życie było chociaż odrobinę lepsze? Żeby zapełnić kimś tą pustą przestrzeń w jej sercu? Wytarła oczy w rękaw szarej sukienki oraz rozpuściła spięte recepturką czarne długie włosy, które opadły bezwiednie na jej twarz, przysłaniając piękne zielone oczy dziewczynki. Po pustym pomieszczeniu rozniósł się echem odgłos dziecięcego szlochu, wydobywającego się z sinych ust tej kruchej istotki. Wstrząsające ciałem dziewczynki drgawki sprawiły że straciła ona równowagę i upadła na podłogę raniąc się szkłem, po jej bladej skórze zaczęły spacerować kropelki krwi, lecz jej to nie obchodziło przecież właśnie straciła jedyną osobę dla której żyła a nawet nie była w stanie stwierdzić czy ona na 100% istniała. Wtedy do jej uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast przestała płakać i przytrzymując się parapetu wstała, mimo bolącego serca, drobnych raz zadanych przez szkło, wstała, przecież to mógł być jej tata. Chwytając się tej myśli jak koła ratunkowego zeszła chwiejnym krokiem po schodach. Po jej policzku znów zaczęły płynąć łzy kiedy w drzwiach zamiast ojca zobaczyła elegancko ubraną pulchną kobietę, z ciasno zawiązanymi blond włosami. Jej ostatnia nadzieja zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Jak mogła być aż tak głupia! Właśnie stała twarzą w twarz z jej największym wrogiem, przecież to przed nimi uciekała!

- Kochanie, spokojnie- Powiedziała miękkim głosem kobieta w białej sukience.- zaopiekujemy się tobą.- Powoli zaczęła podchodzić do dziewczynki.

- Nie- ledwo wykrztusiła przez zmęczone szlochem gardło- nie, nie, nie!- chciała uciec, ale nie miała na to siły, więc stała tak patrząc jak kobieta podchodzi do niej z wyciągniętą ręką, pochylając się nad nią delikatnie.

-Proszę pójdź ze mną, dostaniesz jedzenie, ubrania - powiedziała delikatnie się uśmiechając.

Mimo iż dziewczynka nie była pewna czy może zaufać kobiecie, nieufnie podała jej swoją chudą brudną rączkę. Kobieta zaprowadziła ją do czarnego, zapewne drogiego samochodu, otworzyła jej drzwi na tyły samochodu gdzie siedział chłopiec, może o rok starszy od niej, tak samo chudy i niechlujnie ubrany, a w jego brązowych, wręcz czarnych oczach widać było strach.

- Cześć - przywitał się, niezdarnie się uśmiechając.

- cześć - odpowiedziała opierając głowę o przyjemnie chłodną szybę samochodu.

- zostaniesz moją przyjaciółką?- wyszeptał lekko zachrypniętym głosem - proszę, jeszcze nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela- chwycił ją za rękę, jego głos był przepełniony nadzieją.

Dziewczynka odkleiła głowę od szyby i spojrzała na niego, może tam gdzie jedzie wcale nie będzie tak źle jak słyszała kiedy będzie mieć przyjaciela, który będzie ją chronić. Wiedziała że oboje potrzebują wsparcia, a przyjaźniąc się z nim mogliby się nawzajem wspierać.

- Jasne, zostanę twoją przyjaciółka- odpowiedziała uśmiechając się pierwszy raz od naprawdę bardzo dawna.

Razem oglądali jak ponure, zniszczone dzielnice zamieniają się w coraz bogatsze, podziwiali wysokie drapacze chmur, to wszystko było dla nich jak sen, nigdy nie widzieli nic podobnego. Dotychczas znali jedynie bezbarwny świat pełen ponurych kamienic, szarego od pyłu nieba i wszechobecnej śmierci. Samochód zaczął zwalniać kiedy ich oczom ukazał się wielki zabudowany kompleks nowoczesnych budynków. Przejechali przez ogromną metalową bramę, która zamknęła się za nimi z hukiem. Wysiedli z samochodu, kiedy pulchna kobieta pochyliła się nad nimi.

- Witam w waszym nowym świecie- powiedziała odsłaniając szereg białych zębów- ale jest jeden warunek, my pomagamy wam, a wy pomagacie nam, jasne?-  jej głos naglę stał się chłodniejszy, już nie był tak miły i kojący, a jej szmaragdowe oczy z pełnych współczucia stały się tajemnicze, jakby niedostępne.  




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 27, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Numer 51Where stories live. Discover now