- Dobrze wiesz, że całe życie przyglądałem się tobie, bo zawsze uważałeś, że wszystko musisz robić sam i nie dawałeś sobie pomóc, mimo że chciałem - odpowiedziałem mu. Matka zmarła przy moim porodzie i wszystkiego nauczył mnie ojciec, to on wycierał mi brud z kolan, kiedy upadałem przy nauce chodzenia, to on pokazał mi jak używa się miecza. Zawsze był dla mnie ważny i starał się bym wyrósł na dobrego mężczyznę. Taki też się stałem, byłem wrażliwy i gotowy do pomocy, nie życzyłem nikomu źle.
Pamiętam, jak pierwszy raz, po długich kłótniach, zgodził się, abym pomógł mu przy pracy. Była to może jedna z niewielu sytuacji, kiedy ojciec uległ moim prośbom i chęciom pomocy. Wręczył mi wtedy młotek i kazał uderzać w rozżarzone żelazo. Miałem dziesięć lat, a jego dłonie prowadziły moje, niczym w rytmie muzyki, oznajmiającym, kiedy wykonać kolejny krok. Tego czasu, z jego pomocą, stworzyłem swój pierwszy sztylet. Długi czas tata uczył mnie posługiwania się nim, bo mimo że nie chciał dopuszczać mnie do wykonywania jego prac, to uważał, że każdy mężczyzna powinien umieć posługiwać się bronią i nie chciał bym był bezbronny. W wieku ośmiu lat, a także wcześniej bawiłem się drewnianymi mieczami, ale z prawdziwym metalem naukę wziąłem poważniej, a ze słów ojca czerpałem niezwykle dużo.
- Powinniście to omówić w domu - wtrąciła się Eura, nie dając nadejść zbliżającej się kłótni. - Będziesz miał bliznę po tym wypadku - zwróciła się do mnie, zawiązując nitkę i kończąc zszywanie. Nie przejął mnie fakt posiadania blizny, wiele osób takowe miało, a ja nigdy nie uważałem ich za coś złego. Wręcz przeciwnie, ta jedna będzie przypominać mojemu rodzicowi, że czasem warto odpuścić i podzielić się obowiązkami.
- Następnym razem sam porąbie to głupie drewno - oznajmiłem, wiedząc że po dzisiejszej sytuacji ojciec nie będzie wykluczał mnie z prac. Nie tak jak dotychczas, kiedy ulegał mi jedynie, w kwestii czegoś tak banalnego, jak po zaoferowaniu pomocy w podtrzymywaniu pnia.
- A słyszeliście plotki? - zapytała nas jeszcze szybko. Eura była kochana i uwielbiała plotkować, ale czasem ponosiły ją teorie spiskowe i nierealne konkluzje. Kobieta zafascynowana tematem, który chciała nam obwieścić zakasała rękawy swojej jasnoniebieskiej koszuli i poprawiła blond włosy, które wypadły jej z koka. - Ponoć jakiś dwudziestoletni mężczyzna starał się objąć władzę, ale starszyzna uznała go za niegodnego i zabiła - powiedziała szeptem, jakby bała się, że ktoś usłyszy jej słowa i ona także zginie.
- Jeśli zamierzają tak traktować wszystkich, nigdy nie doczekamy się końca bezkrólewia - słowa kobiety nie wywołały u mnie niepokoju, a irytację. Tyle się mówi o znalezieniu dobrego władcy, a starzy idioci nikogo nie uznają za odpowiedniego.
Już od pięćdziesięciu pięciu lat, gdy zginął ostatni król, który nie miał potomka, w Królestwie Kartesij nie mamy władcy, a chociaż jest starszyzna, która istniała zawsze, to nie ma ona dużego wpływu na nasze losy i nie potrafi zapanować nad chaosem oraz zamieszkami wśród ludzi, czy też ich niepokojem.
- Słyszałam jeszcze, że swój czyn usprawiedliwiają wolą duchów - prychnęła, popijając napar z kubka, który wcześniej leżał na jednej z drewnianych półek. - Natura mogła ich obdarzyć magią, ale nikt nie rozmawia z duchami, to tylko starcy, a nie jacyś bogowie, nie powinni wykorzystywać daru do ukrócenia czyjegoś życia.
- Powinnaś się cieszyć, że to nie ciebie to spotkało i mieć nadzieję, że kiedyś pojawi się ktoś, kto zostanie dobrym władcą - wtrącił mój ojciec, patrząc jeszcze na moje przedramię i upewniając się, że jest w całości. Wyglądał na zmartwionego, choć zapewne sądził, że nie da sie po nim tego zauważyć, jednak drobne zmarszczki w zewnętrznych kącikach oczu oraz między brwiami, zdradzały jego niepokój o mnie oraz prawdopodobnie też ból złego samopoczucia. Jednak po latach, tak samo jak Eura, nauczyłem się, że nie warto pytać o jego stan, bo nawet jeśli jest zły, to i tak skłamie, aby nikt się nie martwił.
- To tak jak w tej legendzie o darze, który otrzymaliśmy.. - zaczęła, skupionym wzrokiem, spoglądając na zioła, które zaparzone miała w swoim kubku. Czasem zastanawiałem się, czy to na pewno normalne zioła, ale dopóki wykonywała swoją pracę sukcesywnie i odpowiedzialnie, to nie zamierzałem wnikać, jaki rodzaj ziółek popijała sobie w wolnej chwili.
- Słyszeliśmy od ciebie już tę historię setki razy, a powinniśmy już wracać do domu - przerwałem jej, zanim na dobre wpadła w trans opowiadania. Musiałem wyrwać ją z tego amoku, bo inaczej nie wrócilibyśmy do domu przed nadejściem zimy.
- To prawda Euro, dziękujemy ci bardzo za twoją pomoc i na pewno się odwdzięczymy - zgodził się ze mną mój rodzic.
Podniosłem się z pryczy, gdy ojciec ruszył w stronę wyjścia, kiwając jeszcze Eurze głową na pożegnanie. Przystanął niepewnie w progu i obejrzał się na mnie, przez jego oczy przeleciał błysk bólu. Nagle, w następnej sekundzie, złapał się za klatkę piersiową i upadł na podłogę z głuchym trzaskiem, wpadając w drgawki. Pojawiłem się przy nim natychmiastowo, gdy zaczął krzyczeć i wić się w agonii. Wyglądał, jakby ktoś przebił jego klatkę piersiową rozpalonym ostrzem, wypalając drogę do serca i gotując krew w jego wnętrzu.
- Co mu jest?! - zrozpaczony krzyknąłem do Eury, która już biegała i wyciągała z szafek zioła. Próbowałem mówić coś do ojca, ale on wzrokiem był daleko i zdawał się odcięty od dźwięków tego świata. Trzymałem jego głowę na kolanach, aby nie mógł zrobić sobie krzywdy, uderzając się w nią. Kobieta zalała lekarstwa wrzątkiem, zaparzając je, podbiegła do mojego ojca, ale w tym samym momencie on bezwładnie opadł na podłogę.
Eura miała stalowe nerwy, widziała więcej bólu niż niejedna osoba w wiosce, ale tym razem drżały jej ręce, kiedy sprawdzała puls mojemu ojcu.
- Zawał - wykrztusiła, ale nie zdążyła już mu pomóc. - Serce przestało bić - podniosła na mnie wzrok, który tak jak ja miała zaszklony. W końcu ona też długo znała mojego ojca, a mieszkając w domu obok praktycznie całe życie i będąc w podobnym do niego wieku, czuła się jakby była jego starszą siostrą. - Wybacz - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, gdy rzeczywistość mnie przygniotła, okazując się bardziej ponurą, kiedy kolejna dusza opuściła ten świat, zostawiając mnie w nim samego.
I to był ostatni raz, kiedy spojrzałem na Entyka Devi, ze świadomością, że nie zobaczę już więcej wspierającego, chociaż upartego taty, a potem zobaczyłem siebie, w lustrze naprzeciw mnie, w korytarzu w domu Eury i zapatrzyłem się w brązowe włosy oraz tego samego koloru oczy, odziedziczone po osobie, która mnie wychowała i ukształtowała, będąc ze mną od zawsze.
YOU ARE READING
Vevclese
FantasyNiektóre korony nie oznaczają władzy. Oznaczają wyrok. Królestwo, w którym cisza jest jedynym sposobem na przetrwanie, zdrada jest walutą, a plotki - nadzieją na lepsze jutro. Już mało osób pamięta dawne czasy, legendy obrócone w popiół. Dziewczyna...
Prolog
Start from the beginning
