Prolog

1K 65 13
                                    

Życie pełne jest nieprzewidywalnych zwrotów akcji, a scenariusze, jakie dla nas przygotowuje, potrafią być niezwykle zaskakujące.

Ja na przykład nie spodziewałam się, że w wieku dwudziestu pięciu lat będę już po rozwodzie. Kiedy byłam nastolatką, nawet nie wyobrażałam sobie, że wezmę ślub w wieku dwudziestu lat, a już tym bardziej, że zrobię to w tajemnicy...i powiem rodzinie dopiero po fakcie.

Robimy w życiu głupie rzeczy. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Popełniamy błędy. Są one nieodłączną częścią naszego życia. To także dzięki błędom możemy się uczyć i rozwijać, jeśli wyciągamy z nich wnioski. Czasem, w danym momencie, chcemy coś zrobić i wydaje się to być dobrą decyzją. Dlatego to robimy. Potrzeba nam jednak czasu, aby z dystansu ocenić, czy nasze postępowanie było właściwe i przynosiło pożądane rezultaty. Zawsze uważałam, że błędy nie są porażką, lecz życiową lekcją.

Stałam na schodach sądu tuż po mojej rozprawie rozwodowej, a promienie słońca delikatnie muskały moją jasną skórę. Był to piękny dzień. Piękny też z tego powodu, że nie miałam nad czym rozpaczać. Tak po prostu miało być. Nie pasowaliśmy do siebie... Tyle.

Oboje pragnęliśmy rozwodu, zanim zatracilibyśmy się we wzajemnej nienawiści. Wiedziałam, że musieliśmy się rozstać, zanim staniemy się toksyczni dla siebie nawzajem. Miasto, w którym mieszkaliśmy, nie było zbyt duże. Byłam przekonana, że często będziemy na siebie wpadać i nie chciałam, żeby było niekomfortowo, gdy się to wydarzy.

Nigdy też nie chciałam z niego wyjechać. Nie wyobrażałam sobie siebie w dużym mieście. Nawet nie pasowałam do dużych miast. Dodatkowo nie przepadałam za zgiełkiem panującym w dużych metropoliach. Ceniłam sobie ciszę. Mimo to nie można powiedzieć, że unikałam rozrywki czy imprez. Wręcz przeciwnie, uwielbiałam wychodzić i ciężko było mnie ściągnąć z parkietu. Chyba że siłą... Na rękach...

– Chodź, odwiozę cię do domu. – Usłyszałam obok siebie znajomy głos. Otworzyłam jedno oko, spoglądając na mężczyznę, który stanął przede mną. – Zanim twój brat tutaj dotrze, zdążysz już wrócić do domu. Szkoda mu zawracać głowę.

Skinęłam tylko lekko głową. W ciszy poszłam za nim w stronę samochodu. Nie miałam żadnego problemu z wracaniem z moim byłym mężem.

Znaliśmy się z Elijah od dziecka. Byliśmy w tym samym wieku, więc chodziliśmy razem do jednej szkoły, a nawet i klasy. Nasza przyjaźń była silna i głęboka. Elijah zawsze był, gdy go potrzebowałam - wspierał, szanował i nie pozwalał nikomu powiedzieć na mnie złego słowa. Doceniałam to. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że moje uczucia do niego przekraczają granice przyjaźni. I naprawdę wydawało mi się, że go kochałam. Nie wyobrażałam sobie życia bez tego człowieka. Wtedy byłam pewna, że będziemy ze sobą aż do końca.

Tylko po naszym rozstaniu nie byłam już pewna, czy nie pomyliłam przyjaźni z miłością. Czy nie byłam jedynie przyzwyczajona do jego obecności w moim życiu?

– Jakie masz plany na dzisiejszy wieczór? – zapytał, gdy otworzył mi drzwi od strony pasażera.

– Pójdę na imprezę. Muszę się upić.

– Z rozpaczy?

– Nie. Ze szczęścia. Nad czym niby mam rozpaczać? – Spojrzałam mu w oczy, stając przed nim.

Nie byłam pewna, co tak naprawdę chciał usłyszeć. Czy liczył na to, że faktycznie będę rozpaczała? Ten rozwód trochę trwał... Już dawno zaakceptowałam całą sytuację.

Elijah był niezwykle przystojnym mężczyzną – wysokim brunetem o błyszczących niebieskich oczach. Jego obecność wzbudzała zainteresowanie kobiet. Wiedziałam, że szybko znajdzie sobie kogoś nowego. Wciąż byliśmy przecież młodzi. Mieliśmy dopiero dwadzieścia pięć lat. Przed nami było całe życie...

– Daj spokój, Elijah...

– Też miałem tam dzisiaj iść, ale ty idź. Ja zabiorę chłopaków gdzieś za miasto. Wiem, że czułabyś się niekomfortowo.

– Nawet w takiej chwili będziesz o mnie dbał, prawda?

– Zawsze będę. To akurat się nigdy nie zmieni. Nawet jak za kilka lat zadzwonisz do mnie w środku nocy, to ja i tak odbiorę. Tylko wsiadaj już do środka, bo nie chce mi się tu stać – zaśmiał się cicho.

Od razu, jak tylko ruszyliśmy, napisałam do brata, że nie musi po mnie przyjeżdżać. Miałam ich aż czterech. I to starszych od siebie, więc to mnie spotkał ten los najmłodszego dziecka.

Czy cieszyło mnie bycie najmłodszą w rodzinie? Raczej nie... Od najmłodszych lat nikt nie traktował moich słów poważnie. Zawsze traktowali mnie jak dziecko i byłam pewna, że to się raczej nie zmieni. W pewnym okresie mojego życia zaczęli być zbyt opiekuńczy...

Nawet Elijah czasem odczuwał dyskomfort w ich towarzystwie. Miałam wrażenie, że nigdy go nie zaakceptowali jako członka rodziny. Akceptowali go, kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi, ale jako męża już nie.

– Podrzucisz mnie do kawiarni? – zapytałam, gdy dojeżdżaliśmy już do miasteczka. – Muszę zmienić mamę, bo pewnie ma już dość siedzenia tam. Czemu ktoś przyjechał na nasze wypizdowie sportowym samochodem? – Zdziwiłam się, obserwując uważnie pojazd przed nami. – Jakiś idiota chyba. Wjechać, to pewnie wjedzie, ale wyjedzie, to już raczej na lawecie. Zwariował...

– No racja, to nie samochód na nasze drogi. Może się zgubił i nawigacja go tutaj poprowadziła.

– Albo turysta.

Damn it, Clyde!   | F1 |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora