~1. Zagrałbyś mi coś na dobranoc?

4.3K 369 336
                                    



Pamiętam moment, gdy pierwszy raz pomyślałem o nim w ten sposób.

Pewnej nocy gapiłem się w sufit, nie mogąc zasnąć. Z głośników zawieszonych na ścianie sączyły się leniwe dźwięki spokojnych piosenek, które zlewały się z bębnieniem deszczu o szybę. Od jakiegoś tygodnia nie przestawało padać.  A mnie złapał jeden z tych nawrotów bezsenności, które raz na jakiś czas mną władały bez większego powodu.

Nagle coś uderzyło o szybę. Mój pokój znajduje się na parterze, więc nieźle mnie to przestraszyło. Czyżby ktoś chciał się włamać? Wyskoczyłem z łóżka w ułamku sekundy. Zastygłem w bezruchu, patrząc, jak czyjeś ręce chwytają parapet od zewnątrz i wciągają się do góry. 

Dłonie wydały mi się dziwnie znajome, poplamione kolorowymi farbami i tuszem. Gdy za oknem wyłoniła się czerwona fryzura, nie miałem wątpliwości.

-Gerard!- syknąłem, podchodząc do okna. Spojrzał na mnie znacząco przez szybę. Co miałem zrobić? Otworzyłem okno na oścież, pozwalając mu wejść. Niemal wpadł do mojego pokoju i wylądował na podłodze, wnosząc ze sobą trochę błota i falę zimnego powietrza.  -Co ty tutaj robisz?

Dźwignął się na nogi i poprawił włosy.

-Frankie, masz fajkę?- zapytał nerwowo. Wyglądał na zmartwionego i zagubionego.

-Chyba w szufladzie powinny być...- machnąłem ręką w kierunku biurka. Usiadłem z powrotem na łóżko i przyglądałem się, jak mój przyjaciel grzebie w moich śmieciach, aż w końcu wyłowił z nich paczkę niebieskich Lucky Strike'ów i zapalniczkę.

-Cholera- zaklął. Ręce trzęsły mu się tak, że nie mógł odpalić szluga.

-Chodź, pomogę ci - zaproponowałem i gestem przywołałem go do siebie.

Usiadł przy mnie na łóżku. Wziął fajkę w zęby, a ja ją zapaliłem. Kiwnął głową z wdzięcznością i głęboko się zaciągnął.

-Przyszedłeś do mnie o drugiej w nocy po jednego papierosa?- zapytałem, wyciągając Lucky Strike'a dla siebie.

Dopiero teraz dokładniej mu się przyjrzałem. Był blady, nawet jak na siebie. Włosy miał w nieładzie i mokre. Koszula, którą nosił, miała lekko rozdarty kołnierz, a spodnie były poplamione na kolanach, jakby upadł. Miał też tylko jednego buta.

-Gdzie zgubiłeś drugiego?- spytałem, wskazując na jego nogę.

-Spadł mi chyba, gdy wdrapywałem się na parapet...- jego głos również był roztrzęsiony.

-Przybiegłeś tu pieszo?- Kiwnął głową, unikając kontaktu wzrokowego. Jego zachowanie mnie zaniepokoiło.- Stary, co się dzieje?-Wzruszył ramionami, ale nie dałem się nabrać.- Hej! Patrz na mnie!- poprosiłem. Skierował na mnie spojrzenie swych zielonych oczu. Zawsze uważałem, że są niesamowicie piękne i mądre. Teraz patrzenie w nie niemal mnie bolało. Czułem, że coś leży mu na sercu.- Powiedz mi, proszę.

-Nic... Nic takiego...- oparł się o poduszki. Miałem ochotę objąć go po bratersku ramieniem, ale wyraz jego twarzy mnie powstrzymał.

-Gdyby to było nic takiego, nie przyszedłbyś do mnie przez okno, w środku nocy i takim deszczu! I rozmawiałbyś ze mną normalnie, nie trzęsąc się jak epileptyk!- starałem się nie podnosić głosu, żeby nie obudzić śpiącej na górze matki. Gerard westchnął.

- Po prostu... Nie lubię ciemności.- Przygryzł wargę.- A przy okazji zbiera się na burzę... Chciałem iść spać u Mikey'a, ale nie ma go dziś w domu. Wyszedł gdzieś ze znajomymi...- zaciągnął się ponownie, wypuszczając z ust kółeczka dymu.- Chciałem się przejść, kupić po drodze jakieś piwo albo papierosy... Ale latarnie wzdłuż Alei jak na złość wysiadły i było tak strasznie ciemno, że bałem się odchodzić daleko od domu, dlatego tu przyszedłem.-Nasze domy znajdują się w odległości może trzech przecznic od siebie.- Przepraszam, że cię obudziłem.

-Nie obudziłeś- odparłem.- Nie mogłem spać. Nie mam ci za złe, że przyszedłeś. Tylko... Jesteś taki dziwny. I wyglądasz na zabiedzonego, jakby cię ktoś pobił.

-Pobił? Nie. Potknąłem się raz czy dwa, to tyle.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy przerywanej tylko delikatnymi dźwiękami muzyki. Gerard zgasił niedopałek między kciukiem a palcem wskazującym. Zrobiłem to samo.

-Eeee... Frankie?- zaczął Gerard. Wpatrywał się we mnie intensywnie. Udałem, że tego nie widzę.

-Tak?

-Czy... Mógłbym spać dziś u ciebie?- zapytał nieśmiało, lekko się rumieniąc i wlepiając wzrok w swoje dłonie: dłonie artysty, z plamkami farby, węgla i tuszu na palcach.

-Pewnie- odpowiedziałem, nie kryjąc zaskoczenia.- Wezmę materac...

-Nie- przerwał mi. Zbiło mnie to z tropu.- Miałem na myśli... Twoje łóżko.- Jego twarz wyrażała w dalszym ciągu strach i zagubienie.- Przepraszam.- powiedział, widząc moje zdumienie.- To dziwne. Może już pójdę...- wstał i ruszył w kierunku okna.

-Nie odchodź!- poprosiłem. Mój ton zabrzmiał nieco płaczliwie.- Możesz zostać, nie przeszkadza mi to. Nie chcę, żebyś teraz szwędał się gdzieś samemu. Jest późno i leje...

Spojrzał mi w oczy, jakby chciał mnie przejrzeć na wylot. Wydawał mi się taki wysoki. Był starszy, niedługo zbliżały się jego siedemnaste  urodziny, ale ja z natury byłem niski i niemal wszyscy znacznie nade mną górowali.

-No... Dobrze- powiedział opanowanym tonem, jednak słychać było, że nie spodziewał się ode mnie takiej odpowiedzi. Wrócił na łóżko. Zdjął jedynego buta i podciągnął nogi do klatki piersiowej.

-Frankie? Zagrałbyś mi coś na dobranoc? Na gitarze?- Zapytał. Kiwnąłem głową. Wyłączyłem głośniki i wziąłem moją gitarę. Usiadłem z nią na łóżku obok Gerarda. Przeniósł się do pozycji półleżącej i oparł się o mnie. Z zaciekawieniem patrzył, jak uderzam o struny, tworząc spokojną, nieskomplikowaną melodię. W miarę, jak grałem, powoli zwalniałem i ściszałem. Mój przyjaciel zaczął już przysypiać, z głową opartą o moje biodro. Wydobyłem z gitary jeszcze kilka cichych dźwięków i odstawiłem instrument na jego miejsce. Gerard, nie otwierając oczu, zapytał:

-Co to była za piosenka?

-Żadna konkretna. Coś mojego. Głupie brzdąkanie o struny...- wyznałem.

-Żartujesz? To było naprawdę ładne!- Pochwalił mnie Gee, a mnie zrobiło się ciepło na sercu.- Chciałbym napisać do tego słowa, ale chyba się na tym nie znam...

-Hm... Jeśli  chcesz, to możemy kiedyś napisać- powiedziałem.- Ale teraz śpij... Sekundka.- Delikatnie przekręciłem go tak,  by nie leżał na mnie, tylko na poduszkach, i nakryłem go swoim kocem.

-Czy to będzie w porządku, jeśli...- wykonał jakiś niesprecyzowany ruch ręką.- Jeśli cię obejmę?

-Będzie- odparłem od razu i pozwoliłem mu opleść się ramionami w pasie. Przytulił się do mnie jak małe dziecko do matki. Z tym, że to ja, mały i chudy, wyglądałem przy nim jak dziecko. Jego oddech był wyrównany, już nie drżał. Jakbym podziałał na niego uspokajająco.

-Dziękuję, że zgodziłeś się, bym został- szepnął jeszcze, nim zasnął.

Bijące od niego ciepło przyjemnie mnie rozgrzewało, a obecność kogoś blisko mnie, sprawiała, że czułem się bezpieczny. Leżał przy mnie bez ruchu, spokojnie. Uleciał z niego cały strach. Ufał mi.

Poczułem chęć, aby dotknąć jego twarzy- miękkich, dziecięcych rysów, które powoli ustępowały doroślejszym, bardziej męskim. Przejechałem palcem wzdłuż linii jego szczęki. Na szczęście się nie obudził.  Potargałem mu włosy, moja dłoń spoczęła na jego policzku. W przypływie nieokreślonych uczuć pocałowałem go w czoło.

-Dobranoc, Gee- powiedziałem.

Tej nocy nie mogłem spać. Czuwałem przy przyjacielu, jak przy największym skarbie, który w każdej chwili może mi ktoś wykraść.

Chyba właśnie tamtej nocy pomyślałem, że może to trochę dziwne.

Trochę szalone.

Trochę nieodpowiednie.

Tamtej nocy pomyślałem, że być może jestem w nim zakochany.

.

Uderz w struny, a Way się odezwie ~Frerard~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz