Czy to będzie nasz koniec?

11 1 2
                                    

Luisa, Carmen, Kristian i Vitold siedzieli w swoich domach z telefonami w ręku. Patrzyli na wysłane przez siebie wiadomości.
-Więc... wy też go widzieliście?
Odezwał się Kristian.
-Ta...
Napisała Carmen.
-Miał czworo oczu i potężne łapy... To było straszne.
Dodał Vitold.
-Ale na nadgarstku miał łańcuch, jakby był kiedyś uwięziony... To bardzo dziwne.
Zauważyła Luisa.
W tym momencie wszyscy poczuli niewyobrażalny ból w lewym oku. Ucisk pulsował do głowy, która sprawiała wrażenie jakby miała zaraz pęknąć z bólu.
-Słuchajcie, możemy się spotkać pod szkołą?
Napisał Vitold, a wszyscy się zgodzili. Żadne z nich nie widziało co robi, Vitold nie wiedział dlaczego to napisał, a reszta nie wiedziała dlaczego się zgodziła. Jest godzina 23:30 więc wszyscy domownicy śpią. Każde z nich się przebrało z piżam i zabrało ze sobą torbę, tą samą co miało ze sobą w dniu wejścia do lasu z tymi samym wyposażeniem co w tedy. Każde z nich wymknęło się z domu bezszelestnie i pobiegło w stronę szkoły.

***

Cała czwórka spotkała się pod bramą główną szkoły i dopiero w tedy oprzytomnieli.
-C-co to było?
Zapytała z niepokojem Carmen.
-Ja mam lepsze pytanie, co my tu robimy?
Powiedział Kristian. W tym momencie odezwała się Luisa.
-Sądzę że dobrym pomysłem będzie wrócić do domów. Zaraz wybije północ. Może jutro to omówimy.
Po tych słowach wszyscy pokiwali głowami, ale kiedy mieli już iść w stronę swoich mieszkań, zatrzymali się i zaczęli nerwowo analizować beznadziejną sytuację w jakiej się znaleźli. Dookoła nich zapadła ciemność. Nie widzieli już szkoły, bramy, drogi którą tu trafili, nic... Byli przerażeni, nie wiedzieli co mają zrobić, jak wezwać pomoc. Zauważyli nagle że tuż nad ziemią zaczęła unosić się fioletowa mgła. Usłyszeli dźwięk łańcucha przesuwającego się po chodniku. Spojrzeli w stronę z której dochodził owy dźwięk. Im oczom ukazały się cztery fioletowe oczy oddalone od nich maksymalnie o pięć metrów. Nagle usłyszeli głuchy huk. Spojrzeli w stronę z której on dochodził i zamarli, tylko Kristian wydał z siebie ztłumiony lękiem krzyk.
-Lui...
Brązowowłosa dziewczyna leżała na ziemi, jej ciało trzęsło się jakby dostała jakiegoś ataku, a z ust wpływała piana. Oczy były na wpół otwarte, jednak nie było widać tęczówek, ani źrenic. Cała trójka stała i patrzyła to na Luisę, to na czworo oczu. Nagle Carmen i Vitold zauważyli że Kristian lekko się zatoczył i upadł niedaleko kuzynki wypluwając spore ilości piany. Carmen ruszyła żeby spróbować jakoś pomóc swoim przyjaciołom ale w tym momencie usłyszała za sobą kolejny głuchy huk. Teraz upadł Vitold i Carmen została sam na sam z potworem. Poczuła nagłe uderzenie gorąca spowodowane lękiem. Nagle usłyszała szum w uszach, zakręciło jej się w głowie, upadła i tak jak reszta jej przyjaciół zaczęła się trząść i kszusić pianą. Nieustannie trzęsące się ciała czwórki nastolatków oraz potwora spowiła mgła, a kiedy się rozwiała ciemność zniknęła i wszystko wróciło do normy... a po Luisie, Carmen, Kristianie i Vitoldzie ślad zaginął...

~~~~~~~~~~

Oto kolejny rozdział mojej powieści. Jest dość krótki, ale ma duże znaczenie dla fabuły tej historii. Liczę że wam się podobał. Za błędy (jak są) przepraszam. Życzę miłego czytania i do następnego razu. Hmm... dawno nie było jakiegoś mojego komentarza z dreszczykiem więc,
...Widać na podłodze twój cień i cień łowcy... jest blisko, bardzo blisko... czujesz na karku jego oddech... jednak strach nie pozwala Ci się odwrócić, więc tylko siedzisz i czekasz na jego ruch... a jego ruch będzie twoim końcem... 💀

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 29 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kiedy cień wychodzi z lasu Where stories live. Discover now