Rozdział 2 ~ Białe róże

13 0 0
                                    


Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Musiałam zapamiętać, aby wieczorem zasłaniać rolety, ponieważ centralnie przed moim łóżkiem było okno. Stwierdziłam, że jak już się obudziłam, to wypada wstać. Była godzina szósta trzydzieści, więc miałam jeszcze dużo czasu do śniadania. Postanowiłam więc, że zrobię sobie i Iris śniadanie, a później pomaluj się. Zaczęłam od sprawdzenia czy mamy cokolwiek w lodówce. Na moje szczęście było trochę rzeczy z których mogłabym zrobić śniadanie. Postanowiłam, że zrobię tosty francuskie, więc przygotowałam kromki chleba i roztrzepane jajko z mlekiem, a następnie usmażyłam tosty, które razem z herbatą malinową, którą przygotowałam w między czasie, postawiłam na stole. Następnie poszłam do łazienki i zaczęłam swój makijaż. Dzisiaj postanowiłam na lekki makijaż, ponieważ moja cera w ostatnim czasie nie była w najlepszym stanie. Użyłam tylko korektora, różu i tuszu do rzęs. Oczywiście przed tuszem użyłam zalotki. Gdy już skończyłam makijaż ubrałam się w biały sweter, czarną spódniczkę i białe podkolanówki. Dla uzupełnienia stroju dodałam białą opaskę na włosy. Gdy po spojrzeniu w lustro, stwierdziłam, że wszystko jest okej, postanowiłam obudzić Iris.

Dziewczyna chwilę pomarudziła, żebym dała jej jesze pięć minut, ale końcowo chwilę później zwlekła się z łóżka. Poszła do kuchni, a po chwili usłyszałam jej krzyk.

- Zrobiłaś mi śniadanie? - krzyknęła.

- Stwierdziłam, że to będzie miłe. Nie lubisz tostów francuskich? - zapytałam się zmartwiona.
- Kocham tosty francuskie! - powiedziała podekscytowana. - Nie spodziewałam się, że zrobisz mi śniadanie. To bardzo miłe!

Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam pakowanie mojego plecaka. Spakowałam tam resztę tostów francuskich, które zostały mi po śniadaniu i tableta, na którym miałam wszystkie podręczniki.

Jeszcze tylko poprawiłam włosy, a potem wyszłam przed nasz pokój. To, co mnie wcale nie zdziwiło, to to, że Ezra stał przed pokojem.

- Cześć. - przywitałam się, a następnie zarzuciłam mój plecak na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia z akademika.

- Cześć. - ruszył za mną. - Wyspałaś się?

Uśmiechnęłam się pod nosem, choć wiedziałam, że nie pyta się ze względu na to że się o mnie martwi, tylko dlatego, że to jego obowiązek.

- Tak, dziękuję że pytasz. - powiedziałam i zwolniłam tak, aby teraz iść za chłopakiem, ponieważ nie wiedziałam gdzie dalej iść.

Chłopak zaprowadził mnie do jakiegoś budynku, który musiał być główną kwaterą szkoły. Przechodziliśmy korytarzami, gdzie uczniowie rzucali nam ciekawiskie spojrzenia.

- Ezra. - zawołałam go cicho. - Mam pytanie.

- Pytaj. - odpowiedział chłopak. Nadal przemierzaliśmy korytarze.
- Czy każda grupa, ma osoby budynek szkolny? - zapytałam.

- Tak. Pewnie już mogłaś usłyszeć, że w szkole panuje całkowity zakaz kontaktu z osobami z innych grup, a budynki szkolne są po to, aby całkowicie ograniczyć kontakty. - powiedział i zatrzymał się przed klasą w której najprawdopodobniej miałam teraz lekcje.

- A tak właściwie, to dlaczego jest ten podział na grupy i zakaz kontaktu? - zapytałam. Byłam tego bardzo ciekawa.

Chłopak wyglądał na zmieszanego i lekko zdezorientowanego.

- J-Ja...- jąkał się. - Nie jestem pewny czy mogę przekazać ci takie informacje. Dowiem się i dam ci znać. Do zobaczenia. - powiedział i odszedł w kierunku wyjścia z budynka szkolnego, a ja zostałam sama wpośród tych wszystkich nieznanych mi osób. Na moje szczęście podeszła do mnie Iris, z jakimś chłopakiem.

Academy of lonely souls Where stories live. Discover now