Rozdział 2

5.1K 229 6
                                    

Piątki są dla mnie najbardziej wyczerpującymi dniami tygodnia. Fakt, że zaczyna się weekend wcale nie ułatwia mi pracy. Jestem właścicielkom niedużego pensjonatu, który odziedziczyłam po babci. To dość imponujące posiadać własny, dobrze prosperujący biznes w wieku 21 lat. To moja druga duma zaraz po moim synku, który jest na pierwszym miejscu. Więc w ten dzień tygodnia wielu ludzi z większych miast zjeżdża się na obrzeża aby zaznać chwili spokoju. St Albans jest miejscowością typowo turystyczną, a jej większą część zajmują zabytkowe budynki. Ma to wszystko swój niepowtarzalny klimat i urok. To jest to co zawsze mówił Niall. Pochodził z małego miasta w Irlandii, ale od 16 roku życia mieszkał w Londynie, więc pokochał to miejsce. Kiedy tu przyjechał na wakacje miał 19 lat. Po tym jak się poznaliśmy, został na dwa lata, dopóki nie musiał wrócić na służbę. Minęło już 30 miesięcy odkąd wyjechał, a 6 miesięcy temu powinnam była zapomnieć i ruszyć do przodu zgodnie z obietnicą, ale to nie takie proste... Wracając,dzisiaj rano zadzwoniła do mnie opiekunka Jamesa, pani Stevenson, urocza staruszka, która mieszka obok nas z informacją, że wyjeżdża do syna do Londynu na tydzień. I w taki oto sposób zostałam bez opieki z moim dzieckiem i pensjonatem, który od rana wypełniony jest gośćmi. Siedzę za drewnianą ladą, przyjmując rezerwacje i próbując zabawić jakoś mojego synka. Ludzie są dość zirytowany ciągłym pojekiwaniem chłopca i ja też. Wtedy wybawieniem okazuje się mój przyjaciel, Louis który wchodzi do wnętrza lobby.
- Louis błagam pomóż! - krzyczę wychodząc zza lady. Witam się z nim uściskiem i wracam po mojego synka.
- Chodź kochanie pobawisz sie z wujkiem - chłopiec wyciąga do mnie rączki, a ja łapie go pod pachami, następnie zabezpieczając jego tyłek jedną ręką - Przepreszam państwa, zaraz wracam - informuje zirytowanych gości i obdarowuje ciepłym uśmiechem.
- Błagam zajmij się nim przez 4 godzinki - mówię do przyjaciela, podjąc mu małego - Klucze są za doniczką przy oknie, a wszystkie rzeczy masz w torbie w kuchni - dodaje sszybko.
- Nadal trzymasz tam klucze? - pyta podrzucając chłopca na rękach.
- To na wypadek gdyby wrócił... -mamrocze, głaszcząc włoski synka.
- Nie macie kontaktu od roku, chyba czas zapomnieć - mówi klepiąc moje ramię. Natychmiast robie sie zła.
- Posłuchaj sama wiem co mam robić - podnoszę głos choć wcale tego nie chciałam - Proszę zajmij się nim, pogadamy później - mówię szybko, calując Jamesa w policzek i wracam do gości. Szybko załatwiam im pokoje i po godzinie mogę w spokoju wypić kawę.
POV. Louis
Leżałem na kanapie i przewijałem Twittera na moim telefonie. Na moim lewym ramieniu leżał Jamie i pochrapywał od dobrych 30 minut. Byłem nieźle zdziwiony, że ten wulkan energii leży w bezruchu. Mimo, że młody daje popalić to uwielbiam go. Chciałbym mieć kiedyś takiego synka. Po części tak traktuje Jamesa. Miło było by, gdy i on zaczął traktować mnie jak ojca. Wiem, że to jednak niemożliwe. Po pierwsze Lily podkreśla, że jestem wujkiem Lousiem. A po drugie na kominku wciąż stoi zdjęcie jej i Nialla. Kiedyś słyszałem też jak mówi malcowi gdzie jest jego tata. Jest mi strasznie przykro, bo trafiłem do strefy przyjaźni z której nie mogę się wydostać. Kocham ją i chcę zaopiekować się nimi. Chcę zapewnić małemu ojca z którym będzie mógł pograć w piłkę i porozmawiać w każdym momencie. Nie jest to możliwe bez odwzajemnienia uczuć, którymi dażę Lil. Ona nadal go kocha, wiem to. Zawsze kiedy poruszam jego temat jej oczy błyszczą i wiem, że chciałaby by był obok niej. To tak cholernie boli, nawet sobie nie wyobrażacie. Poczułem jak James porusza się, więc spojrzałem w dół na niego. Przetarł piąstką oczy i spojrzał na mnie.
- Cześć młody, jak się spało? - zapytałem, odgarniając kosmyk włosów z jego oczu.
- Wujku? - zapytał ignorując moje pytanie.
- Co jest? - zapytałem podnosząc się lekko. Chłopiec usiadł na moim brzuchu z poważnym wyrazem twarzy.
- Mama płakała - powiedział smutno. Byłem pod wrażeniem tego jak przejął się faktem, co nie zmenia faktu, że również się zmartwiłem. Nie chciałem żeby moja księżniczka płakała. - mówiła, że przypomniał jej się tatuś - dodał po chwili i odwrócił głowę do zdjęcia stojącego na kominku.
- Naprawdę? Kiedy?
- Wczoraj. Byliśmy na tej ławeczce - wskazał palcem na zdjęcie. Usadziłem malca na kanapie, a sam wstałem i zgarnąłem zdjęcie. Wróciłem i usiadłem otaczając Jamesa ramieniem.
- Tej ławeczce? - zapytałem, aby się upewnić. Kiwnął twierdząco głową i wziął zdjęcie w swoje malutkie rączki. Byłem pewien, że Lily wspomniała jedno z ich spotkań i to było powodem jej łez. Nie rozumiem jak Niall może to robić. Nie odzywa się do niej od roku, a to wcale jej nie pomaga. Ona cierpi jeszcze bardziej. Wiem, że dzięki listom czy krótkim rozmowom telefonicznym miała jeszcze nadzieję. Mój kontakt z Niallem urwał się dwa miesiące temu kiedy powiedział mi, że jest z nim źle. Wiem, że przechodził operacje kolana. Sytuacja na jego terenie była już stabilna, ale on jako dowódca akcji musiał zostać tam do końca. Nie ukrywam, że trochę sie o niego martwię, ale z drugiej strony odczuwam też ulgę. Wiem to okropne, bo jest moim przyjacielem, ale nic nie poradzę na to, że miłość do jego dziewczyny mnie zaślepiła. Wiem, że ona nadal uważa, że są w związku. Nosi nieśmiertelnik, który dostała od niego, a w portfelu trzyma ich wspólne zdjęcie. Nigdy mu nie dorównam. Ma coś czego nie mam ja. Jej miłość, a to cenniejsze niż wszystko co mam.

Say you remember me | Niall Horan FanfictionOù les histoires vivent. Découvrez maintenant