∞Rozdział 8|| Tom I∞

9K 843 318
                                    

Gdy otworzył oczy, zobaczył przed sobą las, w którym przeważały drzewa liściaste

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy otworzył oczy, zobaczył przed sobą las, w którym przeważały drzewa liściaste. Zewsząd docierały odgłosy żyjących tu zwierząt. Rozejrzał się za towarzyszami, którzy pojawili się, krótko po nim. Ostatnia oczywiście była Angie.

— Ruszajcie przodem — rozkazał drużynie. — Potowarzyszysz mi?

Ostatnie słowa skierował do anielicy, która zrobiła zdziwioną minę, ale kiwnęła głową potwierdzająco. Poczekał, aż reszta zniknie im z oczu, po czym zagrodził drogę blondynce.

— Nie masz się wychylać, odzywać ani zwracać niczyjej uwagi na swoją osobę. Zrozumiano?

— A oddychać mogę, czy też sobie tego nie życzysz? — odpowiedziała bezczelnie.

— Nie denerwuj mnie, dobrze radzę.

— Myślisz, że się ciebie boję? - syknęła.

W oczach chłopaka błysnęła czerwona iskra i już zamierzał ustawić dziewczynę do pionu, kiedy zza drzew wyszedł Minor.

— Yyy... Theo...

Zdenerwowany brunet odwrócił się i zmierzył przybysza groźnym spojrzeniem.

— Na co czekacie ...

Kolejnych słów nie wypowiedział, gdyż stanął przed nim władca Flory.

— Właściwie, to na ciebie Ognionośny. — Elf odpowiedział na wybuch chłopaka.

Theo skrzywił się, słysząc ten tytuł i zmierzył spojrzeniem wysokiego monarchę. Władca miał długie blond włosy, przechodzące w srebrny odcień, co było oznaką starzenia się w tej rasie. Na czubku głowy widniał symbol władzy, srebrny diadem z białym kamieniem na środku. Jego twarz była szczupła, chłodna, niewyrażająca żadnych uczuć. Zupełnie jakby wykuto ją w marmurze. Piękna, ale zimna. Dowódca pokłonił się, a za jego przykładem podążyła reszta grupy.

— Witaj Aradielu! Władco elfów. Szczęśliwy jest dzień naszego spotkania!

— Witaj, Theodorze Ognionośny na Florze. Szczęśliwy jest dzień naszego spotkania.

—  Witaj, ojcze! — zawołali chórem bliźniacy, uśmiechając się.

— Ach, moi synowie. Czyżbyście wrócili zająć należne wam miejsce przy boku ojca.

— Ojcze, rozmawialiśmy już o tym — wymamrotał Minor, któremu spełzł uśmiech z twarzy.

— Tak... tak — odparł zamyślony Aradiel, wpatrując się jeszcze przez chwilę w bliźniaków, po czym przeszedł do Charlotte i Lii, które pokłoniły się przed władcą. Elf na końcu stanął naprzeciwko Angie. Dziewczyna, zamiast pochylić się w wyrazie szacunku, patrzyła się bezczelnie na władcę. Theo już szykował się do ustawienia dziewczyny do pionu, lecz Aradiel odezwał się melodyjnym głosem.

— Jak masz na imię dziecko?

— Angie.

Elf przyglądał się uważnie twarzy anielicy, po czym uśmiechnął się i powiedział:

— Więc witaj, tajemnicza Angie, w moim królestwie.

Dziewczyna delikatnie pokłoniła się, ale elf już na nią nie patrzył, tylko podszedł do bruneta.

— Ruszajmy zatem, im szybciej pozbędziemy się tych stworów, tym lepiej.

Szli prowadzeni przez oddział towarzyszący Aradielowi. Ścieżki na Florze były niewidoczne dla przybyszów, jedynie tubylcy umieli się tutaj przemieszczać. Za pierwszymi gwardzistami szli Theo i władca, później Lia i Charlotte, a jeszcze dalej otoczona bliźniakami anielica. Pochód zamykała grupka strażników.

— Proszę wybaczyć dziewczynie, to zachowanie. Jest nowa w drużynie i...

— Nie chowam urazy, ale przekaż coś Mirage'owi ode mnie — przerwał Aradiel chłopakowi — niech lepiej ukryje anielicę.

Theo z zaskoczenia aż przystanął i spojrzał się na elfa oszołomiony.

— Skąd Wasza Wysokość...

— Wiem? — zaśmiał się władca. — Znałem jej rodziców. Odziedziczyła urodę po matce i sądzę, że charakterek po ojcu.

Brunet spojrzał ukradkiem na Angie w momencie, kiedy wybuchnęła śmiechem, zapewne rozbawiona przez młodych elfów.

— Kim są jej rodzice? — spytał brunet, wracając wzrokiem do rozmówcy.

Aradiel spojrzał się na Theo ze smutkiem w zielonych oczach.

— Raczej kim byli, chłopcze. Zostali zamordowani podczas ataku demonów, na Hearf. Jej rodzice byli władcami aniołów, a ona jest zaginioną księżniczką. Dlatego Mirage powinien ją lepiej ukryć. Ostatni anioł i to jeszcze następczyni tronu. Niebywałe. - Elf pokręcił głową, nie mogąc w to uwierzyć. — Jeśli demony dowiedzą się o niej, to będzie źle, bardzo źle.

Chłopak poczuł, jak zimna obręcz zaciska się na jego wnętrznościach. Fantastycznie! Mam pod opieką Królewskiego Bachora! Kolejnego!

— Ale nie po to tu przybyliście, aby dyskutować o zaginionej księżniczce. — Aradiel przerwał rozmyślania bruneta.

— Racja, pomówmy o atakach – pokiwał głową brunet — co się właściwie wydarzyło?

— Pięć patroli zostało zamordowanych w okrutny sposób, ostatniej nocy udało nam się odnaleźć żyjącego jeszcze żołnierza.

— To dobra wiadomość, chciałbym z nim porozmawiać — powiedział Theo.

— Niestety, to nie będzie możliwe. Rany były zbyt rozległe, stracił dużo krwi i zmarł nad ranem od gorączki.

Dowódca zaklął cicho pod nosem i już miał kontynuować rozeznanie, kiedy usłyszał zaniepokojony głos Angie:

— Słyszycie?

Theo odwrócił się, przeszywając ją zimnym spojrzeniem, na które odpowiedziała, podnosząc wyzywająco głowę.

— Ja nic nie słyszę — odparła Charlotte.

— No właśnie, przed chwilą słychać było pełno zwierząt, a teraz cisza.

Wszyscy zaczęli nasłuchiwać.

— To nie wróży nic dobrego. — Ninor wypowiedział myśli wszystkich obecnych, rozglądających się wkoło.

Gwardziści szybko okrążyli swojego władcę i jego gości odgradzając ich od tego, co miało nadejść. Ciszę przerwał głos anielicy, która patrzyła w górę.

— Co, jeśli powiem, że to nie jest na ziemi?

Wszyscy spojrzeli w górę i zamarli.

Wszyscy spojrzeli w górę i zamarli

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Witajcie ponownie ;) 

Tylko nie krzyczcie ;) wiem rozdział krótki, ale obiecuję, że będą jeszcze tylko dwa takie krótkie, a później są co raz dłuższe ;D

Jak sądzicie kim jest Theo?? ;) 







∞Zaginiona (Merethyl) || Dzieje Cadoii Tom I ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz