1

0 0 0
                                    

   Wstałam wraz z dzwoniącym pod moją poduszką budzikiem. Zawsze go tam wkładam wiedząc, że będę chciała włączyć drzemkę co najmniej 5 razy. Tym razem nie mogłam tego zrobić, bo wyjazd planowany od kilku miesięcy przez mojego najlepszego przyjaciela miał w końcu dojść do skutku. Doceniałam starania Felixa i nie chciałam spóźnić się na samolot, to byłaby katastrofa.
   Podniosłam się z łóżka od razu przeglądając się w lustrze, które znajdowało się obok biurka. Chryste, wyglądałam tragicznie, jakbym kilka godzin temu przeżyła największy melanż w swoim życiu. Tak też się czułam. Może to zioło od Shettera nie było jednak czyste. Głowa napiepszała, a ja już wiedziałam że nigdy od niego nic nie wezmę.
   Nie miałam czasu na głębsze przemyślenia, zabrałam kosmetyczkę z otwartej walizki i ruszyłam po schodach do łazienki. Ledwo po nich zeszłam, jednak 6:00 to nie moja godzina. Weszłam pod prysznic pilnując się co do minuty. Usłyszałam dzwoniący telefon, więc szybko wyszłam spod gorącej wody i odebrałam.
- Halo, co chcesz? Nie mam teraz czasu więc... - mruknęłam, ale głośny krzyk przyjaciela nie pozwolił mi dokończyć
- Hiszpanio, nadchodzę!!! - krzyknął wesoło chłopak
- I tylko po to do mnie dzwonisz? Żeby to powiedzieć? - powiedziałam niezadowolona, myśląc o tym, że przez ten głupi telefon musiałam przerwać moją ulubioną czynność jaką było wylewanie na siebie hektolitrów wrzątku
- Misiu, co ty taka wkurwiona? Nie cieszysz się razem ze mną? - odparł z udawanym smutkiem w głosie - Tylko upewniam się czy nie zaspałaś...
- Cieszę się, ale przerwałeś mi w bardzo ważnej rzeczy, i nie, nie zaspałam - odpowiedziałam surowo
- Bardzo ważna rzecz, czyli poranny joincik jak się domyślam? - spytał będąc pewny swoich słów - Pamiętaj, nie przesadzaj, masz nie rzygać w samolocie - ostrzegł na co przewróciłam oczami
- Bardzo ważna rzecz, czyli umycie się, muszę kończyć, i nie traktuj mnie jak narkomana bo ci wyjebię - powiedziałam ostro - Pa, rudzielcu
- Pa, moja ulubiona ćpunko - pożegnał się na co się wkurwiłam
- O nie kurwa, mówiłam ci, że... - powiedziałam na co usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia
   Głupi idiota, nie palił od tygodnia, a już zachowywał się jak jakiś Bóg. Wiedziałam, że to skończy się tak samo jak zawsze. Przez jakiś czas wywód jak to palenie szkodzi, a później beczenie w poduszkę bo kolejny chłopak go odrzucił i palenie ze mną jointa na balkonie. Przyzwyczaiłam się już do tego, więc zbyt długo nie przejmowałam się jego słowami.
   Godzinę później byłam już gotowa. Stałam na podjeździe czekając, aż Marcus, Luna, Felix i Caspian podjadą po mnie. Zdecydowałam się jechać właśnie z nimi na lotnisko, ponieważ drugim autem jechała siostra Caspiana - Elara. Strasznie jej nie lubiłam, zawsze zachowywała się wyniośle do nas, jakby była niewiadomo kim. Byłam zniechęcona do tego wyjazdu gdy dowiedziałam się, że z nami jedzie. Rodzice Caspiana byli w stosunku do niego bardzo opiekuńczy, i z tego że był niepełnoletni, nie pozwalali mu jechać samemu. Zawsze na takich tripach musiała towarzyszyć mu jego okropna siostra. Nie zamierzałam się tym przejmować, trwając w założeniu, że nic nie zepsuje mi wakacji w pięknej Hiszpanii. Współczułam Belli, Raven i Luce, bo tym razem to oni musieli znosić jej jakże cudowne towarzystwo.
   Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk podjeżdżającego Mercedesa Marcusa. Z otwartych okien od razu mogłam usłyszeć ulubioną piosenkę Luny ,,Born to die" Lany del Rey, oraz jej nienaganny śpiew. Zaśmiałam się z politowaniem widząc wesołych przyjaciół. Auto zatrzymało się na podjeździe, po czym od razu wyszedł z niego Felix biegnąc w moją stronę.
  - Witaj, moje ukochane, ulubione, najpiękniejsze słoneczko! - krzyknął obejmując mnie
  - Cześć Fel, puszczaj. - powiedziałam stanowczo. Nie lubiłam bliskości fizycznej i Felix dobrze o tym wiedział, ale i tak musiał wykorzystać sytuację że nie będę mogła się na niego obrazić i go ignorować, bo to on miał wszystkie potrzebne informacje dotyczące wyjazdu.
  - Nie marudź. Dawaj te walizy i pakuj się do miski - odpowiedział wesoło
  - Sam się pakuj. Przecież sam tego nie udźwigniesz - powiedziałam patrząc na przyjaciela siłującego się z walizkami
  - Ja nie udźwignę? Czyżbyś we mnie wątpiła panno Elton? - zapytał pewny siebie
  - Zdecydowanie tak. - odparłam, po czym machnęłam ręką do chłopaków śmiejących się z czegoś w aucie, aby pomogli temu chuderlakowi
   Przyjaciele wnieśli walizki do auta. Po czym ruszyliśmy w podróż na lotnisko. Z tego że mieszkaliśmy w Burnley, do Manchesteru mieliśmy około godziny drogi.   Stwierdziłam, że całą drogę spędzę na tym co umiem robić najlepiej, czyli na spaniu. Było chwilę po 8:00, a w wakacje ta godzina to moja najmocniejsza faza snu. Zważając na to że spalam tylko 3 godziny, mój pomysł na spanie w aucie wydawał się idealny.
  
                                       ***
   Wsiadając do samolotu, myślałam już o tym jak się wyśpię. Ostatnio miałam czas, gdzie mogłam przespać kilkanaście godzin ciężkim snem. Zazwyczaj wyglądało to tak, że kładłam się nad ranem, a wstawałam po południu. Nie wiedziałam co było tego powodem, ale życie które dotychcas prowadziłam było zdecydowanie nie zdrowe. Tłumaczyłam sobie to, tym że trzeba korzystać z nastoletniego życia, ale myśl o tym, że mam już 18 lat i muszę powoli myśleć o przyszłości mnie przerażała.
   Tak jak myślałam przespałam cały lot. Obudziły mnie dźwięki z głośników informujące o konieczności zapięcia pasów podczas lądowania. Szybko to zrobiłam i zaspana spojrzałam na przyjaciela siedzącego obok. Patrzył się w okno i wyglądał jakby nad czymś głęboko rozmyślał.
- Nad czym tak myślisz? - spytałam zaciekawiona, na co rudowłosy odwrócił wzrok z okna i spojrzał na mnie
- Nad niczym szczególnym, po prostu martwi mnie, że po wakacjach zaczynamy nasz ostatni rok szkoły - westchnął smutnym głosem
- Serio? Będziesz tęsknił za tą szkołą? Burnley High School to najgorsze co mnie spotkało i bardzo cieszę się, że zbliżamy się do końca - odparłam, zdziwniona jego wypowiedzią. Przecież on też nienawidził tej głupiej szkoły. Gdy nie znaliśmy się z Luną, a ona nie poznała nas z Marcusem, Felix był bardzo gnębiony w klasie. Nie rozumiałam jego smutku z powodu zakończenia szkoły.
- Poważnie? - spytał patrząc na mnie z miną niezrozumienia - Myślisz, że o to mi chodzi? Myślę nad moją przyszłością, a nie że szkoda mi opuszczać te zagrzybiałe mury. Co chcesz robić po skończeniu? - spytał a mi natychmiast rozjaśniło się, że myślimy telepatycznie. Ja też przed chwilą zastanawiałam się nad własnym życiem.
- Nie wiem - powiedziałam, niby zlewczo, ale po prostu nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie miałam planu. - Mamy jeszcze dużo czasu. Nie przejmuj się. - odparłam na co usłyszałam tylko ciche mruknięcie, dające mi znać, że Moorow usłyszał moją wypowiedź.
   Po wyjściu z samolotu i zabraniu bagaży, z przyjaciółmi udaliśmy się na piechotę do wypożyczalni samochodów. Nie było to daleko od lotniska - właściciel wiedział gdzie się ustawić.
   W aucie panowała przyjemna atmosfera. W radiu leciała piosenka We found love Rihanny, a założę się, że krzyk Luny - bo zdecydowanie to nie był śpiew - można było usłyszeć w promieniu co najmniej jednej mili.
- Chryste, ale się jaram! - krzyknęła dziewczyna siedząca z przodu na miejscu pasażera - Braciszku, ile dzieli nas od najlepszych wakacji w życiu? - zapytała z uśmiechem zwracając się w stronę kierowcy
- Maksymalnie pół godziny drogi - mruknął od niechcenia
- Pół godziny?! - krzyknął zirytowany Caspian. Wyglądał jakby miał dosyć tej podróży, podobnie jak ja. - Japierdole, weź przyspiesz, bo nie wytrzymam z nią więcej niż 10 minut w jednym samochodzie - dodał ewidentnie wkurwiony
- Misiaczki, nie denerwujcie się - powiedziała dziewczyna - Co wy tacy nie w humorze? - spytała, w tym samym momencie przełączając radio na inną stację, gdzie leciała piosenka Timber Pittbula
- Jesteśmy zmęczeni po locie i chcemy odpocząć - powiedziałam na co brunetka przewróciła oczami
- I łaskawie prosimy, abyś zamknęła mordę - dodał Caspian, już nie tak miło jak ja.
   Z Caspim znałam się od urodzenia. Miałam z nim relację brat - siostra ze względu na to, że nasi rodzice się przyjaźnili. Mogłam nie gadać z nim bardzo długo, a i tak dogadywaliśmy się jak nikt inny. Nasze połączenie to ładunek wybuchowy - gdy tylko byliśmy obok siebie, nikt nie chciał stawać nam na drodze. Dlatego też Luna przyciszyła radio i oparła głowę o okno. Kochałam ją jak siostrę, ale miałyśmy zbyt różne chataktery, aby spędzać ze sobą cały czas. Nieraz potrafiła mnie zirytować to takiego poziomu, że nie chciałam jej widzieć przez najbliższy tydzień. Często tak się działo, ale po tygodniu wracałyśmy przepraszając siebie i opowiadając sobie co się działo w tym czasie.
  Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego auta. A raczej telefonu. Jeden chuj. Marcus zdążył się już podłączyć do Mercedesa, przez co mógł na nim odbierać połączenia. Na ekranie wyświetliło się imię Bella. Brunet natychmiast odebrał połączenie.
- Halo?
- Kurwa Marcus trzymaj mnie bo zaraz mu wyjebię! - krzyknęła dziewczyna na co przewróciłam oczami. Logiczne, że chodziło o Lukę. Ich relacja była podobna do mojej i Luny przez co często się kłócili. Ale dlaczego dziewczyna dzwoniła do Marcusa?
- I musisz do mnie dzwonić, bo twój Luke cię wkurwił? Nie mam czasu, prowadzę - mruknął ewidentnie znudzony chłopak
- Nie, kurwa, Luke tylko jakiś przyjeb. Mówi, że ma zarezerwowany domek w naszym domku, czy jakoś tak. Rozumiesz to? Wjebali się i jeszcze się kłócą! - krzyknęła blondynka. Spojrzałam na Felixa, bo to on rezerwował domki u swojego ojca. Chłopak niezbyt przejął się tym co mówi Bella. Nigdy jej nie lubił, ale uważałam, że w tym momencie powinien coś zrobić. To nie był tylko jego problem, ale nas wszystkich.
- Zaraz będziemy, uspokój się i trzymaj Lukę na baczności, nie chcemy was zabierać połamanych spowrotem do Anglii - powiedział, po czym się rozłączył

  I jeszcze wtedy, nie wiedziałam, że ta pomyłka będzie największą pomyłką w moim życiu.

Du har nått slutet av publicerade delar.

⏰ Senast uppdaterad: Apr 17 ⏰

Lägg till den här berättelsen i ditt bibliotek för att få aviseringar om nya delar!

STONERS #1 ~ First puff Där berättelser lever. Upptäck nu