Kiedyś wierzyłem, że jeśli będę wystarczająco dobry, to ludzie będą mnie lubić. Że szybkość, talent, determinacja – to wystarczy. Ale teraz wiem, że im szybciej biegniesz, tym więcej osób czeka tylko na twój upadek.
Każdy poranek wygląda podobnie. Budzę się i zanim zdążę zrobić kawę, już odpalam telefon. Palec sam przewija ekran, jakby miał własną świadomość, jakby szukał kolejnego ciosu. „Śmieć.” „Najbardziej przereklamowany kierowca w stawce.” „Zero osobowości.” „Przegryw.”
Czytam to wszystko i myślę: kim ja właściwie jestem? Kierowcą? Celebrytą? Produktem marketingowym? A może tylko twarzą, na którą łatwo pluć, bo nigdy nie odpowie?
Ludzie mówią: „Nie bierz tego do siebie, to tylko internet.” Ale czy oni wiedzą, jak bardzo te litery potrafią ciążyć? Jak bardzo wrzynają się w głowę, zostają tam na noc, na dzień, na kolejne wyścigi? Internet nie jest tylko internetem, kiedy z jego słów budujesz obraz samego siebie.
Czasami czuję się jakbym był w akwarium. Monako błyszczy za oknem, słońce odbija się od szyb, a ja siedzę w środku i patrzę, jak wszyscy na mnie patrzą. Nie mogę odwrócić wzroku. Nie mogę uciec. Wszyscy czegoś ode mnie chcą. Wszyscy coś o mnie wiedzą. A ja nie wiem, kim jestem poza tym wszystkim.
Mówią, że mam szczęście. Że żyję marzeniem. A ja mam wrażenie, że tracę grunt pod nogami. Że każda krytyka wbija we mnie gwóźdź, a ja coraz mniej czuję, kim byłem wcześniej. Może naprawdę jestem tym, co o mnie piszą? Może nigdy nie byłem wystarczający.
Nie wiem, co jest gorsze – cisza po przegranym wyścigu, czy hałas w sieci. Cisza zabija od środka. Hałas z zewnątrz. A ja stoję pośrodku i czuję, jak gasną we mnie resztki światła.
Może naprawdę wszystko powoli gaśnie. Może to właśnie tak wygląda – kiedy marzenie, które kiedyś było całym twoim światem, zamienia się w więzienie.
Mówią: „Nie czytaj komentarzy.”
A ja pytam – jak mam ich nie czytać, skoro każdy z nich krzyczy głośniej niż mój własny głos? Jak mam je ignorować, skoro w chwili słabości to właśnie one stają się prawdą?
Może właśnie na tym polega ich siła – na powtarzaniu. „Nie zasługujesz. Nie jesteś wystarczający. Jesteś pomyłką.” Kiedy słyszysz to raz, śmiejesz się. Kiedy słyszysz to setki razy… zaczynasz się zastanawiać.
Czasami łapię się na tym, że nawet kiedy stoję na podium, w głowie słyszę już tylko: „miał szczęście”. Kiedy się uśmiecham, ktoś pisze: „udaje”. Kiedy milczę: „arogancki”. To jakby każdy gest, każdy oddech był już oceniony, zanim zdążę go zrobić.
Czy naprawdę jestem aż tak interesujący? Czy naprawdę zasługuję na tyle uwagi? Czy może oni po prostu lubią mieć kogoś, kogo mogą nienawidzić, żeby przez chwilę poczuć się lepiej ze swoim własnym życiem?
Bycie w centrum uwagi to nie jest światło. To ogień, który powoli cię spala.
Zawsze mówiłem, że kocham wyścigi, że tor to mój dom. Ale nawet tam, najszybszym okrążeniem nie uciszę głosów w głowie. Nawet jeśli wygrywam, myślę tylko o tym, że jutro znów otworzę telefon. Że znów przeczytam, że nie jestem dość dobry. Że nie jestem nikim.
A ja? Ja wcale nie chcę być bohaterem. Nie chcę być symbolem, maskotką, uśmiechniętą twarzą w reklamie. Chciałbym być po prostu człowiekiem, który czasem może się mylić, czasem może się potknąć, czasem może się poddać – bez tego, by ktoś wbijał mu nóż w plecy.
Ale w tym świecie nie ma miejsca na zwykłych ludzi. Tu musisz być nieomylny. Idealny. Nieludzki.
I właśnie dlatego gasnę. Bo im bardziej próbuję sprostać temu, czego chcą, tym mniej zostaje mnie samego.
Może właśnie na tym polega ironia: im więcej ludzi mnie zna, tym bardziej czuję się samotny.
A samotność ma jeden kolor.
C Z E R Ń.
STAI LEGGENDO
𝗙𝗮𝗱𝗲 𝗧𝗼 𝗕𝗹𝗮𝗰𝗸 ⊹ 𝗟𝗮𝗻𝗱𝗼 𝗡𝗼𝗿𝗿𝗶𝘀
Fanfiction❝ Bycie w centrum uwagi to nie jest światło. To ogień, który powoli cię spala.❞ Ludzie się zmieniają. Lando Norris był tego idealnym przykładem. Z wiecznie uśmiechniętego, roześmianego młodego chłopaka stał się aroganckim i wyniosłym kierowcą Formuł...
