Rozdział 11

23.2K 1.4K 203
                                    

Viv

Chyba mocno go zdziwiłam. Zapewne niecodziennie ktoś odkrywa jego kłamstwa, a sądząc po jego minie, tak właśnie było - myślałam, gdy poczułam uderzenie z tyłu głowy, przez które upadałam na matę.

- Au! Uważaj trochę!- powiedziałam podniesionym głosem do Clinta.

- Skupisz się w końcu na treningu? Co z tobą? Dałaś się zajść od tyłu jak dziecko - odpowiedział.

Faktycznie. Zamyśliłam się i kompletnie zapomniałam, gdzie jestem i co robię.

- No dobra, coś w tym jest. Sory, to już się nie powtórzy - mruknęłam nieco speszona swoim roztargnieniem. 

- Mam nadzieję. Wstawaj i zaczynamy jeszcze raz - powiedział łucznik, wyciągając w moim kierunku rękę. Złapałam ją, dzięki czemu Clint podciągnął mnie do pionu. Spojrzałam na grupę. Każdy musiał przeze mnie przerwać ćwiczenia.

- Sory - rzuciłam ponownie i stanęłam w pozycji startowej.

- Viv, wiesz, że właśnie byś zginęła?- upewnił się spokojnym głosem Steve

- Wiem - potwierdziłam. Ale w zasadzie zginęłabym przez myślenie o Lokim. Czyli to on mnie zabił. Świetnie.

- W końcu przerywamy przez kogoś innego - zauważył rozbawiony Tony.- J.A.R.V.I.S., odpalaj - krzykną w powietrze.

Po chwili ze ścian zaczęły wylatywać pociski, kule ognia i strzały. Gdyby tego było mało, wokół nas pojawiły się cyfrowe postacie, z którymi mieliśmy walczyć. Jedna z nich właśnie biegła w moją stronę z siekierą w ręce. Zrobiłam szybki unik i uderzyłam ją z wyskoku w tył głowy, dzięki czemu padła na ziemię, pozostając w bezruchu. Kątem oka zauważyłam, że w moim kierunku leci kula ognia, więc zgasiłam ją jednym ruchem ręki. W tym czasie pod moje nogi upadł Tony, zaatakowany przez pięciu cyfrowych zbirów. Pomogłam mu wstać i oboje ruszyliśmy na wrogów. Jednego uderzyłam w brzuch, a drugiego powaliłam kopniakiem z pół obrotu. W tym czasie Tony, dzięki miotaczom posłał na ścianę pozostałą trójkę. Zerknęłam na resztę grupy. Wdowa asekurowała Clinta, który zdejmował kolejnych wrogów. Thor dzięki młotowi powalał całą gromadę cyfrowych postaci, niestety zapomniał o latających kulach, przez co cały był pokryty farbą z naboi, jednak nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Natomiast Steve dzięki tarczy zręcznie odpierał atak jednego z wrogów, broniąc się przy tym od strzał i ognistych kul. Obserwując ich nagle poczułam, że ktoś próbuje mnie zaatakować. O ułamek sekundy uchyliłam się przed ciosem cyfrowego mężczyzny i zaatakowałam go prawym sierpowym. Po chwili przeciwnik leżał na ziemi.

- Stop!- krzyknął Steve, przez co wszystko ucichło. 

Odetchnęłam z ulgą i podeszłam na środek hali, tak, jak reszta Avengers.

- Dobrze. Na teraz wystarczy. Kolejny trening za trzy godziny - powiedział, dzięki czemu po chwili wszyscy skierowali się do wyjścia z sali.

- Tony!- zawołałam przyjaciela.

- Tak?

- Mogę zostać i poćwiczyć sama?

- Jasne, pod warunkiem, że nie rozwalisz połowy budynku - zażartował.

- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Tylko zapomniałam się zaśmiać - odparłam sarkastycznie.- A teraz włącz mi proszę program do walki z magicznymi zdolnościami.

- Będziesz ćwiczyła swoje moce?

- No tak.

- Mogę być twoim przeciwnikiem?

Bóg w wielkim mieście || ZakończoneWhere stories live. Discover now