∞Rozdział 6|| Tom I∞

9.7K 910 257
                                    

Odłożyłam z trzaskiem dziennik Mirage'a i zszokowana schowałam twarz w dłoniach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Odłożyłam z trzaskiem dziennik Mirage'a i zszokowana schowałam twarz w dłoniach. Co ja tu robię, do cholery? Owszem zawsze wiedziałam, że jestem inna, ale to przerasta moje wyobrażenia. W sumie dlaczego? Przecież widziałam dużo rzeczy przez te dwa tysiące lat. Parsknęłam śmiechem. Żyję od dwóch tysięcy lat, a dziwię się istnieniu demonów. Wstałam gwałtownie, przewracając krzesło. Zaczęłam niespokojnie krążyć po pokoju, tocząc w myślach bitwę ze samą sobą. Nagle zapragnęłam się stąd wydostać, zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie oglądając się za siebie, zatrzasnęłam drzwi do mojego pokoju i wybiegłam na kamienny korytarz. Jedyne światło pochodziło ze staroświeckich pochodni. Rozejrzałam się wkoło i na chybił trafił, pobiegłam wzdłuż jednego z korytarzy. Przez dłuższy czas nie zatrzymując się, podążałam przed siebie, potrącając mieszkańców zamku i klucząc szarym labiryntem.

Płuca zaczęły mnie palić i zadyszana zatrzymałam się przy wielkim łuku, gdzie wchodziło się do ogromnego, kolorowego ogrodu. Rozejrzałam się wokół, po czym wyszłam na zewnątrz, o ile można było tak powiedzieć. Znalazłam się wśród wielkich, egzotycznych roślin, o których opowiadała ta dziewczyna, Charlotte. Ścieżka ułożona była z różnokształtnych kamieni i prowadziła do okrągłego placu z fontanną. Z zapartym tchem spojrzałam na rzeźbę, z której tryskała woda, przedstawiała cztery istoty: anioła, smoka, elfa i syrenę. Potrząsnęłam głową i ruszyłam dalej. Po obu stronach alejki rosły różne rodzaje drzew, których nie rozpoznawałam. Z ich powyginanych, grubych gałęzi zwisały wielkie, kolorowe, soczyste owoce. Zachwycona chłonęłam to wszystko wzrokiem i modliłam się w duchu, żeby nie okazało się to, tylko jednym, wielkim, pięknym snem. Naokoło mnie tętniło życie, co chwila mijałam wiele różnych istot, które zajmowały się sobą lub w grupkach rozmawiały, a czasami rzucały mi pytające spojrzenie. Przesuwałam szybko po nich wzrokiem i zaskoczona zauważyłam, że jedni byli podobni do ludzi, a inni wyglądali zupełnie inaczej.
Moją uwagę przyciągnęły śmiechy, więc skierowałam się w tamtym kierunku. Pod jednym z większych drzew bawiła się grupka dzieci. Przystanęłam, aby popatrzeć na te małe istotki, które ganiały za sobą lub bawiły się w pojedynek na patyki. Nagle od tyłu coś we mnie uderzyło. Zaskoczona odwróciłam się i zobaczyłam leżącego na kamiennych płytkach małego krzywiącego się z bólu chłopca.

— Przepraszam, nie zauważyłem — wymamrotał zawstydzony i pochylił główkę, na której znajdowały się wilcze uszy.

— Nic się nie stało. — Uśmiechnęłam się i podałam maluchowi rękę. - Wiesz, czy może jest coś ciekawego tutaj do zwiedzania? Jestem tu nowa i trochę się nudzę. - Puściłam oczko do uszatego.

— Mi jak się nudzi, to idę pokręcić się koło magazynu z bronią. — Przybliżył się i wyszeptał. - Lubię patrzeć na wojowników z mieczami i inną bronią. Wiesz, że też taki kiedyś będę?

— Na pewno — odparłam, uśmiechając się. — Jak tam dotrzeć?

— Musisz wyjść z ogrodu i raz skręcić w prawo, później w lewo. Idziesz prosto, aż do schodów prowadzących w dół. Schodzisz nimi i znajdziesz się przed ogromniastymi drzwiami. Tam jest zbrojownia.

∞Zaginiona (Merethyl) || Dzieje Cadoii Tom I ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz