#2

9 1 41
                                        

Walcz.

- Nie napijemy się czegoś, Sia? - zapytał, ściągając kaptur. Odsłonił swoją mocno zarysowaną szczękę i uśmiechnął się słodko, mrużąc swoje zielone oczy.

- Nie przyszłam tu pić, Kael - nie wiedziałam, czy to jego prawdziwe imię. Mało mnie to interesowało, ja też przedstawiłam mu się jako Sia, a nie Calissa. Część osób znało mnie właśnie pod tym imieniem.

- Czasem potrafisz być naprawdę drętwa - westchnął. Irytowała mnie jego pewność siebie i wyuczona nonszalancja, z którą ułożył ręce na stole. Nie znał mnie. Jedyne co między nami było, to umowa. On szpiegował na dworze i zamku Valtora, a ja dawałam mu ustaloną zapłatę. Widać było, że nie bał się ryzyka, a pewność siebie popychała go do robienia intrygujących rzeczy.

Był kiedyś poszukiwany. To właśnie dzięki temu go znalazłam. W lasach i Mieście rozwieszono plakaty z jego podobizną. Ponoć było to po tym, gdy jedyny raz w swojej karierze ktoś przyłapał go na szperaniu w zamkowych spisach. Przynajmniej taką wersję mi przedstawił. Nie wiem jak zdołał uciec sprawiedliwości, którą chciał wymierzyć mu władca, ale zmienił kolor włosów i nikt go już nie wychwycił w żadnym tłumie. Końcowo chyba uznano, że się zabił, uciekł do innego królestwa lub po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie wiedziałam ile miał lat. Nie ciekawiło mnie to, na pierwszy rzut oka mogłabym uznać, że jest troche starszy ode mnie. Mógł mieć około dwudziestu pięciu lat.

- Masz pieniądze? - zapytał.

Tak jak i on, zdjęłam kaptur swojej peleryny, odsłaniając twarz w kształcie serca z wyraźnymi rysami. Wyjęłam z kieszeni płaszcza sakiewkę z odliczonym srebrem i położyłam ją przed nim. Monety zadźwięczały, odbijając się od siebie. Wiedziałam, że przyciągnęłam tym uwagę kilku osób z lepkimi rękami, czających się w okolicy. Kael też zdawał sobie z tego sprawę i rzucił mi gniewne spojrzenie, wiedząc że mój ruch był celowy. Uśmiechnęłam się niewinnie. Chłopak otworzył sakwę i wysypał jej zawartość na otwartą dłoń.

- Należy się pięć srebrników - oznajmił cmokając, jakbym skandalicznie sie pomyliła.

- Umawialiśmy się na dwa - powiedziałam stanowczo, nie pokazując wzbierającej we mnie irytacji.

- Po drodze wydarzyły się pewne komplikacje..

- Umowa była na dwa srebrniki, bo dokładnie tyle było warte twoje zadanie i ani miedziaka więcej. Nie zaczynaj się ze mną targować, bo skończy się to jak ostatnio - ostatnio dorzuciłam mu dwa srebrniki, ale dziesięć minut później sam mi je oddawał, stojąc przed karczmą z moim sztyletem przyciśniętym do gardła. Nie zabiłabym go, wolałam delikatnie postraszyć, nie byłam typem osoby, która chodziła po Mieście i zabijała wszystkich, którzy zrobią coś co mi się nie podoba. Nie miałam czystych rąk, ale nie byłam też bezmyślnym potworem. Miałam swoją godność i granice, których bym nie przekroczyła.

- Nie wiem, czy już wspominałem, że nie potrafisz się bawić.

- Skądże, jeśli chcesz mogę ci pokazać jak się znakomicie bawie, donosząc na ciebie i twoje węszenie po zamku. Myślę, że niezwykle bym się przy tym śmiała - łatwo mogłam obrócić jego uczynki przeciwko niemu. Zabezpieczyłam się w pare dowodów, potwierdzających jego działania. Na mnie nie mógłby donieść, bo nie wie do czego wykorzystuje informacje, które mi przynosi oraz nie ma dowodów na to, że cokolwiek robie może być wykroczeniem.

- Jednak czasem bierzesz się w garść - zacisnął wąskie usta w zamyśleniu. - Niech ci będzie, wzięłaś mnie na słodkie oczka i nasze przyjacielskie stosunki. Miałem drobne komplikacje i z tym nie kłamałem, widziałaś może, co wydarzyło się na dzisiejszej egzekucji? - przytaknęłam, patrząc mu w oczy. Zaczął mówić konspiracyjnym szeptem. - No właśnie, w zamku panowało niemałe poruszenie, ludzie biegali z miejsca na miejsce, a kiedy Valtor wrócił miał na sobie tę samą maskę chłodnego opanowania co zawsze, ale sposób w jaki odzywał się do służby pokazywał jego rozdrażnienie i irytację. Nie wiem skąd mu się to wzięło. Widziałem egzekucje z okien pałacowych, ale zabijając ich wszystkich wydawał się wręcz upojony ich bólem, szczęśliwy i opanowany. Potem jakby wszystkie te uczucia zniknęły. Stałem w jednym z ukrytych przejść dla służby, kiedy wparował do sali tronowej, jakby chciał coś wysadzić. Przywołał do siebie któregoś z gwardzistów i wtedy donośnym głosem powiedział mu, że ma zebrać wszystkich strażników oraz że mają się przygotować..

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 19 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

VevcleseWhere stories live. Discover now