11. Bezradność

5K 459 161
                                    

Minęły dwa tygodnie, a ja nadal znajdowałem się w tym samym miejscu - w domu Seana. Jesse pojawił się w ciągu tych czternastu dni tylko raz, a Sean nie miał nawet zamiaru wpuścić go do środka. Przeprowadził z nim krótką rozmowę na nieznany mi temat, po czym zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Jesse nie mógł zgłosić tego na policję, bo przy okazji sam zostałby aresztowany. Ja nie miałem żadnego dostępu do telefonu, a próba ucieczki zawsze kończyła się agresją ze strony Seana. Jesse nadal był ścigany, a ja byłem uwięziony w domu jego przyjaciela, który z każdym dniem robił się coraz bardziej popieprzony. Innymi słowy - wpadłem w niezłe gówno i nie miałem zielonego pojęcia, jak się z niego wygrzebać.

Całymi dniami siedziałem w pokoju (tak, dokładnie, nie byłem już trzymany w piwnicy) i gapiłem się w sufit. Kiedy Sean był w dobrym nastroju nadskakiwał mi i ciągle pytał, czy czegoś nie potrzebuję. Było to nużące i wiedziałem, że w ten sposób chciał po prostu mi się przypodobać. Wielokrotnie mówił, że bardzo polubił moje towarzystwo i mógłby się do niego przyzwyczaić. Przerażało mnie to. Zwłaszcza, gdy miewał gorsze dni i wtedy po prostu wyżywał się na mnie psychicznie, niekiedy fizycznie. Zastanawiałem się, co stało się z tym zranionym, zamkniętym w sobie chłopakiem, którego w nim zobaczyłem w momencie, kiedy opowiadał mi o swoim bracie.

- Zach, mógłbyś tu na chwilę przyjść? - Jego głos dobiegał z salonu, więc tam też się udałem. Siedział z moim telefonem w ręku na kanapie.

- O co chodzi? - spytałem i zająłem miejsce obok niego, starając się jednak zachować bezpieczną odległość. Nie ufałem mu, był nieobliczalny i nieraz już zdążyłem się o tym przekonać.

- O to - zaczął, unosząc wibrujący telefon - że od piętnastu minut dzwoni do ciebie jakiś Brian. Non stop. Odbierz i spław go.

Na jego słowa w gardle utworzyła mi się gula, a mój oddech nieco przyspieszył. To oczywiste, że Brian w końcu zadzwoni i zainteresuje się, dlaczego tak długo nie pojawiam się w pracy. Kiedy wyciągałem rękę po urządzenie wiedziałem, że to jest moja szansa na wydostanie się stąd. Wystarczyło, bym powiedział, że zostałem porwany, a Brian na pewno zrobiłby wszystko, by mi pomóc. Nie mogłem jednak tego zrobić. Bałem się reakcji Seana, który na pewno nie byłby zadowolony.

- H-halo? - Za wszelką cenę starałem się, by mój głos nie załamywał się, ale nie było to zbyt łatwe przez Seana, który gromił mnie ostrzegawczym spojrzeniem.

- Zach, do cholery jasnej, możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje? - odezwał się wyraźnie poddenerwowany i zniecierpliwiony Brian.

Przełknąłem głośno ślinę, nie odrywając wzroku od chłopaka przede mną.

- Musiałem wyjechać na jakiś czas. Przepraszam - wymamrotałem. Miałem nadzieję, że brzmię chociaż trochę przekonująco.

- Wyjechać? Dokąd? - Ton głosu mojego przyjaciela zmienił się na wyraźnie zaskoczony i lekko zmartwiony. - Wszystko z tobą w porządku? Masz jakieś kłopoty?

- Nie, Brian, nie mam żadnych kłopotów - skłamałem, krzywiąc się, kiedy zobaczyłem uśmieszek wpływający na usta Seana. - Jak wrócę, to wszystko ci wyjaśnię, dobrze? Teraz muszę kończyć, pa!

Nie czekając na odpowiedź ze strony Briana, rozłączyłem się. Z mocno bijącym sercem oddałem telefon Seanowi, który już wyciągał po niego rękę.

- Powinieneś raczej powiedzieć jeśli wrócę - zaśmiał się bezczelnie, klepiąc mnie po policzku.

W tym momencie coś się we mnie zagotowało, miałem po prostu już tego dość. Chyba jeszcze nigdy nie byłem w tak złym stanie psychicznym. Sean znacznie przewyższał Jesse'a w doprowadzaniu mnie na skraj wytrzymałości, a to już o czymś świadczyło. Z każdym dniem wpadałem w coraz większy dół i nie mogłem już tak dłużej funkcjonować. Zastanawiałem się, dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego Jesse wlazł z butami w moje życie i doprowadził do tego wszystkiego? Przecież gdyby nie on, nie siedziałbym teraz w tym pieprzonym salonie z wariatem!

AfraidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz