2. Jest dziwny

8.5K 626 162
                                    

- Na dłużej, to znaczy na ile, jeśli mogę wiedzieć? - spytałem.

- Na tak długo, jak to będzie możliwe. - Wzruszył ramionami.

Przygryzłem dolną wargę i szybko przekalkulowałem sobie wszystkie za i przeciw w myślach. Zlustrowałem wzrokiem chłopaka, westchnąłem i powiedziałem:

- Właściwie, to ja aktualnie szukam współlokatora, więc jeśli chcesz, wynajmę ci pokój.

- Tylko, że nie mam teraz za bardzo kasy.

- To nie problem - odparłem. - Rozliczymy się później. Za chwilę kończę pracę, także będziesz mógł obejrzeć mieszkanie i zobaczyć, czy ci wszystko odpowiada.

Chłopak zaśmiał się pod nosem i odpalił kolejnego papierosa.

- W obecnej sytuacji nie będę wybrzydzał. Mógłbym spać nawet w jakiejś spelunie.

Nie odpowiedziałem, tylko lekko się do niego uśmiechnąłem i zacząłem po kolei wypraszać klientów. O dziwo, poszło szybciej i łatwiej niż zwykle, więc już dziesięć minut później stałem przed lokalem z nowo poznanym chłopakiem. Ruszyliśmy, w ciszy, w stronę metra. Co jakiś czas zerkałem na bruneta (nawet nie wiem, jak mam określić jego kolor włosów, ale uznajmy, że jest brunetem...) i dostrzegłem wyraźną zmianę na jego twarzy. Nie wyglądała już tak ponuro i obojętnie - teraz delikatnie się uśmiechał i głęboko wdychał nocne, marcowe powietrze. Przyznam, że jako mieszkaniec Nowego Jorku, uznałem ten widok za nieco dziwny, bo mój za niedługo współlokator chyba cieszył się wszystkim, co widział. Zupełnie, jakby pierwszy raz był w mieście lub też, w bardziej niepokojącym przypadku, na wolności. Kiedy zaś napotkał moje zaintrygowane spojrzenie, gwałtownie spoważniał i wsadził ręce do kieszeni, z których po chwili wyciągnął paczkę papierosów.

- Och, jedziemy metrem? - zapytał po chwili, spoglądając na mnie.

Skinąłem głową.

- Coś nie tak? - mruknąłem, kiedy brwi na jego czole złączyły się, a on zwolnił nieco kroku.

- N-Nie, ja tylko... - Przygryzł dolną wargę. - Strasznie dawno nie jechałem metrem, wiesz?

- Naprawdę? - Uśmiechnąłem się. - Dla mnie to niestety codzienność.

Oczywiście zauważyłem, że chłopak nie mówi do końca całej prawdy. Wyglądał na zdenerwowanego, a raczej nie sądzę, by wizja jechania metrem po dość długiej przerwie doprowadziła go do takiego stanu.

Właśnie! Ja cały czas nazywam go „chłopakiem", no nie? Prowadzę do domu gościa, którego imienia nawet nie znam? Zach, to już chyba czysta desperacja...

- Z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić - zacząłem, kiedy już siedzieliśmy w metrze. - Nazywam się Zachary Abels, ale mów mi Zach. - Wyciągnąłem, z szerokim uśmiechem, dłoń w jego stronę.

- Jestem... - zawachał się, odwracając wzrok. - Matthew Evans, mów mi Matt.
Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się do Matt'a, kiedy uścisnął moją dłoń.

Dziwny. Jest naprawdę dziwny.

~*~

Weszliśmy do mojego mieszkania na Times Square i pierwsze, co zrobiłem, to sprawdziłem czy nie ma nigdzie śladów włamania i, czy nic nie zginęło. Stałem się bardziej przezorny od kiedy jakiś czas temu ktoś bezkarnie wtargnął do mojego mieszkania i ukradł dwa obrazy, wiszące w salonie. Na początku byłem owemu włamywaczowi wdzięczny, bo były moim zdaniem naprawdę okropne, ale kiedy sprawdziłem w Internecie, że są warte sporą sumkę, zgłosiłem sprawę na policję i po jakimś czasie złodziej się znalazł. Niestety, już bez moich obrazów. Cholera, tyle pieniędzy uciekło mi sprzed nosa. Ba! Tyle czasu wisiały u mnie na ścianie, a ja wówczas,niczego nieświadomy, zapieprzałem całymi dniami w barze, narzekając na marne napiwki. Tak w ogóle, skąd rodzice wytrzasnęli tak drogie obrazy?

AfraidWhere stories live. Discover now