Prolog | Wzdłuż jednej z seulskich ulic

589 21 7
                                        

Mała kropla z jednego z drzew, oświetlonego latarniami, spadła na moje czoło. Jaskrawe i wyraziste światło logo popularnego sklepu całodobowego świeciło mocno jak zawsze. Co jakiś czas moje wysokie skórzane buty, o czarnym kolorze spotykały się z małymi kałużami. Zatrzymując się na mokrym chodniku, zwróciłam wzrok na ciemne, bezchmurne niebo, na którym widoczny był pełny księżyc. Była to idealna okazja na wieczorny spacer po jednych z lokalnych ulic w Seulu. Świeże, chłodnawe powietrze, oraz cichy dźwięk pobliskiego strumyku wody, pozwolił mi chociaż na chwilę oderwać się od mojej rzeczywistości, od której od tak dawna uciekałam. Zamartwianie się sytuacją finansową moich rodziców nie opuszczało mnie nawet na krok. Nie łatwo było oglądać codziennie zdruzgotana, pochłonięta zmęczeniem matkę, próbującą spłacić ogromny dług ojca. Rodzicom nie układało się odkąd pamiętam, - kłótnie, krzyki, wyzwiska, nawet i rękoczyny, były moją codziennością od małego. Ich czysta, całkowita nienawiść do siebie nawzajem przechodziła również na mnie. Mogę śmiało powiedzieć, że mojego ojca przy mnie nigdy nie było. Brak jakiejkolwiek czułości, opiekuńczości, czy chociaż zainteresowania mną okazywał bez wstydu. Nigdy nie rozumiałam swojej mamy. Nie rozumiałam jak można być z osobą, która sprawia ci tyle bólu? Przecież poradziłybyśmy sobie w dwójkę. Nie raz to kwestionowałam, nawet w chwili rozpaczy prosiłam ją o odejście, lecz ona zawsze odpowiadała jedno - ,,Ale, ja go kocham".

Ojciec ostatnie kilka lat spędził przepijając pieniądze albo przesiadując w kasynie. Gdy matka nie chciała dawać mu już pieniędzy, zaczął zapożyczać od innych ludzi.
Mimo tego, że ta cała sytuacja i tak wystarczająco mnie przerastała, nigdy nie zapomnę tamtej nocy, kiedy zostałam napadnięta przez bandziorów u których się zadłużył. Na szczęście nigdy już mnie to nie spotkało, przez to, że improwizując, z udanym zdziwieniem wyrzekłam się swojej tożsamości i po mocnym kopnięciu w krocze tamtego faceta uciekłam od nich.

Gdy wczoraj przyszedł do domu i zaczął gadać o spłaceniu długu poprzez granie w dziecinne gry, matka jeszcze bardziej załamała się. Myślała, ze popadł w jakieś szaleństwo. Oczywistym jest, że sama na początku w to nie wierzyłam, i również myślałam, że mu odbiło, dopóki nie znalazłam ,,przypadkowo" tajemniczej wizytówki z trzema figurami w kolorze złota w kieszeni jego spodni, na której odwrocie widoczny był nieznany mi numer telefonu. Ojciec krzycząc podczas tamtej sprzeczki, wspominał coś o niej, lecz po tym jak matka kazała na dowód ją pokazać, powiedział, że gdzieś ją zgubił.

I teraz ja, nie potrafiąc powstrzymać swojej żądzy ciekawości, idę w stronę wyznaczonego miejsca, którego lokalizację przedstawiła mi tajemnicza osoba po zadzwonienie na numer.
Podczas tamtej "rozmowy", po podaniu swojego imienia oraz nazwiska, skłamałam na temat mojego wieku - oznajmiłam, że mam dwadzieścia pięć lat, choċ świeżo ukończyłam liceum. Mam nadzieję, że nie będzie miało to później większego znaczenia. Ten cały koncept wygrywania pieniędzy przez rozgrywki gier dla dzieci jest okropnie dziwny i podejrzany, musi być w tym jakiś haczyk, lecz nie przekonam się zanim nie spróbuje. Zauważyłam, że zaraz będę na miejscu. Przechodząc przez małą kałużę na chodniku, ominęłam kolejny wysoki budynek i spojrzałam w górę. Bezchmurne niebo wyjątkowo przejrzyście odsłaniało prawie wszystkie widoczne gwiazdy. Po moim ciele przeszedł lekki dreszcz, tak jakbym miała przeczucie, że wydarzy się coś dobrego, ale jednocześnie okropnie nieodpowiedniego. Nieuważnie spoglądając po prawo, na ciepłe światła z pobliskich lamp oświetlających drogę, niespodziewanie wpadłam na wysokiego mężczyznę potykając się dodatkowo o jedna z jego nóg. Mocny, i lekko bolesny ucisk na mej ręce zapobiegł mojemu upadkowi. Poczułam intensywny aromat męskich, drewnianych perfum zmieszany z mocnym zapachem fajek. Gdy zwróciłam wzrok ku górze, ujrzałam elegancko ubranego mężczyznę w ciemno niebieskim garniturze i białej koszuli. Miał czarne, opadające na brwi włosy, na jego nosie widoczne były okulary, a w swoich ustach trzymał świeżo zapalonego papierosa, z którego wydobywał się dym.

- Przepraszam bardzo, nie patrzyłam gdzie idę.. - ukłoniłam nieco głowę i wydukałam zanim zdążył coś z siebie powiedzieć, nadal patrząc prosto w jego lekko zaczerwienione oczy.

- W porządku. Ja też przepraszam. - odpowiedział w sposób poważny i melancholijny, odwzajemniając kontakt wzrokowy.

Odchodząc, po dwóch minutach byłam już na miejscu. Stałam wyczekująco i pewnie, spoglądając na drogę, aż po chwili podjechał po mnie biały samochód. Po potwierdzeniu mojej tożsamości i wypowiedzeniu hasła wsiadłam do auta pełnego innych, normalnie wyglądających ludzi. Wydawało mi się jakby spali. Niepokojący dreszcz przeszedł przez moje ciało, zaczęłam wątpić w to, że jest to dobry pomysł. Chciałam złapać za klamkę i jak najszybciej wysiąść, lecz zanim byłam w stanie cokolwiek zrobić, mój widok zaczął się rozmazywać, a ja stałam się bezsilna.

Except for you | Cho Sangwoo x reader 18+Donde viven las historias. Descúbrelo ahora