10

2 1 0
                                    

Ubrany w uniform szkolny zszedłem na dół podskakując na schodkach w celu zawiązania czarnych trampków. Yasmina na moją prośbę włożyła mi do buzi grzankę, którą przytrzymałem zębami. Związałem buty i wziąłem grzankę w dłoń. Była pyszna. Zarumieniona i chrupiąca. Byłem gotów do szkoły, lecz część mnie chciała zostać w domu. Yasmina skończyła śniadanie i szliśmy do jej samochodu. Usiadłem z przodu i założyłem okulary serduszka. Z kieszeni spodni wyciągnąłem dwie agrafki i przełożyłem je przez dziurki w uszach. Ruszyliśmy. Różowy lakier Cadillaca Yasminy błyszczał we wschodzącym słońcu, a włosy powiewały nam na wietrze. Moje proste, czarne włosy i jej czarne loki.

Parking szkolny wyglądał tak, jak zawsze. Auta zajmujące większość parkingu, uczniowie stojący grupkami przy wejściu, pojedyncze grupki palące papierosy, oraz cheerleaderki otaczające naszego kapitana drużyny. Dzień jak co dzień. Chociaż, dzisiaj było wyjątkowo bardzo słonecznie. Bezchmurne niebo i ptaki latające gdzieś nad terenem szkoły. Wysiadłem z samochodu Yasminy i zamknąłem drzwi.

-Hej! Kiedy mam po ciebie przyjechać? Kiedy kończysz lekcje?
 
-Wrócę sam do domu. Poczekaj na mnie w domu.

-A! Prawie zapomniałam. Cam dzisiaj przylatuje. Załatwił wszystko, to co musiał i dzisiaj wraca. Nawet ja nic o tym nie wiem, ale ma dla ciebie niespodziankę.

Pożegnaliśmy się i ruszyłem w stronę wejścia. Jak na złość musiał tam stać Phillip. Przeszedłem obok niego i otaczających go cheerleaderek. Kontem oka zauważyłem, że puścił mi oczko. Wszedłem zażenowany do budynku szkoły i udałem się w kierunku swojej szafki. Ledwo ją otworzyłem, by ktoś zamknął mi ją przed nosem.

-Ładne blizny.-Rzucił  z kpiarskim uśmieszkiem Phillip.

-Dzięki.-odpowiedziałem ironicznie-Wracaj do swojej gołębicy. Nic tu po tobie.

-Czyli tak się bawimy. Myszka pokazuje pazurki. Mrau.

-Masz jakiś problem? Samorząd szkolny chętnie ci z nim pomoże.

-Chyba pójdę po pilniczek do paznokci.

Wywróciłem oczami i poszedłem w stronę sali od języka angielskiego. Czekałem na dzwonek upominający uczniów o rozpoczęciu lekcji. Tak bardzo go chciałem, lecz zapomniałem, że jak się czegoś chce, to prędko się nie zjawi, a to czego nie chcemy, pojawia się w mgnienu oka. Odstawiłem plecak pod salą i usiadłęm na parapecie na przeciwko drzwi. Phillip nie odpuścił. Stanął przy mnie i nachylił się ku mojemu uchu. Jego usta muskały mój płatek ucha z każdym wypowiadanym słowem.

-Mama myszka nie uczyła, że nie prowokuje się kotka?

-Uczyła, lecz myszka lubi zabawę z kotkami. A teraz won!

-Ojojoj, myszko. Nie wiesz w co się wpakowałaś. Sala gimnastyczna po twoich lekcjach. Nie spóźnij się.

Spojrzałem przez okno i widziałem pojedyncze osoby kierujące się w stronę budynku. Sam zszedłem z parapetu i podszedłem pod salę. Gdy tylko dotknąłem plecaka, dzwonek zadzwonił. Nareszcie. Zająłem swoje miejsce, czyli ostatnia ławka w rzędzie przy oknie. Usiadłem przy oknie i usłyszałem głos nauczyciela.

-Dzieci, dzisiaj dołączy do was nowa koleżanka. Przywitajcie ją proszę grzecznie. Jest z Włoch.

Spojrzałem w kierunku drzwi zza których chwilę później weszła nowa uczennica. Miała piękne, czarne, długie włosy i jasną cerę. Jej czarne oczy były przyozdobione gęstymi rzęsami, a mały nos zdobiły liczne piegi. Miała ładne, różowe usta i ubrana była w nasz szkolny uniform. Uśmiechnęła się w kierunku nauczyciela i spojrzała w kierunku klasy i zawiesiła spojrzenie na mnie. Następnie znów uśmiechnęła się do nauczyciela, który poprosił, by zajęła miejsce obok mnie. Nie byłem na to gotowy. Nowa zajęła miejsce obok mnie i zaczęła wypakowywać swoje rzeczy. Jej lewą dłoń zdobił mały tatuaż. Przedstawiał on małą różę a pod nią był jakiś napis. Pewnie po włosku. 

-Hej! Jestem Aurora. Ty to?

-Blaise. Miło mi.

Przez resztę lekcji siedzieliśmy  w ciszy, a na przerwie Aurora opowiadała mi o Włoszech. Spodobało mi się, jak opisywała mi morze rozpościerające się za oknem w jej pokoju. Riwiera włoska zadziwia po dziś dzień swoim urokiem, wdziękiem i walorami turystycznymi. Do moich myśli dołączyła nowa myśl. "Chcę polecieć do Włoch.". Okazało się, że Aurora w te wakacje leci do Włoch. Wtedy przypomniałem sobie o pytaniu Xaviera. Wymieniłem się z Aurorą numerem telefonu i przypomniałem sobie o spotkaniu z Phillipem. Lekcje dobiegły końca. Nie chciałem, żeby tak szybko się skończyły. Aurora pożegnała się ze mną i poszła w swoją stronę. Trzy wdechy i trzy wydechy. Poszedłem w stronę sali gimnastycznej. Nie chciałem tam iść, ale wiedziałem, że może się to źle skończyć, jeśli nie pójdę. Byłem o krok przed salą gimnastyczną, gdy stchórzyłem. Odstawiłem plecak do szafki i wybiegłem ze szkoły. Namierzyłem wzrokiem Aurorę, więc podbiegłem do niej. Stała przy przejściu dla pieszych i czekała na zielone światło. Podszedłem do niej. Swój plecak też zostawiła już w szafce.

-Hej.-Wydyszałem, po czym zgiąłem się w pół.

-O! Hej, Blaise. Co tam? Nie miałeś spotkać się z kimś na sali gimnastycznej?

-Miałem, ale stchórzyłem.

Wtedy włączyło się zielone światło i ruszyliśmy. Po drodze kupiliśmy sobie po lodzie i szliśmy dalej. Usiedliśmy na ławce przed fontanną i dokończyliśmy lody. Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę i rozmawialiśmy dopóki nie zadzwonił mój telefon.

-Jak tam? Gdzie jesteś?-Spytała Yasmina.

-Siedzę na ławce z koleżanką. Za jakiś czas będę.

-Jak coś, to Cam już jest. Czekamy, pa!

Zebraliśmy się i udaliśmy się w stronę naszych domów. Wyszło, że Aurora mieszka w domu obok mnie. Dzielił nas płot, a Aurora była zauroczona moimi żonkilami i słonecznikami. Szedłem właśnie przez podjazd do garażu, który był otwarty. Przeszedłem sobie przez garaż i udałem się w stronę salonu. Na kanapie siedział już Cam i Yasmina.

Zająłem miejsce na fotelu po drugiej stronie stolika kawowego. Panowała atmosfera podobna do tych, gdzie zapowiada się normalnie, a jednak rodzice robią dramę o jakieś gówno w szkole. Przełknąłem ślinę i położyłem dłonie na udach. Następnie Cam wręczył mi szklankę z sokiem owocowym i powiedział, żebym się napił, bo pewnie zaschło mi w gardle. Nic nie podejrzewając napiłem się. Cam opowiedział, tylko, że jutro już dowiem się co to za niespodzianka, a Yasmina zaprowadziła mnie do mojego pokoju.

Poczułem lekkie odurzenie i zamykające mi się powieki. Nie wiem, czy spałem, czy umarłem. Leżałem na czymś miękkim i słyszałem krzyki paniki Yasminy. Potem słyszałem tylko uspokajające ją słowa Cama, a ja dalej spałem. Ciekawe co to za niespodzianka.  

Kwitnące serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz