1️⃣jest jak mróweczka🐜

476 12 0
                                    

Perspektywa Tonego:

Grópa Monetów:

Vincent:
Wszyscy do salonu w tej chwili!

Shane:
Ja już jestem!

Tony:
Ja też

Dylan:
Idę idę.

Will:
Okej.

Koniec grópy.

Wszyscy bracia siedzieli w salonie i czekali aż Vincent się odezwie co on po chwili uczynił.
-nie będe owijał w bawełnę...Mamy siostrę.
-co do chuja?!-wybuchnął Dylan-jak siostrę?!!!? Kurwa!!
-Uspokuj się.-syknął na niego Will.
-jak...jak ma na imię...?-spytał po chwili Sheyn.
-Hailie.Hailie Monet. Uprzedzę waszę następne pytanie. Ma 5 lat. Pokazać wam zdjęcie?-odpowiedział Vince.
-no pokarz-mróknąłem.

-Ale

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Ale...-odezwał się Sheyn-po co nam o niej muwisz?
-straciła właśnie mamę i babcię. A z racji tego że jestem jej bratem to obejmę nad nią opiekę.
-boże...ale mała-wyszeptał Dylan.
-słodziutka-przyznał Will kiwając głową.
-jest jak...mała mróweczka-powiedział Sheyn a ja parsknąłem śmiechem.
-mała mróweczka?-zapytałem ciągle się śmiejąc.
-no tak-bronił się-bo masz takie poruwnanie mały jak mrówka.
-pracowity jak mrówka idioto.
-może pracowita też jest...nieważne. no to mały jak...?
-nie wiem-powiedziałem równo z Dylanem.
-palec-odezwał się Will a my posłaliśmy mu pytające spojrzenie. On westchnął-mały jak palec.
-aaaaa kumam-powiedzialiśmy równo
-wracając ktoś musi ją odebrać z Anglii. Ktoś inny niż ja i Will-przemuwił Vince.
-ja mogę-powiedziałem.
-ja też-zaproponował Sheyn.
-okej. Jutro o 10:00 macie wylot. Dobranoc.
I wyszedł. Po chwili zmył sie też Will a my jeszcze trochę zostaliąmy obgadując naszą siostrę. O 23:00 rozeszliśmy się do pokoi.

Pespektywa Sheyna:

Wstałem o 08:00. Mósiałem się wyszykować na poznanie naszej "siostry". Ubrałem zwykły dres komplet popsikałem się perfumami i roztrzepałem ładnie włosy. Zszedłem na dół do kuchni gdzie siedział już Tony.
-siemka-przywitałem się
On kiwnął mi głową bo miał pełne usta. Po zjedzeniu śniadania wyruszyliśmy na lotnisko.
-Tony?-zapytałem brata.
-no?-mróknął
-myślisz że jaka ona będzie.
-nie wiem. Pewnie mała,słodka i kurwa no nie wiem. Mała i słodka.
Pokiwałem w zamyśleniu głową.
Po 2 godzinach wreszcie dojechaliśmy na lotnisko. W samolocie podano nam obiad. 
Trochę spałem,grałem na konsoli oczywiście jadłem i wylondowaliśmy. Wyszliśmy z samolotu i skierowaliśmy się na wskazane miejsce. Fajtycznie stała tam jakaś babka z naszą siostrą. Podchodziliśmy ckraz bliżej i bliżej.
-ty-wyszeptał Tony-ona faktycznie jest do nas podobna.
-no bo jest naszą siostrą? Ale najbardziej do Dylana.
-fakt...
Podeszliśmy i przywitaliśmy się z panią z opieki.
-dzień dobry Sheyn Monet-przedstawiłem sie.
-witam-zwróciła się do nas a później do Hailie-to są twoi bracia. Zostawiam cię z nimi. Powodzenia maluszku.
Odeszła.

Perspektywa Hailie.

Pani Mia zostawiła mnie z tymi panami. Bałam się ich. Byli identyczni!Wyglądają na takich ganksterów (szczegulnie ten z tatuażami)
-hejka-odezwał się Sheyn (zapamiętałam).
-cz-cześć-odezwałam się zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam aby pozbyć się chrypki-jestem Hailie.
-wiemy-uśmiechnął się
-ja jestem Tony-przedstawił się ten z tatułażami.
Pokiwałam głową.
-jesteś może głodna?-zapytał Sheyn.
-amm nie..nie jestem.
-dobrze ro zjesz w domu.
Domu
Weszliśmy do samolotu. Uwielbiam latać! To takie relaksujące. Więc na pokład weszłam z uśmiechem. Zatrzymałam się jednak gdy ujrzałam wnętrze samolotu. Takie...jak to się nazywało...A! e.k.s.l.u.z.y.w.n.e. Skurzane fotele,miękka podłoga. Na takiej super by się robiło mostek! Z rozmyśleń wyrwało mnie lekkie potrząśnięcie ramieniem. Ocknęłam się i spojrzałam na Tonego bo to on mną potrząsnął.
-wszystko okej?-spytał
-tak tylko...zamyśliłam się.
-okej to siadaj.
Usiadłam. Fotel był naprawdę wygodny. Do głowy wpadł mi pomysł. Nigdy prawdopodobnie już nie stanę na tej podłodzę więc...
-chłopaki?-zapytałam
-co tam Hailie?
-za ilę startujemy?
-za jakieś 20 minut.
-a mogę coś zrobić?
-no pewnie. A co?
-tylko nie krzyczcie okej?
-no dobra...
Stanęłam twardo na podłodzę i zeszłam do mostka.
-Hailie!-krzyknęli
-mieliście nie krzyczeć-przypomniałam im.
Z mostka stanęłam na rękach i się wyprostowałam.-tyle.
-po co chciałaś to teraz zrobić?-spytał Tony
-bo tu jest miękka podłoga-wzruszyłam ramionami i usiadłam na fotelu.
Oni parsknęli śmiechem.
Zasnęłam.

Mała Hailie Monet On viuen les histories. Descobreix ara