,,The worst things in life come free to us"

920 29 15
                                    

*oczami Harrego*

Musiałem dzisiaj okłamać mojego chłopaka. Nie pojechałem do pracy tylko do lekarza. Przeżyłem szok kiedy dowiedziałem się, że został mi około miesiąc życia. Lekarz parę razy upewniał się czy nie potrzebowałem psychologa, ale jedyne czego potrzebowałem to moje najkochańsze maleństwo Lou, który teraz pewnie włóczy się po domu przykryty kołdrą i obstawiałem, że zabije mnie gdy wrócę do domu bo zapomniałem włączyć ogrzewanie a on nie lubi kiedy wstaje z łóżka i zdejmując z siebie naszą miękką kołdrę dostaje szoku termicznego. Nie mogłem mu powiedzieć o mojej chorobie. Nie chciałem nawet myśleć o jego reakcji, kiedy się dowie.

,,Nie dowie się"- Ta myśl zakończyła moje rozmyślania. Pech, że Lou miał tydzień wolnego i cały czas siedział w domu więc opcja żeby tam wrócić odpadała. Wsiadłem do auta i pomyślałem chwilę nad tym gdzie mogę pojechać. Mama dostanie zawału na wiadomość o mojej chorobie, więc pojechanie do niej wykluczyłem jako drugie, od razu po Louisie. Liam! No przecież. Liam był moim kumplem a jednocześnie szefem co w sumie było i mi i jemu na rękę. Dodatkowo w żadnej innej firmie nie zarabiał bym tyle co u niego. Pozbierałem jakoś swoje myśli i pojechałem do firmy. Wchodząc tam spóźniony o jakąś godzinę zapytałem sekretarkę o Liama.

-Pan Payne jest zajęty, skontaktuje się z panem jak będzie miał chwilę.- Popatrzyłem na kobietę z kpiącym uśmiechem na moich ustach.

- Tak się składa, że wystarczy jedno moje słowo a pani już nie będzie miała tej pięknej plakietki.- Wskazałem na identyfikator kobiety. - A teraz przepraszam. - Dodałem z łatwością mijając kobietę i wchodząc do gabinetu mojego szefa.

- Kiedy ty się idioto nauczysz pukać. - Usłyszałem po wejściu.

- No wiesz, Louis nie narzeka jak go pukam. - Powiedziałem z szerokim uśmiechem a Payne pokręcił głową patrząc w ekran laptopa.

- Serio naprawdę lubię jak opowiadasz mi o pieprzeniu się z Lou i pomińmy ten nieistotny mały szczegół, że jestem hetero ale po co przyszedłeś?

- Podpisz mi wymówienie.- Powiedziałem podając mu dokument.

- Posrało cię?! - Zapytał zaczynając się śmiać.

- Ok stary, wracam od lekarza. Mniej więcej godzinę temu dowiedziałem się że został mi miesiąc życia.

- Harry... Czegoś ty się naćpał?!

- Niczego mówię serio serio. -Powiedziałem z najbardziej pewną siebie i poważną miną.

- Ale..- Nie dałem mu dokończyć bo wiedziałem, że w jego głowie kumulują się pytania na które nie mam ochoty odpowiadać.

- Stary proszę podpisz mi to gówno.

- Mam nadzieje że kiedyś mi to wyjaśnisz -Powiedział podpisując dokument. - A i Harry... Twoje biuro zawsze będzie twoje, tak jak byś chciał wrócić albo wytrzeźwiał.

- Dzięki Liam. - Powiedziałem opuszczając jego biuro.

- Spoko stary. Zapomniałem dodać, że pensja za ten miesiąc jeszcze pojawi się na twoim koncie, a twoją obecność potraktuje jako urlop. Płatny.

- Jesteś najlepszym szefem na świecie Payne.

- Wiem. - Powiedział z dumą poprawiając marynarkę.

- Jest jeszcze jedna rzecz którą chciałem ci powiedzieć już dawno temu ale chyba Nie miałem odwagi.

- Co jest Styles? - Powiedział pełen zmartwienia.

- Jak oglądasz pornosy, a ktoś wchodzi to wszystko widać na szybie za tobą.

- Nienawidzę cię Harry. - Powiedział z niedowierzaniem patrząc na okno.

,,Let us die young or let us live forever"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz