Chapter 3

209 24 7
                                    

Melanie odkleiła ręce od kierownicy i wyszła ze mną z samochodu. Podała mi kluczyki, gdyż to ja jestem tą 'odpowiedzialną;. Pokierowałyśmy się do drzwi domu Tiffy, które jak zwykle były otwarte. Fioletowowłosa powitała nas uroczym uśmiechem i przytuliłam mocno. Zaprowadziła nas do salonu, gdzie ludzie dopiero co się rozkręcali. Nie byli nie trzeźwi, ale chętnie sięgali po kubeczki z alkoholem. Melanie od razu została poprowadzona do tańca z jakimś chłopakiem, jednak nie zwróciłam na to mniejszej uwagi. Mimo, że intetelekt blondynki nie należy do najwyższych, dziewczyna nie wskoczy do łóżka byle któremu chłopakowi, jak to robiły zabawki Luka. Boże, czemu ja o nim myślę?  Skoro mowa o tej męskiej lalce Barbie - dawno mu nie ubliżyłam, ani na odwrót. Od incydentu na stołówce, nie zwraca na mnie uwagi. To trochę smutne, ponieważ dokuczanie mu było źródłem mojej codziennej rozrywki. Wstałam z miękkiej, pomarańczowej sofy i poszłam na korytarz w celu zabrania z kurtki paczki papierosów. Powitał mnie tam jednak pogardliwy śmiech, tak dobrze znanej mi osoby.

- Zawsze zastanawiałem się Veronico, dlaczego twoja matka nigdy nie przychodzi do szkoły i wyręcza się twoim ojcem. Teraz już wiem, jest alkoholiczką. 

Moja dusza połamała się na tysiące kawałeczków i rozsypała się po drewnianych panelach, którymi wyłożona była podłoga mieszkania. Po moich policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy, przepełnione cierpieniem i żalem, a także bólem.

- Nie martw się, cała szkoła już się o tym dowiedziała. - zaśmiał się kpiąco, pokazując przy tym gestem dłoni, ludzi zabranych w około. 

Śmiech.

Samochód.

Drugi samochód.

Drzewo.

Ból.

Szpital.

Trumna.

Płacz.

- Moja matka nie żyje Hemmings! Zginęła w wypadku samochodowym! - krzyknęłam łamiącym się nie kontrolowanie głosem, ignorując to, że cały czarny tusz spływa po moich policzkach. Widziałam jak twarz blondyna, wyraża zdziwienie i.. współczucie?! Po tym co mi zrobił, teraz będzie się na de mną użalał! Nie potrzebuję współczucia, nie potrzebuję żalu. Starłam strużki czarnej cieczy, która spływała po mojej twarzy i wytarłam dłonie w materiał turkusowej sukienki, która należała do rodzicielki. Wybiegłam na dwór, ignorując nawoływanie mojej przyjaciółki, a z nieba lunął zimny deszcz. Biegłam przed siebie, kierując się do jednych, z najważniejszych dla mnie osób. 

Luke.

Jej szloch, jej słowa.

- Przegiąłeś stary. - powiedział Ashton i wraz z chłopakami i Melanie poszli szukać szatynki. Jak mogłem być tak głupi. Wybiegłem z domu i wsiadłem do mojego samochodu. Oparłem głowę o kierownicę i oddychając ciężko włożyłem kluczyki do stacyjki maszyny. Posłuchałem się jej. Zrobiłem błąd. Nigdy nie wierz plotkom.

Veronica.

Z końców mojego kucyka, sączyła się stróżkami woda, a przesiąknięta deszczem sukienka, opinała moje ciało, co nie wyglądało zbyt atrakcyjnie. Dotarłam do wysokiego budynku i zaczęłam wspinać się po schodach, na trzecie piętro do mieszkania numer 23. Zapukałam w mosiężne drzwi, które po chwili się otworzyły. Wtuliłam się w koszulkę Louisa, brudząc ją przy tym resztkami makijażu. Ten pogładził mnie delikatnie po plecach, jakby obawiał się, że jestem  z papieru. Do pomieszczenia wparował Zayn, wyraźnie zaniepokojony moim głośnym szlochem, a jego twarz nagle przybrała smutny wyraz. Jedną z zalet Malika jest to, że potrafi cierpieć razem z drugą osobą.

- Co się stało księżniczko? - spytał, a jego głos delikatnie się łamał. Objął mnie mocno i pociągnął w stronę łazienki. Przyszedł też tam Tomlinson, który od razu wyciągnął miękki ręcznik i opatulił nim moją głowę. Zielonym kocykiem przykrył moje ciało, a po moim wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło. Opowiedziałam im pokrótce, co wydarzyło się w domu Notwell i widziałam jak ich mięśnie się napinają. Nienawidzą jak Mel lub ja jesteśmy smutne, tym bardziej z czyjegoś powodu. Uśmiechnęłam się do nich blado.

- Co oglądaliście? - spytałam, a oni lekko się rozluźnili, jakby napięcie zostało odjęte magiczną różdżką. 

- Grę o tron. - powiedział Louis i objął mnie ramieniem. Usiedliśmy na sofie w salonie i zabraliśmy się do dalszego oglądania serialu.

*****

Cześć Robaczki! :* 

Teraz jestem taka abghsjdg, bo wróciłam świeżo z koncertu 1D, który był ajhgdhfudf. Mam zdjęcia, lecz mój laptop jest be i mnie nie lubi :(. Jak się ogarnie, to postaram wam się tu wrzucić zdjęcia z koncertu i z chłopaczkami *-*. Heri normalnie mnie zabił, na żywo lepiej śpiewa :o, Louis to normalnie kurwa, kurwa, kurwa mać ^^ *-*, Liaś jest mró, a Nialler to taki słodziak, że awww. Brakowało mi piątej gwiazdeczki, no ale co zrobisz :(. Infinity, mym nowym bogiem *-*. Wybuliłam sporo kasy na bilety VIP, ale się opłacało ;P. 

Luke, ty chuju :(. Już go nie lubię, a wy? Ew ;-;.

EDIT : Byłam taka zmęczona po koncercie, że kliknęłam na zachowanie projektu, a nie o publikowanie. Zostawię to bez komentarza. ;-;

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


What do you mean? || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz