02.

378 15 8
                                    


koniec czerwca, Amsterdam




Kolejna impreza, kolejna z tym samym zakończeniem. Moją najświeższą "ofiarą" była długonoga blondynka, której wystarczyło kilka kolejek, by bez niczego się oddała. W wiadomym celu. Omotałem ją tak, że mogłem zrobić z nią co tylko chciałem.
Teraz już nie pamiętam, kiedy zacząłem. Owszem, zawsze bywałem na imprezach, trochę się napiłem, ale nie zabierałem nikogo ze sobą z powrotem... Po pierwszym przypadkowym razie spodobało mi się to na tyle, że postanowiłem robić to częściej.

- Było miło, ale się skończyło - rzuciłem w jej stronę, gdy tylko próbowała się do mnie zbliżyć. Momentalnie się zatrzymała i wpatrywała się we mnie niczym sroka w słup. Gdy wreszcie sobie przypomniała o czymś takim jak język, wykrztusiła z siebie:

- Przepraszam, ale co powiedziałeś?

- Że to była tylko jednorazowa przygoda, na nic więcej nie powinnaś liczyć.

- Myślałam, że to wszystko, co słyszałam to zwykłe, pierdolone kłamstwa.

- Jednak się przeliczyłaś - mruknąłem pod nosem, zachowując pełny spokój.

- Żebyś się smażył w piekle! - krzyknęła, biegnąc do sypialni.

- Obym Ciebie tam nie spotkał - prychnąłem. Chwilę potem słyszałem trzask drzwi zewnętrznych.

Kolejna uciekła. Kolejna z żalem będzie opowiadać koleżance, jak to koleś ją zbajerował, upił i zaliczył, robiąc nadzieje.
Otworzyłem lodówkę. Dziś miałem wyjątkowego kaca, co jest niecodziennym zdarzeniem. Sięgnąłem po mleko, licząc, że mi przejdzie.
Ten czas bez gry naprawdę mnie zmienił. Wiedziałem, że momentami przesadzam, ale... Nie umiałem z tym skończyć. Może jak wrócę, to wszystko się zmieni... Zaraz, zaraz. Kogo ja próbuję oszukać? Chyba nigdy nie znajdzie się taka, dla której zwariuję. Nigdy.
Wszyscy błędnie myśleli, że jestem inny. Taki ślepo zapatrzony w piłkę, niewidzący świata poza nią... Prawda jest inna, ale sport jest ważny w moim życiu. Bardzo.
Nikt, absolutnie nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje. Nawet mój najlepszy przyjaciel, Lucas. Może go odwiedzę? Chociaż, nie... Wpadła do niego rodzinka, nie będę mu się zwalał na głowę. Trudno, coś się wymyśli.


Nerdziłem cały dzień w fifę, taki ze mnie nołlajf. Uroki mieszkania samemu - nikt nie sprawuje nade mną kontroli, nikt nie czepia się, że mam syf wkoło... Są też minusy, jak zawsze.
Noc minęła szybko, dziś dałem sobie na luz z klubem, ze wszystkimi. Byłem sam. Jestem sam. Nie mam nawet do kogo japy otworzyć, gdy siedzi się w czterech ścianach, a kumple poświęcają czas swojemu życiu. Powinienem coś z tym zrobić, prawda? Skończyłem dwadzieścia lat, taki dorosły, a taki nieporadny...
Kolejnego dnia, gdzieś w okolicach południa usłyszałem dzwonek do drzwi. Po zerknięciu w wizjer zobaczyłem znajomą postać Lucasa. Chyba rodzinka wzięła nogi za pas.

- Siema stary! Zapuszczasz się, czy co? - rzucił na wejściu, witając się ze mną.

- A Ty co? Rodzinka się przeraziła tego jak mieszkasz i nawiała? - wpuściłem gościa do środka. Migiem zajął kanapę i włączył konsolę. A niby to ja taki bez życia...

- Nie, siostra to odpowiedzialna osoba i powiedziała, że sobie sama poradzi, a mi kazała spadać.

- Siostra powiadasz? - spytałem, a ten westchnął.

- Mówiłem Ci, że mam siostrę i że przyjeżdża na pół roku... Tak mnie słuchasz!

- Na pół roku? - powtórzyłem. - Ona chyba zginie prędzej, niż wysiedzi z Tobą.

Tochter des TeufelsOnde as histórias ganham vida. Descobre agora