Rozdział 29

2 0 0
                                    

Krzyknęłam z żalu, odrzucając przy tym głowę do tyłu. Teraz już rozumiałam trochę Karola, gdy rozpaczał, iż nie wrócił na czas, by uratować swoich opiekunów. Choć ja nie miałam aż tak źle z poczuciem winy, bo zawsze wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała się usamodzielnić. Raczej wcześniej, ale nie sądziłam, że aż tak szybko. Poczułam się, jakby ktoś mnie przytulił, co na chwilę pomogło i nie pozwoliło się do końca rozpaść. Wróciłam do rzeczywistości akurat, kiedy w pobliżu zaczeli się kręcić ludzie i przypadkiem usłyszałam ich rozmowę.

-Te, a czego tak właściwie tu szukamy? - zapytał jeden- mieliśmy tylko nagonić zwierzynę pod lufy, a skończyliśmy szukając nie wiadomo czego, w dodatku bez zapłaty- dokończył, rozglądając po zakrwawionej okolicy. Oprócz ciała mojej mamy leżało tam jeszcze całe stad dzików i sporo jeleni. Nawet parę lisów wywąchałam! A na dokładkę ślady rannego wilka.

-Nie wiem, kazali szukać wszystkich rzadkich gatunków. Nie wnikałem, a ponoć zapłata będzie jeszcze bardziej sowita, jeżeli coś znajdziemy. -Powiedział drugi

-To kolekcjoner, tacy zawsze tak robią- oznajmił trzeci, dobra sami w tej całej jusze nic nie znajdziemy, trzeba wziąć psy- dodał i po chwili namysłu kontynuował. – Jak sądzicie? Pozwolą nam później zabrać to co zostanie do domów jako prowiant?

-Jeżeli zrezygnujesz z części wynagrodzenia, hłe hłe. Dobra idę po te psy, to może wrócę do domu przed północą. -rzucił ten pierwszy. Nie do końca wiedziałam o co im chodzi, ale widziałam, że moja mama chciałaby zostać pochowana przy tacie, na cmentarzu. A na razie zanosiło się na to, że skończy jako jakiś eksponat. Niedoczekanie- pomyślałam i to do końca obudziło mnie z tego marazmu. Wstałam, podniosłam ciało mojej mamy i podeszłam do wciąż czekającego opodal Krystka. Jednak jeden z tych rozmawiających chyba mnie zauważył. Unurzaną w krwi, z ciałem martwej rysicy na rękach.

-Ej, coś tu jest! - wrzasnął do pozostałych, bo po pobojowisku kręciło się kilka takich grupek i prawie wszystkie szukały ciał. Coś we mnie pękło i najpierw wyszczerzyłam kły, kompletnie ignorując fakt, iż wśród moich włosów i na uszach zaczynają tańczyć płomienie.

-Hej, oddaj nam to- krzyknął jeden, wskazując na dźwigane przeze mnie ciało. Przestałam się kontrolować i warknęłam. Podałam mamę Krystkowi, który ją złapał w swoje przednie łapy i poszłam do nich. Chyba się przerazili, bo zaczeli się cofać, mamrocząc coś pod nosem i wskazując mnie palcami, a później... rzucili się do ucieczki. Opanowałam mój instynkt nakazujący mi rzucenie się w pogoń za nimi. Rozejrzałam się po zakrwawionej trawie, próbując wytypować ile zwierząt tutaj padło, ale krwi było za dużo. Po raz pierwszy w życiu moje oczy zrobiły się mokre i łzy pociekły mi po futrze, starając się powstrzymać szloch, odwracałam się do Krystka, kiedy usłyszałam jak ktoś oddycha. Przetarłam oczy dekoltem sukienki i popatrzyłam w tamtą stronę. Jeden, ten który pytał czy mogą wziąć mięso jako jedzenie nie uciekł. Nie wiem dlaczego, ale podeszłam do niego i przyjrzałam się uważnie. Kojarzył mi się troszkę z Iontasem, mógł być jego kuzynem, albo starszym bratem.

-Niie zabijaj mnie- wystękał, a ja dopiero teraz zauważyłam, że jego kostka jest uwięziona w niewielkiej dziurze. Musiał w nią wpaść, a teraz nie mógł się ruszyć. Coś we mnie przypomniało mi ich rozmowę i sprawiło, że chęć mordu na kimkolwiek zmalała.

-Uważaj, bo zaboli- ostrzegłam go i nie zważając na jego jęk przerażenia przysunęłam się do dziury, w którą wpadł. Kostka wykrzywiła się i najpewniej dlatego nie mógł jej sam wyjąć. Zaczęłam podkopywać, aż udało mi się dostać do buta i stopy, obutej w zwykłego addidasa. Ostrożnie wyciągnęłam ją, skupiona na swoim zadaniu tak bardzo, że prawie nie słyszałam jęku bólu. O ile mogłam to ocenić, to było naprawdę źle, stopa nie dość, że była ustawiona po skosie, to jeszcze obrócona w dziwny sposób. Musiałam ją szybko uwolnić, więc wyciągnęłam jeden pazur i skupiłam się na rozcinaniu buta, wszystko, byle tylko nie myśleć, o tym co tu się stało. Skończyłam i tak delikatnie jak tylko mogłam, uwolniłam jego stopę.

ZojaWhere stories live. Discover now