3.

79 7 4
                                    


Blaine w uspokajającym geście gładził moje włosy, kiedy po wyczerpującym płaczu, starałam się wziąć w garść.

- No już, głowa do góry Mads - usłyszałam jego ciepły głos tuż przy uchu - naprawdę inaczej wyobrażałem sobie nasze kolejne spotkanie - westchnął przeciągle, nadal nie przestając mnie gładzić, oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a na moich ustach pojawił się nikły uśmieszek.

- Tęskniłam za tobą, wiesz? - powiedziałam, powoli odrywając się od jego ciała. Zanim zdecydowałam się ponownie skierować swój wzrok na jego postać, wytarłam ręką pozostałości po moim upokarzającym płaczu.

Zaśmiał się i dał mi lekkiego kuksańca w ramie, jak za dawnych czasów, gdy jako małe dzieciaki ganialiśmy się po podwórku. Ja, Blaine i Ellie - trójka najlepszych przyjaciół.

- Ja za tobą też, chociaż chyba powinienem się obrazić, że nawet mnie nie poinformowałaś o swoim powrocie, ba! Nie odzywałaś się w ostatnich tygodniach.

- To działa w dwie strony - odgryzłam się, po czym dodałam, już nieco ściszonym głosem - Miałam ciężki okres Blaine, cholernie ciężki.

- Chcesz o tym pogadać? - zapytał, natychmiast poważniejąc.

Pokręciłam przecząco głową.

- Nie mam na to siły, nie teraz, lepiej opowiedz mi co u Ciebie słychać? - dodałam z nieco wymuszonym uśmiechem.

- Niewiele się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy. Wieczorami pracuję w barze u Jimmy'ego, a w ciągu dnia mam nawał roboty na uczelni... czas jakoś leci.

Zapadła między nami cisza, jednak wbrew pozorom nie była ona krępująca.

Blaine wydawał się zamyślony, ja natomiast zastanawiałam się jak poruszyć temat, który mnie interesował.

- A jak trzyma się twoja mama? - zadałam to pytanie z pewnym wahaniem w głosie, wiedziałam przez co aktualnie przechodzi, a fakt, że byłam zmuszona, po tym wszystkim co się stało, skorzystać z pomocy jego ojca, wydawał mi się co najmniej nie na miejscu.

- Odkąd ojciec się wyprowadził jakoś nie może się pozbierać. Snuje się całymi dniami po domu, udaje, że wszystko jest ok, ale czasami słyszę jak płacze w nocy. Cholera mnie bierze, gdy o nim pomyślę. - z każdym jego słowem, złość na ojca przybierała na sile, przez co poczułam się jeszcze gorzej ze swoim zamiarem.

- Na pewno ucieszyłaby się, gdybyś do nas wpadła - dodał po chwili z już większym spokojem i uśmiechem na ustach.

- Z wielką chęcią, wiesz że ją uwielbiam.

* * *

- Nie ma takiej opcji - ciotka Jenny siedziała w fotelu i ze zmarszczonymi brwiami spoglądała na swoje paznokcie, jakby kompletnie nie interesowała ją moja obecność.

- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego? - miałam przemożną chęć złapać ją za blond pasma i wytarmosić na tyle, aby chociaż łaskawie na mnie spojrzała.

- Dlatego, że wraz z Phillipem musieliśmy na jakiś czas użyczyć sobie część pieniędzy, ponieważ jak się okazało, wesele będzie nas kosztować więcej niż zakładaliśmy.

Zatkało mnie na tyle, że przez kilka długich sekund wpatrywałam się w ciotkę z głupim wyrazem twarzy. Jakoś nie dochodziło do mnie to, co przed chwilą powiedziała.

- Możesz mi wytłumaczyć jakim prawem wzięłaś moje pieniądze i to bez mojej zgody? - powiedziałam chyba najbardziej spokojnym tonem, na jaki było mnie w tamtej chwili stać.

- Nie dramatyzuj, pieniądze przejdą na ciebie za jakiś czas, zanim to nastąpi, Phill i ja wszystko zwrócimy.

- Nie miałaś prawa.

- Miałam, to ja  nimi dysponuje. Koniec tematu. A teraz byłabym wdzięczna, gdybyś już poszła, dam ci znać, gdy coś załatwię.

* * *

Dawno nic tutaj nie było, ale szczerze mówiąc jakoś opornie idzie mi pisanie tego opowiadania, mam teraz sporo rzeczy na głowie i jakoś tak... przepraszam za ten rozdział.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 18, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Marionetka (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz