7. Spotkanie na mieście

1.9K 162 31
                                    


- Harry, wstawaj! - potrząsnęłam brunetem, licząc na jakąkolwiek reakcję z jego strony, ale ten po prostu przewrócił się na drugi bok i zachrapał przeraźliwie. - Harry, ja już idę, zostawiam ci komplet kluczy na stole. Słyszysz mnie? - Gdy nie doczekałam się jakiejkolwiek odpowiedzi, zrezygnowana ruszyłam do drzwi wejściowych - Wrócę dzisiaj później - rzuciłam jeszcze przed opuszczeniem mieszkania, chociaż wątpiłam, aby Potter rzeczywiście dosłyszał cokolwiek z tej mojej przemowy.

Kochałam Harrego jak brata, mimo wszystko miałam już dosyć jego pobytu w moim domu. Minęły 3 dni. Przez ostatnie dwa, zostawiałam go z rana wychodząc do pracy, gdy on totalnie olał swoją, leżąc w łóżku do południa, a gdy wracałam zachowywał się całkowicie normalnie. I to mnie przerażało najbardziej. Udawał, że wszystko jest w porządku, tymczasem bez przerwy rozłączał połączenia Ronalda, który wydzwaniał do niego nieprzerywanie, jego małżeństwo się rozpadło, a praca... w sumie nie wiedziałam czy po takiej absencji będzie miał do czego wracać. A on co robił? Wylegiwał się do południa, a potem gotował obiadki. Harry i obiadki. Swoją drogą, bardzo niesmaczne obiadki.

Nie powiedział co zaszło między nim a Rudą... Zastanawiałam się czy nie zadzwonić do Ginny i nie dowiedzieć się na własną rękę o co konkretnie chodzi, jednak Harry bardzo mnie prosił, abym dała sobie z tym spokój. Chciałam to uszanować, ale... kierując się chwilowym impulsem, wybrałam jej numer. Z szybko bijącym sercem wsłuchiwałam się w sygnał, aż w uchu zabrzęczała mi automatyczna sekretarka. Nie przyszła różdżka do Merlina, Merlin sam po nią pójdzie... po pracy. I z takim postanowieniem ukryłam się w alejce, aby zażyć eliksir wielosokowy. Przy Harrym wolałam nie ryzykować. Nic nie wiedział o mojej misji i tak było najlepiej. Po pierwsze - nie mogłam o tym rozmawiać z nikim z zewnątrz, po drugie - bałby się o mnie. Mimo pozornej zgody między nim a Malfoyem, nigdy nie doszło do całkowitego zażegnania wzajemnej niechęci.

* * *

- On jest tak cholernie seksowny! - usłyszałam pisk Kathrin, która dumnym krokiem wkroczyła do łazienki ze swoją świtą. Doprawdy, czasami czułam się tutaj jak w kiepskim amerykańskim filmie dla nastolatków. A przynajmniej poziom intelektualny co niektórych był na poziomie głównych bohaterek. Gdy blondynka dojrzała mnie przy umywalce, uśmiech zszedł z jej twarzy w dosłownie ułamku sekundy. Całkowicie mnie zignorowała i dalej ożywczo komentowała dzisiejszy wygląd Malfoya, poprawiając swój perfekcyjny makijaż.

W szybkim tempie skończyłam mycie rąk i wyszłam z łazienki. Gdy słuchałam ich pieśni pochwalnych o Draconie, nachodziły mnie mdłości.

Skierowałam się do głównego holu, w którym Malfoy zawzięcie dyskutował z główną sekretarką.

- Akurat rozmawiałem z Dianą, o tym, że będę musiał panią wypożyczyć na dzisiejsze popołudnie. - usłyszałam jego poważny ton, gdy zbliżyłam się na tyle blisko, aby zwrócili na mnie uwagę.

Spojrzałam zaskoczona na Dracona, nie bardzo wiedząc co na to odpowiedzieć.

Przy nim nigdy nie wiedziałam co powiedzieć, mogłam się założyć, że już uważał mnie za niemowę, a przynajmniej dziwaczkę. Jak widać nie zniechęcało go to za bardzo, a prawda była taka, że po prostu tak strasznie kontrolowałam się, aby nie palnąć niczego niewłaściwego, co by mnie wydało, że ostatecznie byłam bardzo cicha i speszona. Tak więc po prostu uśmiechnęłam się delikatnie, czekając na dalsze wyjaśnienia.

- Mam rozmowę z klientem na mieście i pomyślałem, że przydałaby mi się pomocna dłoń. - powiedział poważnie, lustrując moją twarz.

- Oczywiście, z chęcią pojadę - odpowiedziałam uprzejmie, chociaż w duchu już przeżywałam, że będę musiała spędzić z nim kilka godzin, prawie że sam na sam.

Coś się stało Panno Granger? |dramione|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz