Rozdział 3: Zamarznięte Serce

11.3K 693 428
                                    


Na szczęście dla Malfoya pokój wspólny Gryffindoru był pięć minut spacerem od biblioteki, co pozwoliło Hermionie uspokoić się. Weszła przez dziurę pod portretem zła, ale zdała sobie sprawę, że gdyby powiedziała o tym, co zaszło, Harry'emu i Ronowi, prawdopodobnie doszłoby do wielu morderstw. I wydaleń ze szkoły. Malfoy nie ośmieli się zrobić tego ponownie... po prostu był zdenerwowany, bo po raz pierwszy skończyły mu się argumenty. Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo do siebie.

Skierowała się ku chłopakom, którzy siedzieli w dobrze oświetlonym kącie pokoju i rozmawiali. O skarpetkach.

— Dlaczego u licha rozmawiacie o skarpetkach? — zapytała, siadając na kanapie obok Rona.

— Dobre pytanie. Dlaczego rozmawiamy o skarpetkach?

— Mnie nie pytaj.

Hermiona wywróciła oczami.

— Dobrze, pytam ciebie, Harry. Dlaczego u licha dwóch nastolatków spędza swój wieczór na rozmowie o skarpetkach?

— Myślę, że to jedna z tych rzeczy, które powodują długie rozmowy, na dziwne tematy — oznajmił Harry. — A, i znalazłem parę różowych, kwiecistych skarpet na dnie kufra Rona.

Dziewczyna prychnęła.

— Mówię ci, że one są Ginny. Musiały się pomieszać, kiedy się pakowaliśmy. — Rudzielec spiorunował wzrokiem Hermionę, która nie mogła powstrzymać małego uśmiechu na twarzy. Myśl o chłopaku noszącym różowe skarpety w kwiatki była bardzo zabawna. Poza tym nie pasowałyby do jego włosów.

Harry wciąż parskał śmiechem, a Hermiona walczyła ze sobą, aby powstrzymać histeryczny wybuch śmiechu. Weasley spojrzał na nich wyzywająco.

— Dobrze Ron, wierzymy ci — uspokoiła go dziewczyna. — Ale ten pomysł, że nosisz różowe skarpetki... — Przestała parskać śmiechem. Nie na długo, bo już po chwili cała trójka zanosiła się śmiechem.

Temat rozmowy szybko zszedł na skarpety, jakie założyli dzisiaj. Ron pokazał parę swoich nudnych czarnych skarpet, a Harry miał na sobie dwie niepasujące do siebie, będące prezentem od Zgredka. Wywołało to kolejną salwę histerycznego śmiechu. To jest życie — pomyślała Hermiona. Spędzanie wieczoru w pokoju wspólnym Gryffindoru, w otoczeniu przyjaciół, śmiejąc się z dość dziwnego tematu.

W końcu się uspokoili i Hermiona pomyślała, że chciałaby nosić bardziej interesujące skarpety niż te proste błękitne, które włożyła dziś rano. Kiedy to powiedziała, chłopcy znowu wybuchli śmiechem. W tym momencie całkiem możliwe, byłoby to, że objawienie się Voldemorta, doprowadziłoby ich do kolejnego ataku histerii. Dziewczyna pochyliła się, aby zdjąć buty.

— Co ci się stało w ramię? — zapytał nagle Harry. Cholera. Jej rękaw się zsunął.

— Och, nic — powiedziała, uśmiechając się promiennie i przy okazji poprawiła szatę. — Spójrz na moje skarpetki, czyż to nie cudowny odcień?

Wesoła atmosfera zniknęła nagle jak piórko na wietrze o sile dziewięciu w skali Beauforta.

— Co ci się stało w ramię? — zapytał Ron.

— Nie oszukasz mnie tak łatwo — oznajmił Harry. — Pozwól nam zobaczyć.

Nieco zmartwiona — nie chciała robić zamieszania i była pewna, że przesadnie na to zareagują — odsunęła rękaw, aby pokazać ranę na ramieniu. Wyglądało gorzej, niż było. Kropla krwi spływała aż do nadgarstka, a ślady paznokci były wściekle czerwone.

[T] Ogień i LódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz