⚠️ᴜᴡᴀɢᴀ⚠️
ɪᴍɪᴏɴᴀ ᴢᴀᴡᴀʀᴛᴇ ᴡ ᴏᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀɴɪᴜ ɴɪᴇ ᴍᴀᴊą ɴᴀ ᴄᴇʟᴜ ɴɪᴋᴏɢᴏ ᴜʀᴀᴢɪć, ꜱą ᴜżʏᴛᴇ ᴛʏʟᴋᴏ ɪ ᴡʏᴌąᴄᴢɴɪᴇ ᴅᴏ ꜰᴀʙᴜᴌʏ.
{𝑃𝑠1. 𝑊𝑒ź 𝑝𝑜𝑑 𝑢𝑤𝑎𝑔ę ż𝑒 𝑡𝑜 𝑑𝑜𝑝𝑖𝑒𝑟𝑜 𝑝𝑜𝑐𝑧ą𝑡𝑒𝑘 ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑖, 𝑎 𝑡𝑒 𝑚𝑜𝑔ą 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑤𝑎ć 𝑠𝑖ę 𝑛𝑢𝑑𝑛𝑒.}
ᕙ𝑀𝑖ł𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑛𝑖𝑎ᕗ
Budzik nie był mi potrzebny, obudził mnie dławiący, nieustanny lament dziecka kobiety. Znużony, wyczerpany tym całonocnym hałasem, który drążył mi głowę, ledwo podniosłem się z łóżka około szóstej. Przetarłem załzawione, piekące oczy, czując na plecach cały ciężar nieprzespanej nocy. Ruszyłem do łazienki, a potem ubrałem się. Narzuciłem torbę na ramię, a wychodząc, przekręciłem klucz w zamku. To była moja jedyna forteca, do której nikt poza mną nie miał dostępu. Dopiero potem, zwalniając każdy krok, zszedłem po schodach w stronę kuchni.
-Jak się czujesz? Jakiś taki blady jesteś na twarzy -
To właśnie usłyszałem po samym wejściu do kuchni, a w niej była ta kobieta, jej głos, zwykle beztroski.
Stała przy blacie kuchennym, mieszając coś w kubku, ale zaraz odłożyła łyżeczkę. W dwóch krokach pokonała dzielącą nas przestrzeń. Kiedy tylko podniosła dłoń, by dotknąć mojego czoła, zadziałałem instynktownie.
Bez namysłu złapałem ją mocno za nadgarstek, zanim jej palce zdążyły mnie musnąć. A w kuchni zapadła nagle gęsta, niezręczna cisza.
-Nie dotykaj mnie więcej. Za każdym razem dzieje się to samo. Kiedy zrozumiesz, że nie masz do tego prawa? Zajmij się swoim dzieckiem, a mnie zostaw w spokoju -
nie znosiłem jej, nie znosiłem jej dotyku, to nie była nienawiść, gniew, a obrzydzenie, moja dłoń zaciskała się coraz bardziej i bardziej do momentu, aż mój ojciec wszedł do kuchni.
-Adi, proszę, puść, to już boli, proszę cię-
uznałem, że zasłużyła na takie
traktowanie z mojej strony, w końcu wśliznęła się z brudnymi buciorami w życie moje i ojca niczym żmija.
Wystarczyło, że ojciec przekroczył próg kuchni, by pomieszczenie wypełniło się ciężarem jego niezadowolenia. Nie musiał nic mówić, jego wzrok był oskarżeniem. O tyle dobrze, że za blisko do mnie nie podszedł, nie musiałem patrzeć jemu prosto w oczy, a z jakiejś odległości.
-Co tu się dzieje? -
to nie było pytanie, a bardziej stwierdzenie. Jego spojrzenie natychmiast skierował na moją dłoń zaciskającą się na nadgarstku kobiety.
- Nie rób, synu, niepotrzebnej kłótni. Puść ją i zajmij się swoimi sprawami -
- Hm? A, no tak, w sumie racja. Nie wiadomo, jakie ona ma zarazki. Jeszcze coś od niej załapię i co wtedy? -
Mnie to jakoś nie rozbawiło, ale podświadomie wiedziałem, że ojcu jeszcze bardziej zagram na nerwach.
Po puszczeniu kobiety na prośbę ojca odwróciłem się tyłem do nich, sięgnąłem z szafki trzy suche bułki, które włożyłem początkowo do folii śniadaniowej, a następnie do torby. Kiedy zacząłem kierować się do wyjścia z kuchni, uniemożliwił mi to ojciec, który stanął w futrynie.
-Ojcze, jeśli jest taka możliwość, to mógłbyś mnie przepuścić? -
Ten natomiast patrzył na mnie z pogardą. Jakby nic dla niego nie znaczył i bym był tylko kulą u nogi.
- Skarbie, przepuść go. Przecież nic się nie stało, tak? No właśnie, proszę, zrób to dla mnie. -
Ojciec przepuścił mnie z wielką łaską ze względu na przyszłą żonę. Przeszedłem obok ojca, poszedłem do drzwi wyjściowych z domu.
-A może podziękował byś mojej żonie? –
-Nie, nie skorzystam z propozycji, a poza tym ona nie jest jeszcze twoją żoną -
mówiąc to, patrzyłem prosto w twarz ojca, a po jego minie z łatwością określiłem, że nie spodobało mu się to, co powiedziałem. Wyszedłem z domu, nie zwracając uwagi na niezadowolenie ojca.
Po wyjściu szedłem przed siebie do momentu, aż poczułem ból w swoim organizmie, który towarzyszył mi od lat. Poinformowanie o tym mojego ojca było zbędne. W gruncie rzeczy to na pewno przez stres i niewysypianie się, w końcu nie mam spokojnego życia, a nawet gdyby okazało się to coś poważniejszego, nikt nawet by nie zauważył mojego odejścia.
Założyłem słuchawki i ruszyłem do kawiarni, w której dorabiam. Ojciec mi tylko opłaca wszystko, co jest związane ze szkołą oraz jedzeniem. Reszta go nie obchodziła, więc sam musiałem coś znaleźć, by móc cokolwiek kupić dla siebie. Po drodze wszedłem do sklepiku po energetyka, w końcu nie spałem za dobrze. Wchodząc do środka sklepiku, wpadłem na wysokiego chłopaka. Automatycznie odwróciłem wzrok za nim, by patrzeć na cokolwiek innego poza nim. Spojrzenie w oczy było zbyt niebezpieczne. Odwrócił się w moją stronę, czułem jego wzrok na sobie.
-Przepraszam, nie zauważyłem pana - lepsze było zrobienie z siebie kretyna niż konfrontacja oczy w oczy.
- Nic ci się nie stało? -
To ja powinienem o to zapytać, w końcu to ja chodzę nieuważnie, lecz zapytanie się o to nie było na moje możliwości. Tylko kiwnąłem głową, przeszedłem koło niego, wziąłem pierwszego lepszego energetyka, by nie być dłużej w tym sklepie, niż to jest konieczne. Gdy zapłaciłem, ruszyłem prosto do kawiarni, w której jeszcze nie wiedziałem, co mnie czeka.
{✧𝐵𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑝𝑟𝑎𝑠𝑧𝑎𝑚 𝑧𝑎 𝑏łę𝑑𝑦 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜𝑗𝑎𝑤𝑖ą. 𝑀𝑎𝑚 𝑛𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗ę ż𝑒 𝑠𝑖ę 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑎ł𝑜. 𝐵ę𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑖 𝑚𝑖ł𝑜, 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑝𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑛𝑖𝑢. 𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑠𝑧 𝑗𝑎𝑘𝑖ś 𝑘𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡𝑎𝑟𝑧✧}
YOU ARE READING
Choroba
Teen FictionAdi Wayland to 17-letni chłopak, który stracił matkę, mając 4 lata. Jego ojciec szybko zapomniał o stracie ukochanej i znalazł sobie nową, młodą partnerkę, która spodziewała się jego dziecka. Chłopak nie rozmawiał z ojcem, nie chciał mieć z nim nic...
