Rozdział 9

118 12 0
                                    

Z rany na łydce zaczęła sączyć się na nowo krew. Opanowałam płacz i rozebrałam się. Weszłam do wanny, ale nie miałam zamiaru nalewać wody. Przemyłam tylko ranę, po czym odprężyłam się. Siedzenie w wannie bez wody było dziwne, jednakże nie zorientowałam się kiedy w ogóle zasnęłam.

***

Usłyszałam czyjeś kroki w lesie. Musiałam pobiec. Tak! Musiałam. Coś wewnątrz podpowiadało mi, aby rzucić się na to cokolwiek to jest i to rozszarpać. Dla zwykłej frajdy.

Zaczęłam węszyć. Mmm... Zapach podobny do zapachu świeżych jabłek z domieszką starego papieru i kurzu. Człowiek? Przyspieszyłam. Takiej okazji nie mogłam przepuścić.

Biegłam i biegłam jeszcze jakiś czas, aż w końcu JĄ zobaczyłam. Wysoka szczupła dziewczyna o śnieżno białych włosach właśnie się zerwała i zaczęła przede mną uciekać. Świetnie. Będzie zabawnie.

Byłam szybsza niż ona, choć przyznam, że aby ją dogonić musiałam się postarać bardziej niż zwykle. To i tak nie było istotne kiedy skręciła i zaczęła wchodzić na drzewo. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Zobaczyłam jej oczy. Czerwone. Wręcz bordowe. Nie wiem czemu, ale moją żądza krwi wtedy wzrosła. Skoczyłam prosto na jej nogę i zatopiłam kły. Poczułam ciepło i rdzawy smak krwi. Nagle dziewczyna kopnęła mnie tak mocno, że upadłam kilka metrów dalej. Skąd w takiej kruchej istotcie tyle siły? Pozbieranie się zajęło mi chwilę. Podniosłam się na cztery łapy i spojrzałam w jej stronę. Nie zdążyłam nic zrobić. Sztylet leciał w moją stronę. Dlaczego jeden błąd zaważył na moim życiu?

***

Dalej leżałam. Dalej w łazience Donna. Dalej w wannie i dalej bez wody. Więc co było inaczej?

Byłam już w mojej skórze i czułam niewyobrażalny gniew. Nie miałam ochoty się ubierać, więc zawinęłam się w ręcznik i wzięłam sztylet z zaschniętą krwią wilczycy.

Stanęłam przed drzwiami jego pokoju. Nacisnęłam klamkę, weszłam. Nie bardzo zdawałam sobie sprawę z tego co robię, ale chyba właśnie chciałam zabić Donn'ego będąc całkiem naga. Spał. Odwrócony do mnie plecami. Uklęknęłam przy nim. Zbliżyłam sztylet do jego szyi.

Zrób to!

Wzięłam głęboki oddech. Czemu pragnęłam teraz jego śmierci? Czy nie czuję czegoś do niego? Z jednej strony bardzo mi zależy, a z drugiej...

Zabij go!

I w tym momencie ten cichy zabójczy głosik w mojej głowie miał wygrać, ale tak się nie stało. Leżałam teraz na ziemi, a broń obok. Trzęsłam się. Czułam ból. Wszędzie. Wydobywający się z serca rozchodził się po całym ciele. Traciłam oddech. Miałam oczy szeroko otwarte. Wykrztusiłam ciche "Proszę..." niewiadomo do kogo. Do Boga?

Ból ustał.

Zamknęłam oczy i zaczęłam bardzo szybko oddychać. Chciałam mieć jak najwięcej powietrza w płucach.

-Przepraszam... - Ktoś mówił. - Nie chciałem tego robić... Sophia... Naprawdę przykro mi... - Sprawiało mu to dużą trudność. - Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem... Po prostu się o Ciebie martwię... Znamy się tak krótko, ale ja czuję, że jesteś wyjątkowa. Nie chcę Cię stracić... - Głos ustał na chwilę. - Chyba wiem czemu własnie próbowałaś to zrobić.

Otworzyłam oczy. Donn. Zobaczyłam go siedzącego obok i poczułam się okropnie. Coś okropnego co było we mnie kazało mi robić rzeczy przeciwko mnie. Kazało mi robić złe rzeczy.

-Ja też... - Wychrypiałam.

Donny uklęknął przy mnie i przytulł mnie. Odwzajemniłam uścisk i zastygliśmy w takiej pozycji, dopóki nie zorientowałam się, że jestem naga i choć chęć dotykania tego wspaniałego chłopaka była duża to poczucie własnej wartości ją przerosło i kazało mi wziąć ręcznik.

-Oh... Donn... Bo widzisz... - Zaczęłam się rumienić. - Ja tak jakby jestem naga...

-Jezu, przepraszam! - Bardzo szybko się podniósł i odwrócił. Zdążyłam jednak dostrzec czerwień na jego policzku.

Owinęłam się recznikiem i razem z Donnem bez słowa zeszłam do salonu. Włączył stary telewizor i puścił jakiś film nagrany na płycie. Nikt się nie odzywał, a jednak tyle sobie właśnie obiecaliśmy.

Ja obiecałam już nigdy więcej go nie zranić, a on obiecał uwolnić mnie z tej klątwy.

Siedzieliśmy tak do rana. Leżałam na jego kolanach, a on obejmował mnie ramieniem.

Byłam mu taka wdzięczna.

A jednak nasza przyjaźń rozkwita.

--------

Dziś rozdział krótszy, ale więcej się dzieje :) Dobranoc :)

Smak krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz