Prolog

228 50 82
                                        

Ostatnia noc w domu rodzinnym bywa krótka i bardzo męcząca. Uczucia, które towarzyszą pannie młodej, córeczce tatusia, opuszczającej rodzinne gniazdko nie są proste do opisania. Serce przejmuje tęsknota i wewnętrzna rozpacz, a wspomnienia kołem toczą się po głowie.

Tego wieczoru Parvati, leżała na łóżku w swoim pokoju, który w zasadzie od rana miał przestać należeć do niej i ze smutkiem w oczach, wpatrywała się w ślubny strój. Długie, czerwone sari ozdobione małymi, złotymi koralikami, wykonane na zamówienie u najlepszych tkaczy, spoczywało na fotelu tuż obok okna. Było zbyt drogie, aby przechowywać je w zwyczajnych kufrach i za bardzo delikatne, aby powiesić przy lustrze. Pan Narayan zapłacił za nie wysoką sumę pieniędzy, ale jak powiedział: „Córkę mam tylko jedną i nie będę na nią żałować ani jednej rupii". Oprócz tradycyjnej sukni ważnym elementem były pomarańczowe pantofelki, zamknięte w niewielki pudełku pod fotelem.

Oprócz tradycyjnej sukni ważnym elementem były pomarańczowe pantofelki, zamknięte w niewielki pudełku pod fotelem. Przekazywane z pokolenia na pokolenie od bardzo wielu lat, ubierane tylko podczas ślubów, stawały się symbolem rodziny i więzi pomiędzy przodkami. Parvati dostała je kilka dni temu od swojej matki, jako jedną z niewielu pamiątek, które dziewczyna może zabrać z domu. Malutkie pantofelki, do których ledwo mogła wcisnąć stopę, wysadzane szlachetnymi kamieniami, miały w późniejszym życiu przypominać jej o matce i wszystkich przodkiniach. Niektórzy uważali, że taki dar pomaga dziewczynie w domu męża, gdyż nie czuje ona tak ogromnej straty, ale to przekonanie nie było prawdą.

Czerwone sari i pomarańczowe pantofelki nie miały tak wielkiego znaczenia, jak ogromna, złota biżuteria. Ciężkie kolczyki, wysadzane szafirami, które panna młoda otrzymywała od dalszej krewnej, nie tyle symbolizowały dobrobyt i troskę, ale chroniły przed złymi duchami. Czarne moce rzekomo czyhały na panny młode w trakcie ich wesela i przez otwory w ciele dostawały się do wnętrza człowieka. Ogromny kolczyk przymocowany do lewego skrzydełka nosa w kształcie koła, ozdobiony sznurem czerwonych koralików biegnących, aż do ucha, oznaczać miał, że dziewczyna jest dziewicą. Nigdy nie oszukiwano w tej sprawie i Parvati nie raz widziała, że niektóre panny młode zrezygnowały z tej ozdoby. Co wydawało się wręcz haniebne. Mang Tikka, czyli niewielki łańcuszek na czole, rzekomo symbolizował połączenie pomiędzy mężczyzną i kobietą. Zwykle to matka zakładała tę ozdobę na głowę córki, chwilę zanim pan młody przybędzie na resztę uroczystości. Ludzie twierdzili, że Mang Tikka symbolizuje rozerwanie się więzi pomiędzy rodzicami a dzieckiem. I w niektórych przypadkach była to prawda.

Spoglądając na to wszystko, łzy same napływały do oczu Paro. Czyżby już tak szybko musiała opuścić rodzinny dom, gdzie od swoich narodzin spędzała dzień za dniem? Pożegnać się z tymi ścianami, które od zawsze tak wiernie słuchały jej śmiechu, lamentu, złości... Po raz ostatni wejść do świątyni, aby z samego rana złożyć szczerą ofiarę bogom i należycie się pomodlić... Mogło wydawać się, że jest na to gotowa, ale jej serce zaczęło rozdzierać się na miliony kawałeczków.

Przecież zaledwie kilka tygodni temu biegała po domu, niosąc w rękach misę z kurkumą. Ubrana w piękny, zielony salwar kamiz, w śmiechu przemieszczała się pomiędzy pokojami, co chwila, sprawdzając czy kuzynka Poonam jest już gotowa. Doglądała, aby henna na dłoniach panny młodej była wystarczająco ciemna i co chwila śpieszyła do świątyni, by bogowie mieli wszystkich w opiece. Potem dobierała sobie jakieś malutkie, złote kolczyki i mnóstwo bransoletek, aby zatańczyć Haldi. A kiedy na korytarzu mijała jedną z ciotek, każda śpiewała: „Na mym nadgarstku tak wiele bransoletek. Schować je znowu będzie problemem. Lepiej, żeby to ukochany ściągnął je ze mnie".

Teraz to ona stała się panną młodą, namaszczoną kurkumą, z ciemną jak noc henną na dłoniach, wpatrującą się we własny ślubny strój...

Jeszcze kilka godzin i wstanie słońce... A wraz z pierwszymi promieniami matka, babcia i ciotki zaczną wariować. Rozpoczną się ostateczne, huczne przygotowania. Tysiące kwiatowych girland zawiśnie na futrynach okien, w ogrodzie stanie ogromny baldachim, Brytyjczycy zdziwieni będą, że Hindusi tak często się żenią, mnóstwo służących przybędzie ze słodyczami... Zbyt wiele rzeczy, a za mało czasu...

Paro cichutko zaszlochała, a piosenka z dzieciństwa znów pojawiła się w jej pamięci... 

Sari splamione oddechemWhere stories live. Discover now