Rozdział 1

1.3K 36 5
                                    

Z mojego upragnionego snu wyrywa mnie okropny dźwięk budzika, który jestem zmuszona uciszać codziennie o 6 rano co doprowadza mnie do szału. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj mój wielki dzień. Nowa szkoła. Niestety musiałam zmienić moja poprzednia bo mój ukochany tatuś znalazł sobie super zajebista prace akurat w środku piepszonego Londynu i musieliśmy się przeprowadzić. Nie miałam wyjścia, razem z mama i starszym bratem Michelem od około tygodnia mieszkamy w niedawno kupionym domu , od którego mój tata ma blisko do pracy. Powolnym ruchem ręki uciszam tak bardzo wkurwiający dźwięk budzika przecieram zaspane i dość czerwone od niewyspania oczy i powoli niechętnie zwlekam się z łóżka. W szybkim tempie wykonuje poranną toaletę po czym podchodzę do niewielkiego lustra znajdującego się oczywiście nad moja umywalką i gdy tylko widzę postać się w niej odbijającą na mojej twarzy niekontrolowane pojawia się niemały grymas niezadowolenia. Mam mocno rozczochrane długie blond włosy, jestem kompletnie bez makijażu co za bardzo mi (teraz gdy nikt mnie nie widzi) nie przeszkadza, biorę szybki orzeźwiający prysznic. Następnie postanawiam wykonać mój codzienny delikatny makijaż. Maluje i podkręcam moje naturalnie już długie rzęsy,nakładam podkład,bronzer i maluje usta malinową pomadką. Hm w co by się tu ubrać-zastanawiam się stojąc naprzeciwko mojej dużej białe szafy na ubrania. W kocu decyduje się na jasne dżinsy z dziurami i podkoszulek z napisem "bad girl" . Gdy już jestem gotowa biorę plecak i je raz przelotnie zerkać na siebie w lustrze. Te spodnie dobrze opinają mój tyłek i również górnie partie mojego ciała wyglądają dobrze. Nigdy nie ubierałam się jak dziwka a pomimo to chłopcy ślinili się na mój widok, co nawet podobało gdyby byli oni choć trochę w moim typie. Nie przepadam za sukienkami chociaż czasem zdarza mi się ubrać jakaś która mi się naprawdę podoba. Mam swój styl który lubię ii jeśli komuś się to nie podoba to oficjalnie mam to w dupie. Niepotrzebnie fałszywych przyjaciół którzy mnie kurwa bezczelnie obgadują za plecami gdy jeszcze 5 minut wczesnej ze mną rozmawiali . Nosz kurwa ja nie bawię się w takie gówno. Szybkim krokiem schodzę na dół gdzie w progu wita mnie już moja wyszykowana do pracy mama.
-hej słońce! Masz tu śniadanie - podaje mi bułkę owiniętą złotym sreberkiem
-nie dam rady Cie dzisiaj odwieść ale Mike to zrobi - uśmiecha się i wychodzi z kuchni. (Kurwa te szpilki które ma sobie są zajebiste! Ej no mamo;/ )na co odpowiadam niechętnie: - No dobra to niech ruszę swe grube dupsko bo zaraz będę spóźniona! - w moim głosie wyraźnie jest czuć zniecierpliwienie.
- jest w garażu czeka na Ciebie, muszę lecieć pa słońce! -rzuca i wychodzi, na co mimowolnie przewracam oczami. W garażu faktycznie jest Mike stoi oparty oparty o maskę swojego zajebistego czarnego BMW którego mu zazdroszczę jak cholera.- dłużej się nie dało? -mówi nawet nie patrząc na mnie i wsiada do auta. -och zamknij się- mowie z lekkim rozbawieniem,po czym wsiadam do auta. Jazda mija w ciszy, bo ja jak zawsze jestem zamyślona. Zastanawiam się jak dzisiejszy dzień się potoczy. W tamtej szkole byłam lubiana ,miałam swoja paczkę znajomych i nawet trochę popularna ze względu na tego debila siedzącego obok, wszystkie laski leciały do niego jak pszczoły do miodu. Nie rozumiem ich przecież to skończony idiota z zajebistym autem?! Moje przemyślenia przerywa głos Mika: czas do szkoły siostrzyczko- m owi i szczerzy się do mnie jak głupi do sera na co przewracam oczami - frajer- mowie i pospiesznie wychodzę z auta. Orientuje się ze jestem już spózniona. Kurwa pierwszy dzień i już pierwsze spóźnienie. Brawo idiotko. Szybko znajduje sale 21 w której powinnam mieć teraz matematykę biorę głęboki oddech i wchodzę do środka. Moim oczom ukazuje się dość spora duża klasa jak i ilość uczniów się w niej znajdujących. Nagle zauważam starsza,zadbaną kobietę siedząca za biurkiem i nim zdążę cokolwiek powiedzieć ona mnie w tym wyprzedza:
-pierwszy dzień i już spóźniona Panno..- nie kończy po czym patrzy na mnie wyczekująco .
-Benson. Jestem Lily Benson. Mówię odważnie.
- Panno Benson radzę Ci nie spóźniać się na moje lekcje, inaczej dostaniesz 40 zadań dodatkowych z mojego przedmiotu. A teraz proszę zająć miejsce- mówi szorstkim tonem, a ja już nienawidzę tej starej jędzy. Nie dokładam nic do jej wypowiedzi i szybki krokiem idę zająć jedyne wolne miejsc które znajduje się koło chłopaka z brązowymi włosami, wiec podchodzę do niego i bezgłośnie pytam o pozwolenie którego od razu mi udziela. Po chwili odzywa się- Barrows to cholera suka, w tamtym roku prawe u niej nie przeszedłem niej bo się na mnie uwzięła po tym jak dowiedziała się, ze przespałem się z jej córką-mówi i dyskretnie się śmieje, co zresztą samej mi się udziela.
-Luke. Luke Hemmgins. Mowi szeptem i podaje mi rękę która ściskam, po czym również szeptem mowie do chłopaka:- a mnie to juz chyba znasz. Po czym obaj wybuchały śmiechem. Reszta lekcji mija spokojnie,staram sie wszystko notować zebymie mieć potem zaległości u tej starej jędzy. Gdy po skończonenej lekcji wychodzimy z Lukiem z klasy i mówi ze chce mnie poznać ze swoimi znajomymi czym jestem mile zaskoczona. Idziemy przez korytarz gdy nagle na spotkanie wychadzi nam naprawdę ładna brunetka o niesamowitych lokach i tuż za nią podążają dwaj chłopcy. Jeden jest dosc wysokim blondynem a drugi jest troche niższy czym nadrabia naprawdę dobrze zbudowanym ciałem.
-hej! Jestem Shy! To ty jesteś ta nowa- mówi i uśmiecha się po czym zamyka mnie w naprawdę ciasnym uścisku, przez co ledwo mogłam oddychać. I już wiedziałam ze jest zajebistą laską z którą na bank będę się trzymać! Ledwo udaje wydusić mi się moje imię. - a to są zajebiści kolesie z którymi się trzymamy Zayn i Liam. Witam się z nimi i razem idziemy na stołówkę. Gdy wchodzimy od razu zauważam dużo ludzi już siedzących i jedzących swoje kanapki. Gdy zajmujemy już swoje stoliki Shy zbliża się do mnie- tutaj wszyscy siedzą w swoich grupkach.. Tam na środku siedzą plastiki - laski które maja tak dużo hajsu ze podcierają się nimi jak srają, torebki warte tyle co cała moja szafa i są glupsze od mojego piepszonego psa- mówi i wszyscy razem wybuchamy niekontrolowanym śmiechem. - dobrze to ujęłaś- odzywa się Liam. Shy kontynuuje swoja wypowiedz której już nie jestem zdolna słuchać, bo ewidentnie czuje ze ktoś się na mnie patrzy. Trochę zmieszana rozglądam się po sali mając nadzieje ze ujrzę jakąś głupia laskę nabijającą się z mojego zajebistego wyglądu. Ale to żadna z nich. Nagle moje spojrzenie krzyżuje się z najpiękniejszymi ciemnozielonymi tęczówkami jakie kiedykolwiek widziałam. Czuje się głupio bo nie odrywa ode mnie wzroku a ja tez Nie potrafią tego zrobić. Toczymy walkę na spojrzenia, wiec nie mam okazji przyjrzeć się jemu całemu. Nagle głos Shy wyrywa mnie z tej chorej gry.- ej ziemia do Lily! Laska co z Tobą?
- em.. Nic nic.. Ja.. Zapatrzyłam się na te plastiki no wiesz są tak sztuczne ze aż czasem się zastanawiasz czy prawdziwe.- po czym wszyscy wybuchają śmiechem Oprócz Luka co szczerze mówiąc dziwi mnie. Czy jest możliwe ze tego nie kupił? Nie wiem. Wiem na pewno ze gdy wychodziliśmy jego wzrok mnie odprowadzał..Reszta lekcji mija w miarę szybko. Po skończonych lekcjach Wychodzę z szatni,gdy głos luka zatrzymuje mnie-
Heh Lily! - wola i podbiega do mnie- wiem co robiłaś na stołówce. To Harry. Harry Styles. Lepiej trzymaj się od niego z daleka.- mówi po czym zostawia mnie. Nie rozumiem o co mu chodzi. Przecież ja nawet nie znam tego Harrego. Jest cholernie przystojny, i ma naprawdę cholernie piękne zielone oczy, ale niestety nie mogłam zwrócić uwagę na więcej szczegółów. Z tymi myślami wracam do domu.

My Badboy H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz