Inisha
Mojego narzeczonego nie można było pokochać.
Zimny, pozbawiony uczuć, wydawał się bardziej bryłą lodu niż człowiekiem.
Gdy spojrzałam na swoją dłoń, zobaczyłam pierścionek zaręczynowy, którego kamienie tworzyły delikatny kształt płatka śniegu. Wkładając mi go na palec, obiecał, że nasze małżeństwo będzie takie jak ten symbol – niezniszczalne. Ja jednak już wtedy wiedziałam, że płatek śniegu topnieje, gdy tylko dotknie go odrobina ciepła.
Kevin Sullivan IV był czymś nieosiągalnym.
Ideą, której nie dało się uchwycić.
Nasze zaręczyny zostały zaaranżowane przez naszych rodziców. Nigdy nie zrozumiałam, dlaczego on się zgodził. Przecież był człowiekiem, który zawsze wybierał własną drogę, nie zważając ani na opinie bliskich, ani na spojrzenia obcych mu ludzi. Ja natomiast przyjęłam ten układ, wierząc, że z czasem, gdy się do siebie zbliżymy, pojawi się iskra. Iskra, która rozpali miłość. Ciepło, które zagości w naszej sypialni.
Czternaście miesięcy i trzy dni. Tyle czasu minęło, odkąd Kevin założył mi pierścionek, a ja próbowałam ogrzać jego chłodne serce. Starałam się wypełniać nasz dom czymś więcej niż zimnem, wierząc, że w końcu zapragnie wracać do mnie z pracy. Chciałam poznać go przez jego rodzinę, zrozumieć choć ułamek tego, co kryło się za jego milczeniem i niewzruszoną maską. Naiwnie wierzyłam, że ta wiedza będzie kluczem do jego uczuć. Ale zamiast go zbliżyć, moje wysiłki oddaliły go jeszcze bardziej. Nawet już na mnie nie patrzył, gdy się mijaliśmy.
Mija dziś miesiąc, odkąd Kevin zniknął z tego domu. Wyszedł tamtego dnia, gdy odruchowo sięgnęłam dłonią do jego czoła, zbyt bladego, by odebrać ten wygląd za naturalny. Nie zdążyłam go dotknąć. Chwycił mój nadgarstek z taką siłą, jakby mój gest był zbrodnią. W jego spojrzeniu nie było gniewu, lecz osąd. Potem odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie samą w domu, w którym nagle zrobiło się jeszcze zimniej.
Nie spędzał ze mną nocy.
Nie jadł ze mną posiłków.
Nie przychodził na moje występy baletowe.
Nie starał się o mnie, choć przecież powinien, skoro miałam być jego żoną.
Może to dlatego, że byliśmy tacy sami? Milczący, zamknięci w sobie, zbyt oswojeni z chłodem. Od dziecka uczono mnie powściągliwości. Nie wolno mi było krzyczeć, biegać, garbić się, okazywać uczuć i emocji. Miałam mówić tylko wtedy, gdy należało. Miałam nie żądać, być posłuszna i pilna. Nic pić alkoholu, cicho się śmiać i nienagannie się prezentować.
Jego rodzina oczekiwała tego samego. Nasze domy różniły się tylko adresami, ale chłód panował w nich jednakowy, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Zasady wyższych sfer.
Nie chciałam dla siebie takiego życia.
Nie dało się już cofnąć zaręczyn. To wywołałoby publiczny skandal i moje upokorzenie, nie Kevina Sullivana, bo on w naszym kręgu towarzyskim miał prawo wybierać i przebierać w kobietach. Wstyd, który przyniosłabym rodzicom, byłby tak ogromny, że nie zawahaliby się odebrać mi rodowego nazwiska, statusu, wszystkiego, co kiedykolwiek ceniłam.
Przez moment rozważałam zabicie narzeczonego we śnie. Wiedziałam jednak, że on zabiłby mnie pierwszy, zanim zdążyłabym cokolwiek poczynić. Nie byłam pewna, czy poradziłabym sobie z krwią na własnych rękach. Byłby to grzech ciężki, ale... przynajmniej nie miałabym już kajdan ani smyczy przy ciele.
Wymazałam ze swoich pragnień wersję historii o rodzącej się miłości. Dlatego zdecydowałam się na coś dziwnego, co moja asystentka uważała za szaleństwo, ale i geniusz. Plan był prosty: znaleźć klona, przygotować go do życia w moim świecie przez sześć miesięcy, dać sobie czas na spełnienie własnych marzeń, a potem wrócić na swój ślub.
YOU ARE READING
Like Inisha [+18]
Romance"Piękno na wierzchu, ciemność w środku". Inisha Helland. Zimna piękność o skórze muśniętej blaskiem księżyca. Jej włosy, białe jak śnieg spowijający wierzchołki gór, splatały się z filigranowym ciałem przy każdym na scenie kroku, tworząc poezję dla...
![Like Inisha [+18]](https://img.wattpad.com/cover/397992198-64-k630757.jpg)