Rozdział 1: Chłodny, listopadowy deszcz

77 3 0
                                    

Więc jeżeli chcesz mnie kochać
kochanie, nie powstrzymuj się
Albo ja skończę odchodząc
W chłodnym, listopadowym deszczu

*

-Jak to martwy?! Co tu się dzieje?

-Uspokój się, każdego to spotka, prędzej czy później. Cóż, z tego co widzę ciebie spotkało prędzej.

Przyjrzałem się dokładniej mojemu rozmówcy- był to mężczyzna około sześćdziesiątki, o ciemnej karnacji. Jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie ze współczuciem.

-Kim jesteś?-zapytałem.
-Nie wiem. Nikt nie wie, dopuki nie stanie przed bramą.
Spróbowałem sobie coś przypomnieć. Nieznajomy miał racje, nie pamiętałem nic oprócz wydarzeń z przed kilku chwil. Skierowałem wzrok na leżące niedaleko szkielety. Nagle przed moimi oczyma pojawiło się białe światło.

Po jego zniknięciu ukazały mi się prześwietlone, rozmazane twarze i postacie. Wśród zamazanych konturów dostrzegłem trzy kobiety- jedną klęcząca obok mnie i dwie biegnące w moją stronę. Stojąca najbliżej mnie uniosła moją głowę. Dostrzegłem uciekającego mężczyznę, gubiącego po drodze sztylet.

-Ethan!-krzyczy trzymająca mnie dziewczyna. Światło znowu się pojawia, a wszystko wokół znika.

Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Otworzyłem oczy i spojrzałem na stojącego obok mężczyznę. Ponownie stałem w tej ogromnej kolejce, która teraz się skróciła.

-Chłopcze-zwrócił się do mnie- Zaraz nasza kolej.

-Ethan. Mam na imię Ethan.

-Co? Nie, to urojenie chłopcze. Nie możesz pamiętać swojego imienia.

-A jednak. Widziałem... Ona trzymała moją głowę... Widziałem sztylet!

-Uspokój się młodzieńcze, wymyśliłeś to sobie. Wybacz mi, ale nadeszła moja kolej.

Mój rozmówca podszedł do bramy. Strażnik zerknął na niego i zaczął czytać.

-Fabian Mandragor, 63 lata. Zmarł na zawał. Wdowiec po trzech żonach, nono. Osierocił 4 dzieci. Dobre uczynki...

Podczas gdy strażnik rozliczał Fabiana z tego, co zrobił, ja próbowałem przeanalizować moją wizję. Zostałem zamordowany, byłem tego pewny! Najgorsze jest to, że nigdy się nie dowiem, przez kogo. Ani tego, jaka dziewczyna mnie trzymała...

-Stań w tamtej grupie, później zabierzemy cię za bramę.-powiedział do Fabiana- Następny!

Podszedłem bliżej. Obydwaj strażnicy się nie odzywali, więc postanowiłem się przedstawić.

-Jestem Ethan-zwróciłem się do stojącego najbliżej-Nazwiska niestety nie pamiętam, ale za to wiem, jak zginąłem.

Wartownik spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym skinął głową do towarzysza. Ten zaś wyczarował stalowe drzwi, przez które przeszedł.

-Kolejny Green, no kto by pomyślał. Myślałem, że twój tatulek nie zdążył zmajstrować dziedzica.

Zerknąłem na Fabiana. Wytrzeszczył oczy i w milczeniu śledził rozwój wydarzeń. W tym czasie przed drzwiami pojawił się wysłannik z wielką ilością zwojów. Podał jeden z nich przesłuchującemu mnie mężczyźnie i staną obok.

-Ethan Green, 25 lat. Syn Damona i Eleny Green, wnuk Salwadora Greena, 11 potomek rodu Greenów, 7 dziedzic mocy. Zginął z rąk oprawcy, ugodzony nożem w serce. Najsilniejszy nieumarły.
-Jak to nieumarły. Jaka moc?-pytanie przewijały się przez moje myśli. Nie wiedziałem, co się dzieję. Ale chciałem się dowiedzieć i to jak najszybciej.
-Spokojnie Green. Tatuś ci nigdy nie opowiadał, jak to twój pra pra pra pra dziadek sprzedał duszę upadłemu aniołowi?
-Jak to?
-Tak to. Stary chciał mieć syna, a że jego młoda żona nie mogła mieć dzieci udał się do kaplicy na cmentarzu, gdzie z wielkim zaangażowaniem wywoływał duchy. Zamiast ducha jednak pojawił się ów anioł, oznajmiając, że spełni jego życzenie. Zapłatą była jak już wiesz dusza, ale zawsze jest jakiś haczyk. W tym przypadku anioł przywłaszczył sobię również jego ciało i umysł, które mógł kontrolować. Przez to cały świat, który widział staruch był ponury, zupełnie inny niż w rzeczywistości, a on sam stał się tylko pojemnikiem na pana ciemności. Kiedy był już blisko śmierci, anioł objął nad nim całkowitą kontrolę. Unicestwił go dopiero jego syn, potomek anioła ciemności i człowieka, dziedziczący moce ciemności i światła. Moc przechodziła na potomków Green'ów, a teraz to ty ją posiadasz. I jest najsilniejsza.
-Co ty pierdolisz. - powiedziałem układając wszystko w całość- No dobrze, powiedzmy, że w to wierzę. Skoro jestem nieumarły, to czemu umarłem?
-Żeby się o tym dowiedzieć. Wiem, że nie pamiętasz większości zdarzeń z twojego życia. Wrócisz na ziemię, na razie pod postacią ducha, żeby wszystko sobie przypomnieć. Kiedy uznasz, że jesteś już gotowy powrócić użyj mocy.
-Ale jak wła...
Nie zdąrzyłem dokończyć, bo już stałem wśród grobów, pod zajętym przez deszczowe chmury niebem.
Nagle znów pojawiło się białe światło. Zamknąłem oczy, a gdy je ponownie otworzyłem ujrzałem ludzi gromadzących się wokół czegoś. Postanowiłem podejść bliżej, jednak tłumu nie dało się tak łatwo obejść. Hmm...
-Ethan, ty idioto-powiedziałem do siebie- przecież jesteś duchem, możesz przez nich przeniknąć. Chyba...
Cofnąłem się o kilka kroków, aby wziąć rozbieg. Miałem nadzieję, że ta cała śmierć i kraina umarłych to nie był tylko sen.
Ruszyłem przed siebie. Poruszałem się coraz szybciej, zbliżając się do kręgu ludzi. Kiedy już miałem w nich uderzyć poczułem coś dziwnego. Pod wpływem impulsu przymróżyłem oczy. Otworzyłem je chwile potem uświadamiając sobie, że stoję pośród tłumu. Teraz widziałem wszystko dokładnie, ludzie gromadzili się nad ciałem mężczyzny,ubranym w czarny płaszcz, leżącym na białym płótnie. Nagle do ciała podbiegła rudowłosa dziewczyna i zaczęła przytulając się do niego zaczęła płakać.
-Pamiętam te włosy...-pomyślałem i doznałem olśnienia. To była ta sama dziewczyna z mojej wcześniejszej ,,wizji", ta, która trzymała moją głowę. W takim razie te ciało to...
Zbliżyłem się do niego próbując się bliżej przyjrzeć, jednak dziewczyna wszystko utrudniała, postanowiłem więc poczekać aż go puści. Nastąpiło to po dość długim czasie, kiedy reszta zgromadzonych zaczęła się niecierpliwić. Spojrzałem na ciało jeszcze raz... To byłem ja. Ciemne włosy sięgające do ramion. Jasna cera.
Oglądałem swój pogrzeb. Widziałem jak wrzucano moje ciało do dołu, a potem je przysypywano. Na koniec za mogiłą postawiono żelazny krzyż. Potem wszyscy się rozeszli.
Przy grobie została tylko ona-rudowłosa dziewczyna, w długiej, czarnej sukni. Tym razem klęczała nad mogiłą i płakała. Nie pamiętam, co nas łączyło, ale musiało to być coś poważnego.
-Grace-odezwał się ktoś za moimi plecami. Odwróciłem się i dostrzegłem jasnowłosą kobietę. Wyglądała na zmartwioną.
-Idź Emilio i przekaż matce, że nie wrócę na zamek. Przynajmniej nie dzisiaj.-powiedziała przez łzy rudowłosa.
- Nie mów głupot. Grace, jest listopad, zaraz może zacząć padać. Deszcz podczas tej pory roku jest wyjątkowo zimny, jeszcze zachorujesz.
Emilia zbliżyła się do Grace i pomogła jej wstać. Wciąż płacząc rudowłosa skierowała się w stronę lasu.
I wtedy zaczął padać deszcz.
Chłodny, listopadowy deszcz.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 10, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

UpiórWhere stories live. Discover now