1. Pojedź ze mną

6.2K 273 94
                                        

Siedziałam na swoim łóżku, nucąc jakąś melodię, która utkwiła mi w głowię. Ciągle ją śpiewam, ale nie mam pojęcia skąd ją znam. I to nie była ta melodia, która krążyła po mojej głowię maksymalnie kilka dni, ona była ze mną od tak dawna, ale nie mogę określić od kiedy.

Na moich udach trzymałam notesik, w którym coś bazgrałam. Strasznie się nudziłam, ponieważ byłam sama w domu. Carly-mama Seleny jest u swojej koleżanki, a Selena w pracy.

Czuję się okropnie, bo moja przyjaciółka od dawna ma pracę, a ja po skończeniu szkoły tylko siedzę w domu. Znaczy zajmuję się nim, czyli sprzątam, gotuję i dbam o swoją 'rodzinę'.

Niedługo będą święta bożego narodzenia i gdy tylko o nich myślę, to mam ochotę krzyczeć na cały głos, ponieważ zgodziłam się na coś, na co nie jestem kompletnie gotowa.

Zadzwoniła do mnie ta przeklęta osoba, którą unikałam jak tylko się da, ponieważ ona zniszczyła moje plany na przyszłość i ogólnie zrobiła z mojego życia jakiś kabaret, który nie był taki zabawny jak te w telewizji, czy gdziekolwiek. Minęły cztery lata, a ona po prostu zadzwoniła.

Otóż zaproponowała mi tak znikąd żebym spędziła te święta z moją rodziną. Ma przyjechać dziadek z babcią, wszystkie ciocię ze swoimi dziećmi. Oczywiście, cieszę się, że zobaczę swoich bliskich, których nie widziałam kupę czasu, ale no błagam... Ciocia nie ma wyrzutów sumienia, że od tak wywaliła mnie z domu i uzgodniła za moimi plecami, że wyprowadzam się do swojej przyjaciółki? Zadzwoniła jakby nigdy nic, jakby nic się nie stało.

Oczywiście ja się nie zgodziłam, ale potem ona dobijała się do Carly i ona zaczęła solidnie ze mną rozmawiać na ten temat. Wiem, że do końca życia nie mogę żyć obrażona, bo to jest niezdrowe. Muszę wziąć głęboki wdech i schować swoją dumę. Dobra, przebaczyłam Jelly, ale nie zamierzam jej tego zapominać, bo przez nią moje życie się skomplikowało.

Nie wracajmy do rzeczy z przed czterech lat, bo to już zamknięty temat. Jestem teraz bardziej poukładaną osobą, chociaż nie jestem w pełni szczęśliwa, ale nic już nie jest w rozsypce, bo przeprowadzkę znosiłam bardzo ciężko i wtedy czułam się jak niepoukładane puzzle lub jakiś niedopasowany kawałek.

Podskoczyłam do góry, słysząc dzwonek do drzwi. Podciągając swój sweterek na dół, ruszyłam w stronę korytarza.

Otworzyłam drzwi i od razu ujrzałam Michaela. Uśmiechnęłam się na jego widok, a on od razu wszedł do środka.

-Hej Mike.-powiedziałam bardzo wesołym głosikiem.

Kocham jego towarzystwo i bardzo się cieszę gdy mam go u boku.

-Moje małe słoneczko.-mruknął, łapiąc za mój polik.

Spojrzeliśmy sobie w oczy, a on otarł swoim nosem mojego. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.

-Ohhh, kocham cię.-westchnął i musnął moją wargę.

-Mike, co za przywitanie.

-Nie podoba ci się?-podniósł swoje brwi do góry.

-Skądże, możesz tak częściej.

Złapałam za jego dłoń i poszliśmy razem do mojego pokoju.

Dzisiaj chciałam mu powiedzieć, że za jakiś tydzień wyjeżdżam i czy może wyjechać ze mną. Michael to mój chłopak i myślę, że byłoby mi łatwiej przyjechać z nim do Londynu niż gdybym miała zrobić to sama.

Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego tym wzrokiem, który miał mu dać znak, że ma usiąść i mnie wysłuchać.

Nie zawiódł mnie, usiadł koło mnie i złapał mnie za dłoń.

-Coś chcesz mi powiedzieć?-zapytał.

-Wyjeżdżam do rodziny na święta.-powiedziałam szybko, nie przedłużając.

-To super, a gdzie?

Nie spodziewałam się takiej reakcji od chłopaka. Myślałam, że nie będzie aż taki zadowolony. Chociaż wiem, że za chwilę już nie będzie tak łatwo, gdy dowie się gdzie jadę.

-Londyn.

-Co?-spytał bardzo głośno.

Wstał z łóżka i zaczął chodzić w różne strony, łapiąc się za głowę.

Nie mogę zagryźć wargi, nie mogę się zaczerwienić, nie mogę okazać nieśmiałości. Jestem już inna. Bardziej stanowcza i odważna.

-Nie rozumiem o co ci chodzi.-palnęłam, a potem zdałam sobie sprawę, że to nie na miejscu.

-Nie wiesz o co chodzi?-spytał, podchodząc do mnie.

-Nie wiesz?

Złapał mnie za ramię, a ja rzuciłam spojrzenie na jego ręce. Nie lubię jak on mnie w taki sposób dotyka. Po prostu pewnie siebie zrzuciłam jego łapy.

-Nie wiem.-warknęłam.

Z takiej miłej atmosfery zrobił się wielki chaos.

-Jedziesz do Londynu, do chłopaka, o którym nie mogłaś zapomnieć kilka dobrych lat. Chodzisz przez niego do psychologa, zaczęłaś robić głupie rzeczy z tęsknoty i ty chcesz od tak tam wrócić?

Spojrzałam na niego nieco groźnie. Wkurzył mnie, bo ciągle się nie nauczył, że to co robiłam z tęsknoty nie było przez Matt'a. W ogóle nie chcę myśleć o tym chłopaku. Już dawno o nim zapomniałam i bez niego żyję mi się o wiele lepiej.

-Jadę tam do rodziny, a nie do niego. Wiesz, że on nic dla mnie nie znaczy.-odparłam, spoglądając na niego.

-Myślisz, że łatwo mi jest puścić ciebie tam gdzie jest on? Przez niego parę lat się męczyliśmy, bo ty go ciągle gdzieś widziałaś, ciągle czułaś jego zapach. Nawet myliłaś moje imię z jego. Nie chcę cię stracić.

Jego ciało opadło na łóżko, a ręka zagościła na moim udzie.

-I co teraz?-spytał.

Nastała cisza. Czekałam aż chłopak ochłonie, bo z nim się nie da gadać jak jest zdenerwowany. Gdy wyczułam moment, spojrzałam na niego.

-Pojedź ze mną.-zaproponowałam.

Znowu nastała cisza, a on wyglądał jakby był czegoś niepewny, jakby nie chciał tak ze mną jechać. Może ma lepsze plany niż pojechanie ze mną do rodziny.

Nagle zdarzyło się coś co mnie zaskoczyło. Po prostu Mike mnie przytulił do siebie. Tym gestem pokazał mi, że się już na mnie nie gniewa i że już jest spokojny.

-To pojedziesz ze mną?-spytałam drugi raz.

-Tak, moje słoneczko.

*Wiem, krótki i to za krótki! ale następny planuję napisać w piątek lub sobotę i gwarantuję, że będzie o wiele dłuższy niż ten:) I jak wam się podoba?*

The only reason|part twoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora