2. Brian Hale

121 15 10
                                    


Była piętnasta. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo piękny. Chmury lekko przysłaniały słońce, które delikatnie ogrzewało uliczki miasta. Ludzie mijali się z promiennymi uśmiechami na twarzach. Gdziekolwiek się spojrzało, można było ujrzeć prawdziwą radość.

Brian przechadzał się główną ulicą dumnym krokiem, patrząc prosto przed siebie. ,,To właśnie tu ją poznałem" pomyślał, po czym pokręcił głową w niedowierzaniu. Patrzył on na opustoszałą kwiaciarnię, w której parę miesięcy temu pracowała Katelyn. Niestety zrezygnowała z pracy, gdyż zapragnęła podróżować po świecie z nowo poznanym mężczyzną – Brianem. Czyż nie jest to dziwny zbieg okoliczności? Można powiedzieć, że w właśnie w tamtej chwili ,,czuł się" szczęśliwy. Jednakże życie to nie bajka. Po pewnym czasie po głowie Briana zaczęły chodzić różne, niepokojące myśli. Zastanawiał się czy podbił serce dziewczyny swoją osobą, czy mocą. Nie wiedział czy jej miłość jest wymuszona, czy prawdziwa. Mógł upewnić się tylko w jeden sposób. Nakazać jej powiedzieć prawdę. Właśnie w tamtej chwili jego serce stanęło. Opowiedziała ona o swoich najskrytszych myślach, o tym jak bardzo nienawidziła jego dotyku i pochlebstw. Jak tęskniła za swoim dawnym życiem i o tym wszystkim, o czym Brian nigdy słyszeć nie chciał. Jego ból był zbyt wielki, by mógł ją zatrzymać przy sobie, a gniew zbyt potężny, by pozwolić jej odejść. Miał świadomość, że jego wybór będzie tym ostatecznym i pomimo swoich uczuć... Nie zawahał się. Powiedział, by odfrunęła na zawsze. Rozkazał jej, by popełniła samobójstwo. Oczywiście wymyślił najlepszy możliwy scenariusz i upewnił się, że Kate nie powie o nim ani słowa. Ani o czymkolwiek z nim związanym. Podarował jej jedno ostatnie słowo. Zaprogramował ją jak robota, podał komendę i uwolnił się od kolejnego nieszczęścia w swoim życiu. Pomimo swojej straty czuł niesamowitą satysfakcję z tego, że odegrał się na swojej byłej miłości. W końcu go odrzuciła, a ostatni ludzie, którzy się tego dopuścili... Cóż. Nie żyją.

***

Brian przykucnął, by być na równi z dziesięciolatkiem.

- Świetna robota maluchu. Teraz chcę dostać zdjęcia, o które grzecznie poprosiłem.

- Proszę, Panie... - chłopiec nie miał pojęcia jak zwrócić się do mężczyzny. Nie znał jego imienia, nazwiska, nawet nie usłyszał jak zwracała się do niego przyjaciółka, z którą rankiem szedł na kawę. Łatwo się domyślić, że dziecko było przerażone. Nie miało pojęcia dlaczego opuściło plac zabaw nie mówiąc nic mamie. Nie wiedziało ono również dlaczego kilkakrotnie przebiegło na czerwonym świetle, omijając pędzące samochody. Dzieciak cudem nie został potrącony. Choć całkiem możliwe, że tak byłoby dla niego lepiej. Przez ostatnie kilka godzin jego jedyną misją była ucieczka, sfotografowanie upadku kobiety i dostarczenie zdjęć nowo poznanemu człowiekowi. Gdy tylko uświadomił sobie w jakich znalazł się tarapatach, zaczął się nerwowo trząść. Bał się obcych, więc dlaczego rozmawiał z tym mężczyzną? Co się stało z jego mamą? Kiedy wróci do domu?

- Hale. Możesz zwracać się do mnie Panie Hale – odparł, posyłając mu przyjacielski uśmiech.

- Do-obrze Panie Hale – wyjąkał chłopiec.

- A teraz mam dla Ciebie kolejną misję... - zaczął, a na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek.

***

Seth leżał na kanapie i oglądał wiadomości, czekając w apartamencie na Briana. Nie miał żadnych informacji o jego pobycie i cóż, martwił się. W końcu to jego najlepszy przyjaciel. Osoba, która uratowała go przed światem. Ktoś, kto wyciągnął do niego rękę, gdy inni potrafili jedynie na niego splunąć.

Wiedział o możliwościach przyjaciela. Doskonale zdawał sobie sprawę o posiadanych przez niego mocach. Miał również świadomość, że niekiedy są wykorzystywane bezpośrednio na nim, ale nie miał nic przeciwko. W poprzednim życiu był społecznym wyrzutkiem, natomiast przy Brianie poczuł, że jego życie do czegoś prowadzi. Chciał być kimś więcej niż tylko zwyczajnym Amerykaninem, który prowadzi monotonne i bezcelowe życie. Marzył o przygodach, miłości, wydawaniu masy pieniędzy i mieszkaniu w najdroższych apartamentach. Teraz mógł pozwolić sobie na takie życie i bardzo to doceniał. Z każdego dnia wydzierał to co najlepsze, wykonywał rozkazy i przede wszystkim – niczego nie kwestionował. Nie pytał Briana o jego przeszłość, o jego życie, nie mieli żadnych umów. Wydawało mu się, że bez tego wszystkiego zna go wystarczająco dobrze. Wiedział, że gdzieś tam w środku Brian był tak samo zagubiony jak on i chciał mu się odwdzięczyć. Pomimo całego zła, widział w nim dobro. Nie mówili sobie gdzie i z kim się umawiają ani nie omawiali swoich relacji. Po prostu byli. Ot co. Nie potrzebowali niczego więcej.

- Wiadomość z ostatniej chwili. Odnaleziono zaginionego chłopca, który dziś rano zniknął z placu zabaw. Wrócił do domu samodzielnie bez żadnych szkód – opowiadała kobieta – Nadajemy z domu dzielnego chłopca, który porządnie nastraszył rodziców.

- Jak się Pani czuje? - zapytała matkę podczas krótkiego wywiadu.

- Czuję ulgę. Dziękuję Bogu, że mój synek wrócił do domu – odparła we łzach, po czym schowała twarz w dłonie. Była wdzięczna, że sytuacja potoczyła się właśnie w ten sposób. Wstydziła się tego, że jej synowi mogło się coś stać, bo właśnie wtedy odebrała telefon i na chwilę spuściła go z oczu.

Jednakże spokój nie potrwał długo. Nagle ktoś zaczął strzelać w domu odnalezionego chłopca. Spanikowana matka przedarła się przez policję, która starała się zabarykadować wejście, po czym upadła na kolana, szlochając jeszcze głośniej.

- Jamie Donovan, dziesięcioletni chłopiec z Metropolis właśnie popełnił samobójstwo. Nasze pytanie brzmi. Skąd dziecko wzięło broń i jakim cudem wiedziało jak jej używać? - nadawała reporterka, gdy nagle przerwano emisję.

- O cholera – podsumował Seth, który oglądał całą tą transmisję na żywo – Ludzie są chorzy.

W tej samej chwili do domu wrócił Brian. Zdjął buty, zawiesił płaszcz na wieszaku i pokierował się do salonu, gdzie odpoczywał jego przyjaciel.

- Nie przywitasz się? - powiedział, rzucając mu figlarne spojrzenie – Mam piwo – dodał po chwili.

- Byłbym głupi – odparł, wstając z sofy – Piwo jest zbyt kuszące – skwitował, po czym wyrwał jedno piwo z ręki przyjaciela i rzucił się z powrotem na swoje miejsce.

- Podobał Ci się seans? - zapytał Brian, tym samym oświadczając, że to całe przedstawienie było zaplanowane przez niego.




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 06, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SocjopataWhere stories live. Discover now