Rozdział I

10.3K 471 15
                                    

Była godzina dziewiąta rano. Większość uczniów Beacon Hills High School jeszcze nie do końca pozbyło się porannego otumanienia, ale nie Scott. On czuł głęboko w sobie, że coś się dzieje. Był podekscytowany i nie mógł usiedzieć w miejscu. Wiedział, że dzieje się coś ważnego,ale miał wrażenie że marnuje czas siedząc na nudnych lekcjach. Przecież informacje o wojnie secesyjnej czy logarytmy nie uratują jego przyjaciół, prawda?
Za to do Stilesa jeszcze do końca nie dotarła informacja o przybyciu nowej osoby. Próbował przebudzić mózg ze snu. Podniósł głowę z ławki, otarł rękawem ślinę cieknącą z kącików ust i ukradkiem spojrzał na Lydię, po raz już setny dzisiaj. Po prostu upewnia się, że z nią jest wszystko okej. Cóż, ciężko jest być zakochanym bez wzajemności. Jednak Stiles wierzył, że gdzieś tam, w środku, Lydia coś do niego czuje. Tylko jeszcze o tym nie wie.
W końcu, przecierając zaspane oczy, zauważył nerwowe zachowanie przyjaciela. Dźgnął go długopisem w plecy.
- Scott, o co chodzi?
- Nie pamiętasz? - szepnął ukradkiem chłopak. - Dziś przyjeżdża ta, co ma nam pomóc. Już jest niedaleko, czuję to.
- A może po prostu odczuwasz zbliżającą się pełnię?
Scott zgromił Stilesa wzrokiem.
- Dobra, dobra, cofam - Stilinski odsunął się na krześle, wzdychając. Po kilku sekundach znów zbliżył się do przyjaciela.
- Myślisz, że jest ładna? W naszym wieku, czy starsza? Oby nie miała już męża czy coś...
McCall mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Po kilku sekundach po cichu odezwał się.
- A może jest, no wiesz... Homo? Jak Danny?
- Coo? Fuu! - Stiles wzdrygnął się i z powrotem opadł na siedzenie.
- Chłopcy z tyłu! Proszę się uciszyć.
- Tak jest, pani profesor!
Do końca lekcji już żaden z nich się nie odezwał, lecz na twarzy Scotta pozostał uśmiech.

Chłopcy spotkali się na długiej przerwie na stołówce. Dołączył do nich Isaac. Usiedli przy jednym stoliku. Niedaleko nich usiadły Allison i Lydia. Scott co chwilę spoglądał na tą pierwszą, Stiles - jak łatwo się domyślić - na drugą.
- Dziś po szkole spotykamy się z tym Fosterem? - zapytał Isaac.
- Tak. I z nową. W ich domu, tuż za granicami miasta.
- Stiles też jedzie?
Chłopak oburzył się. Wycelował wskazującym palcem w Isaaca.
- Mam takie same prawo wiedzieć o wszystkim jak wy. Może i nie posiadam wilczych mocy, ale mózg mam niczego sobie. - odsunął się, prychając. Scott próbował ukryć uśmiech. Kątem oka zauważył, że Allison na niego patrzy, ale gdy tylko przeniósł wzrok na nią, ona z powrotem popatrzyła na Lydię.
- Jestem cholernie ciekaw tej nowej. - powiedział, wciąż przyglądając się dziewczynie.
- Wiecie coś o niej?
- Tylko to, że nie używa rodowego nazwiska. Oboje, ona i jej wuj, są "Fosterami". Tyle mi wiadomo. - odpowiedział McCall, przenosząc wzrok na jedzenie. Westchnął w duchu. Cholernie tęsknił za Allison, ale ona zachowuje się, jakby jej już nie zależało. Zamknął oczy.
- A co z Derekiem? - zapytał Isaaca.
- Skupia się głównie nad znalezieniem Boyda i Erici, ale bez postępów. Peter mu pomaga, jednak dla mnie coś tu śmierdzi. Nie podoba mi się, że on tu jest. Na pewno coś kombinuje.
Zapadła cisza. Po chwili chłopcy zeszli na szkolne tematy. Do końca lekcji nie rozmawiali już o "wilczych sprawach".

W tym czasie w rezerwacie między drzewami przemykała pewna postać. Powoli przechadzała się, dotykając drzew, nasłuchując i wyłapując wonie. Wyczuła mocny zapach wilkołaków, w tym jeden najsilniejszy. Jeden alfa i dwie bety, w tym jedna specyficzna. Zmarszczyła nos. Beta, mający ogromny potencjał alfy? Coś tu jest nie tak. Oprócz tego jeszcze kilka łowców i delikatna, jednak wyraźna woń silnych wilków. To pewnie stado Alf. Ukrywają się, dlatego tak ciężko je wyczuć. "Tropienie odpada", pomyślała, idąc dalej. W pewnym momencie trafiła na ruiny jakiegoś domu. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważyła, że to dawna rezydencja Hale'ów. Uśmiechnęła się na tą myśl. Przypomniała sobie, jak kiedyś tu bywała, jeszcze przed spaleniem.
Weszła na ganek. Drzwi wejściowe były pomalowane czerwoną farbą, jednak na środku ktoś wydrapał ją i ukazany był znak. "Znak Alf", przemknęło jej przez myśl, gdy dotknęła rysunku palcami. Lekko pchnęła drzwi. Pod naciskiem jej rąk od razu ustąpiły, ukazując obskurne wnętrze.
Powoli przeszła do pokoju, uznając, że na górze nie ma czego szukać. Zauważyła kilka obszarpanych mebli i stół, zazwyczaj używany w szpitalach. Na jego powierzchni znalazła zaschniętą krew, a pod nim leżały wyschnięte płatki tojadu. "Jeszcze niedawno urzędowały tu jakieś wilki", pomyślała, wyczuwając w krwi na stole wilczy zapach. Jednak jedyna woń, jaka unosiła się w zatęchłym powietrzu należała do łowców. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Znalazła w głębi tarczę przyczepioną do ściany i łuski po nabojach na podłodze. "Szkolą się tu.". Poczuła, jak gniew w niej wzbiera, jednak pohamowała to uczucie. "Pewnie teraz ten dom należy do miasta i każdy może tu przyjść". Ostatni raz rozejrzała się i wybiegła z domu. Dzięki oględzinom wiele się dowiedziała, a za jakiś czas dowie się jeszcze więcej. "Muszę powoli wracać, zaraz wszyscy się zjadą". Z tą myślą zaczęła iść w kierunku samochodu.

*****

Jak wam się podoba pierwszy rozdział? Mam nadzieję, że nadaje się do czytania i był przynajmniej w małym stopniu ciekawy. Mam w głowie wiele pomysłów i chcę je jak najszybciej zrealizować. Dlatego proszę o wasz odzew. Jesteście ciekawi co będzie dalej? Chcecie jak najszybciej poznać panią Foster? A może czekacie na wątek z Derekiem? To wszystko już niedługo :)


big bad wolf // derek haleWhere stories live. Discover now