Rozdział 5 (poprawiony)

9K 596 488
                                    

Jack

Leniwie otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Popatrzyłem na Jeffa leżącego obok. Wyglądał tak uroczo kiedy spał. Spojrzałem w okno.

- Wszystko okej Jack? - usłyszałem głos Jeffa. Odwróciłem sie i spojrzałem mu w oczy.

- Tak już jest ok. - odpowiedziałem chociaż nie była to do końca prawda. Nadal troche sie bałem. Zadrżałem czując gorący oddech przy swoim uchu i ręce oplatające mnie w talii.

- Nie umiesz kłamać kochanie. - usłyszałem szept Jeffa i poczułem jak lekko musnął ustami moje ucho. Zakłopotany zgrabnie wyślizgnąłem sie z jego uścisku żeby nie zobaczył mojej czerwonej twarzy.

- Ciekawe bo moja siostra twierdzi inaczej. - mruknąłem cicho jednak Jeff i tak to usłyszał bo zaczął sie śmiać. 

- Jak tam sobie chcesz. A tak swoją drogą to moge wziąć prysznic? Nadal cuchne krwią. - popatrzyłem na czarnowłosego unosząc do góry jedną brew.

- Jasne. Pierwsze drzwi na prawo. Chyba nie musze ci tłumaczyć jak sie używa prysznica? - zaśmiałem sie za co dostałem poduszką w głowe.

- Głupek. - burknął Jeff rzucając swoją bluze na moje łóżko. Wyszedł z pokoju kierując sie do łazienki. Natomiast ja postanowiłem przebrać sie z moich ciasnych dżinsów w jakieś wygodne dresy. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej pierwsze lepsze szare spodnie. Nagle olśniło mnie że Jenny dzisiaj śpi u koleżanki  i siedze sam w domu. Po plecach przeszły mi ciarki. Od mojego spotkania ze Slendermanem zauważyłem że panicznie boje sie zostać sam choćby na chwile. Albo może po prostu potrzebowałem bliskości Jeffa...

Tymczasem gdzieś daleko czyli po drugiej stronie ulicy (perspektywa jakiegoś przypadkowego kolesia)

Slender siedział już którąś godzine na ławce i główkował dlaczego Jeff The Killer, przerażający seryjny morderca tak sie na niego wydarł przez jakiegoś dzieciaka. Po dłuższym czasie intensywnego myślenia doszedł do wniosku że Jeff po prostu też czyhał na tego chłopaka i po prostu sie wkurzył, że on chce dorwać jego ofiare. Tak, to ma sens. Slender podniósł głowe i spojrzał na niebieski dom. 

- W sumie teraz Jeffa i tak tam nie ma więc moge pójść i dokończyć to co zacząłem. A Jeffuś niech sobie poszuka innej ofiary. Byłem pierwszy. Moje.

Wracając do pokoju i perspektywy Jack'a

Przebrałem sie w dresy i rzuciłem dżinsy na krzesło. O tak, od razu lepiej. Stanąłem przed biurkiem i popatrzyłem na mój obrazek przedstawiający Jeffa. Nadal nie mogłem uwierzyć, że w mojej łazience siedzi teraz ten prawdziwy. Życie to jest nieźle powalone. Jednak moja radość sie skończyła kiedy spojrzałem w okno i zobaczyłem tam postać pozbawioną twarzy. Tylko nie ten pedofil znowu!

- Nie! - wrzasnąłem przerażony i cofnąłem sie o pare kroków potykając sie o łóżko i upadając na ziemie.

- Teraz nie ma tu Jeffa więc nikt mi nie przeszkodzi złapać mojej ofiary. - wysyczał Slenderman a jego ohydne macki zaczeły pełznąć po podłodze w moją strone. 

Jeff

Wyszedłem właśnie spod prysznica i zacząłem układać włosy kiedy nagle usłyszałem wrzask Jack'a. Jak oparzony wybiegłem z łazienki w samych spodniach. Z impetem wpadłem do pokoju chłopaka i zobaczyłem tam Slendera. Nie no ja mu nogi z dupy powyrywam! Albo macki z... zresztą wszystko jedno! Szybko podbiegłem do swojej bluzy i wyjąłem z kieszeni nóż. Rzuciłem nim trafiając prosto w macke Slendermana.

- Ała! Popieprzyło cie?! - wrzasnął Slendi i natychmiast zabrał swoje obleśne macki od mojego Jack'a. 

- Slender  wypierdalaj mi stąd albo zaraz wbije ci ten nóż w miejsce gdzie powinieneś mieć te swoje wredne gały! - krzyknąłem i podbiegłem do Jack'a podnosząc go z podłogi. On od razu zarzucił mi ręce na kark i przylgnął do mnie całym ciałem.

- Zwariowałeś? Robisz afere o jakiegoś przypadkowego dzieciaka?! - warknął Slender.

- To nie jest jakiś tam przypadkowy dzieciak tylko ktoś naprawde dla mnie ważny! A zresztą nie będe ci tłumaczył. To nie kącik zwierzeń ani centrum dobrych porad. Spieprzaj, tylko oddawaj mój nóż. - warknąłem. Slendi tylko prychnął, wyjął z macki nóż i rzucił go na łóżko po czym zniknął. Wtedy zrozumiałem, że to prawda. Ona naprawdę jest dla mnie ważny.

Jack

W ramionach Jeffa czułem sie bezpieczny jak nigdy. Nie chciałem sie od niego odsuwać. Dopiero po chwili zorientowałem sie że po moich policzkach spływają łzy. Wszystkie emocje ze mnie spłynęły.

- Hej Jack, nie płacz. - wyszeptał czarnowłosy mocniej mnie obejmując. Odsunąłem sie lekko i spojrzałem mu w oczy.

- Boje sie. - wyszeptałem przez łzy.

- Już dobrze. Obiecuje że zostane z tobą tak długo jak będziesz chciał tylko nie płacz już.

- Nawet cały tydzień? - zapytałem cicho.

- Nawet cały rok jak będzie trzeba. Nie bój sie Jack. - Jeff pogłaskał mnie ręką po policzku przy okazji ścierając łzy. - Jestem z tobą i obiecuje że cie obronie. Przed każdym.

- Dziękuje. - powiedziałem wtulając twarz w jego szyje. - Dziękuje za to, że jesteś.

No to ten tego mamy kolejny rozdział. I mam jedno pytanie. Wolicie żeby każdy rozdział był pisany z perspektywy jednego bohatera czy może być tak jak teraz? Piszcie.





Go to Jeff...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz