Zbieramy się tu
Biję kościelny dzwon
To moja ofensywa
Ostatnia znana defensywa
Moi wasale
Dobijają się do drzwi
Nie masz prawa
Mówić mi czym jest
BólWięc gdy odbije się od ścian
W białym kaftanie
Z psychiatrycznych wad
Zanim westchniesz
I wywrócisz oczami
Daleko za ten las
Ja wykrzyczę ten manifest
Już ostatni raz
Kto niby bałby się Mnie
PowinieneśPali się już stos
I wygłodniały tłum
Czeka na mnie
I moje marzenia
Ty wydajesz wyrok
Ty trzymasz pochodnie
Nie masz prawa
Mówić mi czym jest
StrachWięc gdy wyskoczę
Z okna moich
Własnych wspomnieć
Prosto w twoje ręce
Trzymające sieć
Gdy opadną chmury
Które od mojego wzroku
Będą gnić
Kto niby bałby się Mnie
PowinieneśLecz ty mówisz że zrobili to
Bo sam tego chciałem
Ciągniesz że zabili mnie
Ale nie chcieli
Myślę czy bronił byś
Moich oprawców
Gdybyś sam tam był
Czy podałbyś mi rękę
Czy zostawił na śmierć
I że nie mam prawa
Mówić tego im
Kto niby bałby się Mnie
Wszyscy
YOU ARE READING
Gdynia
PoetryTo są listy miłosne Do miasta które Wszystko zaczęło I wszystko skończy