6. Rozmowa

114 19 26
                                    

Rozmowa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozmowa

Rozmowa z Leonem wydawała się Julie niemożliwa nie tylko ze względu na trudną sytuację, w jakiej się znalazła, czy sposób, w jaki się poznali. Problem leżał też w samym Leonie. O ile obserwowanie go z boku, kiedy już nadarzyła się okazja, nie wprawiało jej w stupor, o tyle myśl o rozmowie twarzą w twarz już tak.

Dotychczas schodziła mu z drogi, kiedy tylko mogła, dlatego umknęła jej gdzieś świadomość, że zwyczajnie się go bała. Wyglądał przerażająco, był od niej sporo wyższy, szerszy w barach i gdyby tylko chciał, zapewne mógłby ją zabić jednym uderzeniem. No i ta blizna. Ze względu na zdolność regeneracji, blizny u wilkołaków były wielką rzadkością.

Kiedy tylko myślała o jego surowym wyrazie twarzy, strach usadzał ją na miejscu. Nie mogła tak po prostu wstać, pójść do niego i zażądać wolności. Wyśmiałby jej prośby. Już i tak uważał ją za pokrakę. Była nikim dla Wrighta oraz jego sfory.

Westchnęła, siadając na łóżku.

– Jak dalej tak będziesz się zachowywać, to zgnijesz w tym pokoju – powiedziała do siebie, wznosząc oczy do sufitu. Wiedziała, że ucieczka będzie trudna i jeśli naprawdę chciała się stąd wydostać, powinna zacząć od rozmowy z alfą. – Ally ma rację, jesteś luną, nie możesz się tu wiecznie ukrywać.

Przez chwilę patrzyła na popękaną białą farbę, a potem wzięła się w garść i z nowym zapałem podeszła do drzwi. Rozluźniła ramiona, jakby szykowała się do walki, po czym nacisnęła klamkę.

Na korytarzu nikogo nie spotkała, a gdy zapukała do sypialni Leona, nikt nie odpowiedział. Uznała więc, że poszuka go na dole i, zanim całkiem straciła odwagę, zbiegła po schodach na parter. Tam niemal od razu dopadła do niej Lily.

– Cześć, Julie – zawołała, podskakując w miejscu niecałe dwa kroki od niej.

– Cześć, Lily.

– U-misz ro-bić war-ko-cze? Zro-bisz mi war-ko-cze? – Dziewczynka wciąż podskakiwała, przez co trudno jej było mówić wyraźnie i jednym ciągiem. Gdyby nie była zestresowana nadchodzącą rozmową, Julie uśmiechnęłaby się na ten widok.

– Mówi się „umiesz" – powiedziała łagodnie, zaraz dodając: – Nie teraz, Lily. Szukam...

Zawahała się, bo nie wiedziała, jak zapytać ją o Wrighta. Kim dla niej był? Do tej pory się tego nie dowiedziała. Postawiła w końcu na imię, licząc na to, że dziewczynka będzie je znała.

– Szukam Leona, widziałaś go?

– Wu-jek Le-on jest w biu-rze – wystękała pięciolatka. Stanęła i podniosła rączkę, palcem wskazując kierunek, gdzie znajdował się gabinet. Julie spojrzała w tamtą stronę i kiwnęła głową. Uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.

– Dziękuję.

Odwróciła się od małej i poszła we wskazaną stronę.

Wujek Leon. Czyli to nie jest jego córka, pomyślała, stając przed ciemnymi drzwiami. Odetchnęła kilka razy, przymknęła na chwilę powieki, żeby się uspokoić, po czym energicznie zapukała. Na szczęście odwaga jej nie opuściła, nawet gdy z wnętrza pokoju dobiegło głośne: „Wejść", wypowiedziane charakterystycznym, zachrypniętym głosem alfy.

ŚlepakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz